środa, 1 stycznia 2014

Rozdział 7 od Lorren " Nic nie dzieje się przypadkiem "

Kiedy tylko splotłam  palce z Andy’ m, a on wypowiedział jakieś dziwaczne świergoczące słowa ogarnęła mnie ciemność i przeszywające zimno. Po chwili zakręciło mi się w głowie i zrobiło mi się niedobrze, po czym straciłam świadomość i nie wiedziałam co się ze mną dzieje.
           
*  * *

       Odzyskiwałam przytomność powoli. Najpierw poczułam, że leże na czymś twardym i zimnym... kamienie, bruk, beton? Nie odważyłam się otworzyć oczu. Po chwili po moim boku rozniósł się przeszywający ból. Zaraz nadeszła nowa jego fala i głos:
- Rusz się wreszcie!
        Ten syk należał z pewnością do Andy’ ego. Jak ten facet mnie nienawidzi!
- Zostaw ją! – A to był jęk Elliota.
         Głos brata mnie otrzeźwił, otworzyłam oczy, a Andy po raz nie wiem który szturchnął mnie nogą w żebra. To dlatego tak bolało. Stał nade mną jak kat. Zmrużyłam oczy rażone słońcem. Gdzie ja jestem? Czy to już szkoła Antaniasza?
- Wstawaj!- warknął chłopak uderzając mnie czubkiem buta dwukrotnie. Jak można być tak okrutnym? Czy ja mam do czynienia z człowiekiem, czy potworem? Od początku wiedziałam, że nie zostaniemy przyjaciółmi.
- Stary, co ty robisz?!- rozległ się nowy czysty głos. Był tak głęboki i melodyjnie subtelny za razem.- Zostaw ją! To ta nowa, nie?
- Człowieku, daj mi spokój!- rzucał się Andy.- Szukałem jej i tego bachora pięć dni!
- To nie znaczy, że możesz się teraz na niej wyżywać!
          W dalszym ciągu kręciło mi się w głowie. Dlaczego straciłam przytomność? Jak długo leżałam na ziemi nie kontaktując?
- Lorren, Lorren! Nareszcie! Nie mogłam cię wyłapać! Odcięłaś się!- do mojej głowy wdarły się chrobotliwe warkoty Lexi.
- Już dobrze. Żyję- odesłałam jej słabo.
          Spróbowałam wstać, ale zakręciło mi się w głowie, więc tylko usiadłam podtrzymywana przez Elliota. Czemu teleportacja wywarła na mnie takie skutki, a na Elliocie i Andy’ m nie? Było mi wystarczająco niedobrze, kiedy ktoś podał mi rękę i pociągnął do góry, a chęć wymiotowania wezbrała. Opanowałam się widząc przed sobą nowego chłopaka, który zapewne był ode mnie starszy, to on pomógł mi wstać. Z jego twarzy nie dało się wyczytać emocji, nie uśmiechał się, nie krzywił, był bardzo poważny i… hm, ponury. Spoglądał na mnie sztywno ciemnymi oczami, podobnie jak Andy miał średniej długości włosy, lecz w bardzo jasnym odcieniu brązu, można by powiedzieć, że beżowe, czy płowe. Nosił brązową koszulę w kratę i niebieskie spodnie, a na stopach miał czarne trampki. Tyle szczegółów udało mi się zarejestrować zanim wpadł na mnie przestraszony Elliot i objął w pasie mocno.
- Witamy w Szkole Antaniasza, jedynym Ośrodku Nadnaturalnych i tak dalej, i tak dalej- burknął do mnie Andy.- Nie ma za co.
- A niby za co ona ma ci dziękować?- zapytał oschle ten drugi nastolatek. Spojrzałam na niego zdumiona, ale on nadal stał w tym samym miejscu z kamienną miną.
- A bądź już cicho!- warknął Andy. Nie ciężko stwierdzić, że ci dwaj za sobą nie przepadają.
             Rozejrzałam się dookoła przytulając Elliota. Wszelki ból powoli mijał. Staliśmy na okrągłym placu, ułożonym z kocich łbów, który okalał mur i cienki strumyczek, napełniany wodą przez głowy gargulców, wystających z muru. Napotkałam wzrokiem kilka drzew, rabaty z pięknymi egzotycznymi kwiatami, w których brykała Haru i (co mnie najbardziej zdziwiło) składzik na drewno. Było tu całkiem ładnie. Właśnie tutaj wszystkie moje problemy miały się skończyć, miałam tu zacząć nowe życie.
- Jesteś sam?- z zamyślenia wyrwało mnie pytanie Andy’ ego, lecz nie było kierowane do mnie.- Gdzie Antaniasz? Gdzie dziewczyny?
- Jestem, jestem!- dotarł do mnie piskliwy głos, zamykając usta chłopaka, który pomógł mi wstać. Patrząc za jego źródłem dostrzegłam wir rudych włosów, pod którymi kryła się mała, drobniutka dziewczynka, nadbiegająca od strony ogrodu, jak mi się zdawało. Wpadł prędko przez bramę placu i stanęła przede mną wodząc wzrokiem między mną a Elliotem, a była raczej w jego wieku. Teraz dostrzegłam szczegóły, miała na sobie ładną, schludną czerwono-różową sukienką z ozdobnymi kokardkami i śmieszna torebeczkę przewieszoną prze ramię. Wyciągnęła ręka najpierw do Elliota, który odkleił się ode mnie, gdy tylko ja usłyszał, mówiąc:
- Cześć, jestem Clov Sunog. – Potrząsnęła jago dłonią, potem moją, a gdy tylko się dotknęłyśmy buchnęła para, a dłoń mnie zapiekła.- Ogień to właśnie ja, przepraszam- ćwierkała dalej.- Jestem Filipinką, a wy? Skąd jesteście?
- Hej, nazywam się Lorren FrostyBlast, a to mój brat Elliot- odrzekłam z lekka oszołomiona otwartością tej kruszynki.- Oboje jesteśmy Amerykanami.
- Gdzie jest Antaniasz?!- ponowił pytanie Andy, już na maksa rozłoszczony.- Gdzie jest Jassy?!
- No wiesz- odezwał się na to ten drugi.- Jassy skończyła szkolenie…wczoraj i PUF! W magiczny sposób już nie jest uczennicą, więc Antaniasz wybył stąd wraz z nią na okres próbny, zanim rozpocznie normalne życie wśród śmiertelników. Z resztą znasz procedury…
- Co?! Jassy już z nami nie ma!- wrzasną Andy.- Nie mogłem się z nią nawet pożegnać?!
        Nie miałam pojęcia o kim była mowa. No jasne, o uczennicy… byłej uczennicy, ale czemu Andy się tak złościł, choć w sumie on zawsze się złości. Clov zrzedła mina, płowy brunet nadal tkwił w tym samym miejscu z założonymi rękami i spoglądał beznamiętnie na roztrzęsionego Andy’ ego.
- Stary, wiem, jak się czujesz- zaczął drętwym głosem, pozbawionym wszelkich emocji.- To straszne stracić swoją partnerkę do tańca, wiem.
           Nie zrozumiałam wtedy tej docinki, dopiero po pewnym czasie dowiedziałam się, że Andy, tak jak ja miłuję muzykę i śpiewanie, tak on uwielbia taniec. Nie wyglądał na tancerza. Okazało się jednak, że Antaniasz wspiera się magią i w miarę możliwości zapewnia nam nie tylko utrzymanie, lecz sprzęty, które pozwolą nam rozwijać swoje pasje i talenty. Ja śpiewam, Andy tańczy i jak się okazało tańczy wszystko jak leci, hip-hop, taniec nowoczesny i wszystkie jego odłamy oraz taniec towarzyski (widać tańczył go z ową Jassy, której nie dane było mi poznać). Chyba tylko nie praktykuje baletu…ale tego na pewno nie wiem.
- Dobrze wiesz, że była kimś więcej niż tylko partnerką do tańca!- ryknął na niego Andy. Tamten w dalszym ciągu stał nieugięty i wzruszył tylko znudzony ramionami. Clov wytrzeszczała oczy w przerażeniu. Ja nie wiedziałam jak się miałam zachować, czy z tego mogła wyniknąć jakaś bójka? Miałam załagodzić sytuacje? Próbować ich rozdzielić? Odzywać się w ogóle? Mogłabym pogorszyć napiętą sytuację?
- Popatrz na to z drugiej strony- odezwał się brunet, podkasując rękawy koszuli.- Jesteś najstarszy, Antaniasza nie ma, na dobre kilka tygodni, obejmujesz dowództwo, a za niecały rok kończysz szkolenie i dołączysz sobie do Jassy. Jeszcze jakiś problem?
- Nie- przecedził przez zęby. Perspektywa kontrolowania nas wszystkich pod nieobecność Mistrza chyba przypadła mu do gustu. Już sobie wyobrażałam jakie piekło mi zagwarantuje…
Wtem odwrócił się do mnie i pociągnął mnie za rękę, po czym szepnął mściwym tonem do ucha:
- A ty śnieżynko, pamiętaj kto jest ulubieńcem Antaniasza. Możesz się starć, a i tak nie wskoczysz na moje miejsce przez najbliższy rok. Dopilnuje tego.
- Już startujesz do następnej- rzucił kolejną ripostą ponurak. To było sprzeczne: jego mina i raczej smętne usposobienie i to jak zręcznie odgryzał się Andy’ emu. Mogłabym go polubić, gdyby nie to, że emanował odpychająco aurą.
- Zamknij się i idź pobrzdąkać na fortepianie, czy tej swojej zakichanej perkusji!- huknął na niego rozjuszony Andy, a w oddali zagrzmiało, jak dla podkreślenia jego słów.
- Brzdąkać to ja mogę na gitarze- odparł zimno. Jednak jeszcze bardziej zaciekawiła mnie jego osoba. Czyżby był muzykiem? Dopiero teraz zauważyłam, że z tylnej kieszeni jego spodni wystają pałeczki. Ciekawe, ciekawe…
- Na czym grasz?- wyrwało mi się pytanie, które w jakimś stopniu wyładowało napiętą atmosferę.
- Na wszystkim, czym się da- odrzekł niewzruszony przenosząc wzrok na mnie.
- A w szczególności na nerwach- dorzucił Andy patrząc na nas chmurnym wzrokiem.
- Dla ciebie, Andy, wszystko- warknął tamten i po raz pierwszy zobaczyłam na jego twarzy emocje, mianowicie: złość.- W szczególności gram na fortepianie, skrzypcach, flecie, gitarze akustycznej i elektrycznej, perkusji…
- Właśnie, walisz bezsensu po bębnach najczęściej o trzeciej nad ranem!- syknął Andy.
- Jak już powiedziałem, dal ciebie wszystko- odparł z nienaturalnym spokojem. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że nawet nie wiem jak ten koleś ma na imię.- A i lubię czasem pograć na harmonijce.- Dodał wyciągając przedmiot z kieszeni.- W szczególności, gdy mam doła.
- Grasz na niej codziennie.- zwrócił uwagę Andy. Chłopak machnął lekceważąco w odpowiedzi ręką. Andy pokiwał głową z dezaprobatą i poszedł sobie nadal kipiąc ze złości.
- Gdzie tak lecisz?- krzyknął za nim brunet.- Ej, Andy, bo tutu ci z tyłka spadnie!
           Zachichotałam, Clov i Elliot także. Tutu to rodzaj spódniczki baletowej.
- Fajny jest- przesłała mi Lexi w myślach.- Powinnaś się z nim zaprzyjaźnić.
- Jasne- burknęłam w odpowiedzi.
           Nagle zagrzmiało, a nad głową bruneta pojawiła się mała burzowa chmurka, z której padał deszcz. Chłopak spojrzał na nią wymownie, po czym z powrotem utkwił swoje mętne spojrzenia w Andy’ m. Ziemia pod nogami oddalającego się blondyna zafalowała, a Andy przewrócił się jak długi na chodnik.
- Dzięki! – zawołał do niego młody muzyk, już cały ociekający wodą.- Właśnie miałem brać prysznic!
- TONY!!!- zawył mściwie Andy dźwigając się z ziemi. Uuu... czyli tak ma na imię ten facet.
- Powiem to po raz kolejny: dla ciebie wszystko, stary!- wrzasnął za nim. Jednak ani razu się nie zaśmiał. Nawet kąciki jego ust się nie uniosły. Ma jakąś wadę szczęki, czy co, że nie może się uśmiechać? Nawet nie okazał zadowolenia, z tego, że wygrał potyczkę z Andy’ m, który wstał ze złością i oddalił się do ogrodu, znikając mi z pola widzenia.
- Nie przejmuj się nim- zwrócił się do mnie Tony, znowu przybrawszy tą swoją kamienną minę.- Ja się z nim użeram od trzech lat. Jak już słyszałaś nazywam się Tony. A właściwie Antony di Terra, ziemia.
- To wyjaśnia, czemu jest taki ponury- zauważył Elliot telepatycznie.
- Miło mi, Lorren FrostyBlast, lód i woda. – Wyciągnęłam do niego rękę. Spojrzał na moją dłoń posępnie i nie ufnie. W końcu jej nie uścisnął, więc opuściłam ją z zażenowaniem.
- A ja jestem Elliot, powietrze- dodał mój braciszek, ale nie poszedł w moje ślady i nie wyciągnął ręki.
- Również FrostyBlast, jak mniemam- odrzekł Tony i spojrzał w górę, mrużąc oczy, na chmurkę, która wciąż nad nim wisiała, strzepał włosy.- Witamy, w Szkole Antaniasza, choć zapewne nie takiego powitania się spodziewaliście. Pozwólcie, że was zostawię i spróbuję się pozbyć tej chmury. Clov, oprowadź nowicjuszy- polecił dziewczynce i nawet na nią nie spojrzał. Nie zaszczycając nas więcej swoim dobijającym wzrokiem, oddalił się moknąc.
- Oni zawsze tacy są?- zapytał Clov Elliot, gdy Tony był już poza zasięgiem słuchu.
- Przeważnie. Musicie im wybaczyć- odpowiedział dziewczynka.- A teraz chodźcie, pokażę wam nasz Ośrodek.
          Poprowadziła nas szeroką ścieżką, którą przybiegła, a ja przez chwilę, dotąd aż nie doszłam do muru, rozmyślałam o tym, jakich to będę mieć… a raczej już mam, cudownych sąsiadów. 

_________________________
Mam nadzieję, że zabardzo was nie przynudzam ;*

44 komentarze:

  1. Nie, nie przynudzasz. Fajny pomysł z tą spódniczką ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobrze. Miło mi ;) A zapomniałam cię uprzedzić, że nie zdążyłam jeszcze sprawdzić błędów w tym i kolejnych rozdziałach, więc może być ich multum. (W tym opo znalazłam już wczoraj kilka, ale nie zdążyłam nanieść korekty, bo wysiadł mi internet)

      Usuń
    2. Spoko... będę miał co wytykać :P

      Usuń
    3. Ha, ha! Bardzo śmieszne, Sagi! ;) Ale, fakt, na pewno coś znajdziesz. W końcu tobie nic ci nie umknie:P

      Usuń
    4. Na przykład Twój komentarz :P "tobie nic ci nie umknie" :D czemu tu nie ma łapek w górę? :D
      Postaram się aż tak nie czepiać

      Usuń
    5. Kurde, Sagi, czemu ty jesteś taki spostrzegawczy?!
      To akurat dlatego, że najpierw miało być: Nic ci nie umknie, a potem zmieniłam na Tobie nic nie umknie.
      Zadowolony z tej korekty?

      Usuń
    6. Aj Freedom, nie bulwersuj się :P Sagi właśnie taki ma charakter ;)

      Usuń
    7. Enough, ja się wcale nie bulwersuje, tak!!!

      Usuń
    8. Okey, okey...(jasssne...)

      Usuń
    9. Za co? Nie, no spoko :) Sagi, proszę Cię, nie przejmuj się moimi reakcjami. Najlepiej nie zwracaj na mnie uwagi...
      Bo, ja mam dosyć ciężki charakter. Jestem strasznie niecierpliwa (prawda, Enough?) wybuchowa oraz jak twierdzi moja mam nazbyt buntownicza... (chociaż posiadam jakieś tam pozytywne cechy... tak myślę...) :S

      Usuń
    10. Na pewno jakieś masz ;)

      Usuń
    11. Masz mnostwo pozytywnych cech, a negatywne posiadasz, gdyz bez nich bylabys zbyt idealna, a kazdy musi miec swoje wady :)

      Usuń
    12. Ja np jestem bardzo nespokojna, latwo sie denerwuje, czasami jestem bardzo wkurzajaca, pyskata upierdliwa i stanowcza :)

      Usuń
    13. Upierdliwy to ja jestem :P

      Usuń
    14. Ta, Enough... ta twoja stanowczość, jak się uprzesz to koniec ;)
      A, Sagi, nie jesteś znowu taki upierdliwy, może lepiej byłoby to określić szczery i rzeczowy ^_^

      Usuń
    15. Nie ma za co ;) Wnioskując po twoich wypowiedziach mogłabym wymienić jeszcze więcej twoich pozytywnych cech :) Masz ich trochę.

      Usuń
    16. Freedom po samych komentarzach pozna człowieka ;)

      Usuń
    17. Ciekawe czy domyśliłaby się że to ja, gdybym zaczął komentować z innego konta? ;)

      Usuń
    18. Tego nie wiem... możliwe... Ale serio tak uważam ;) A przynajmniej odniosłam takie wrażenie o tobie...ale wiesz, mogę się zawsze mylić. Wymienić ci kilka przykładów twoich dobrych cech, hm? :P

      Usuń
    19. Z chęcią o nich poczytam :P

      Usuń
    20. Oj, wiem Enough, że akurat ciebie bardzo intryguje to co mam do powiedzenia w tej sprawie.
      Więc, Sagi, pierwsze co mi się nasunęło, gdy poczytałam twoje komenty- nie jesteś chamem, to na pewno. Okazujesz niejaką wyrozumiałość w stosunku do naszych błędów, więc gdy czytam twoje uwagi mogę przyjąć je spokojnie (mam pewność, że nie zjedziesz mnie tak, że się przez tydzień nie będę mogła pozbierać), co od razu pociąga za sobą życzliwość i optymizm. Jesteś kulturalny i miły (żeby nie pisać ugrzeczniony) co potwierdzasz pisząc np. wasze, tobie itd. z wielkiej litery (ja nigdy o tym nie pamiętam). Jak już wspomniałam wyżej, jesteś szczery i rzeczowy oraz według mnie zabawny. Tego już nie umiem racjonalniej uzasadnić, ale wydałeś mi się...hm, nie wiem nawet jak to określić... wrażliwy???
      Coś się rozpisałam, a miało być tylko kilka przykładów :)

      Usuń
    21. Ah, Freedom...już ty wiesz, co ja o tym myślę, nie będę Sagi'ego wprowadzać w nasze tajemnicze rozmówki (hihi ;D).

      Usuń
    22. Enough?
      Tak, dobrze wiem (aż za dobrze) co ci siedzi w tej twojej głowie... Czasem jesteś gorsza od mojego księdza XD

      Usuń
    23. Dziękuję Freedom :3
      Przepraszam za moją (jakże króciutką) nieaktywność, ale nie miałem za bardzo czasu... Prawdopodobnie znowu zacznę się udzielać w ferie ;)

      Usuń
    24. Spoczko :)
      Nie wierzę, że to piszę, ale szczerze- brakowało mi tych twoich uwag i komentarzy ;) Zrobiło się tak pusto, kurcze, odniosłam wrażenie, że ludzie wolą czytać nasze rozmowy w komentach, niż same opowiadania, bo gdy ciebie zabrakło liczba odbiorców uszczupliła się o połowę...:/

      Usuń
    25. Może to ja byłem tą połową bo mam aż tyle kont? :P

      Usuń
    26. A obiecany fanart (czy fan art?) w przygotowaniu ;) Nie wiem, jak to się stało, ale miałem dzisiaj trochę czasu i skoczyłem kilka stron do przodu. Jak tak dalej pójdzie to może uda mi się skończyć go przed feriami :D Bo na razie przedkładam pracę nad nim nad czytanie Waszych opowiadań... Mam nadzieję że się nie obrazicie?

      Usuń
    27. Może...Choć wątpię byś był ponad setką odbiorców w USA ;)
      Z niecierpliwością czekam na twoją jednorazówkę ;D
      P.S.
      Za co miałybyśmy się obrazić? Wytłumacz mi to, bo o tej godzinie (22:30) nie myślę już trzeźwo...

      Usuń
    28. Nie ważne... chyba nikt nie myśli trzeźwo ;)

      Usuń
    29. A tak właściwie, Freedom, czemu Enough tak bardzo interesuje, co masz do powiedzenia w tej sprawie? ;)

      Usuń
    30. Hm... Po naszej pewnej rozmowie, Enough wyobraża sobie, że...
      Albo, wiesz, może sam ją o to zapytaj? :)

      Usuń
    31. Hm... Może to i dobry pomysł? :)

      Usuń
    32. Zapytaj, zapytaj :) Jestem ciekawa jak ci to wytłumaczy, bo szczerze powiedziawszy, sama nie wiem, czemu się tak uwzięła ;) Tylko się domyślam...

      Usuń
    33. A ja się domyślam że powie coś w stylu "nieważne", "nieprawda" albo "nie!" :D

      Usuń
    34. No, tak to cała Enough ;P Coś czuję, że się nigdy nie dowiesz. Chociaż jak ładnie ją poprosisz lub będziesz nachalny, jak...dobra, nie będę pisać kto, to może ci powie

      Usuń
    35. Jak będę chciał to wszystko od niej wyciągnę ;) Prawdę czy kłamstwo - tego już się nie dowiem, ale zawsze coś będę wiedział :P

      Usuń
    36. Sagi nie powiem ci i tak;) Freedom naprawde tego nie chcesz...wiesz, co ja bym mu nagadala...

      Usuń
    37. Nooo... w sumie, to wolałabym żebyś milczała...
      Przepraszam, Sagi :/

      Usuń
    38. Szkoda... lubię wiedzieć o rzeczach które mnie dotyczą... :c

      Usuń