niedziela, 2 lutego 2014

Rozdział 12 od Esper ,,Podróż do Szkoły Antaniasza''

Nie spytałam nawet chłopaków, czy słyszeli ten głos. Znałam już odpowiedź i raczej nie poprawiła ona mojego samopoczucia.
- Postanowione- powiedział Pablo, wrzucając papier śniadaniowy po kanapce do ognia. Oparł się plecami o ścianę jaskini i przeniósł swoje zmęczone spojrzenie na mnie.- Twój wilk poprowadzi nas do Szkoły Antaniasza.
Zarzucił na głowę kaptur i zamilkł.
Spojrzałam pytająco na Kayal'a, lecz ten tylko wzruszył ramionami. Położył się za ziemi, wiercąc się ,zapewne czując wbijające mu się w plecy kamyki, aż wreszcie znieruchomiał.
Dokończyłam swoją kanapkę. Zmięty papier wrzuciłam do ognia, a płomienie buchnęły w górę. Z zaciekawieniem oglądałam języki ognia, które prawie sięgały stropu groty. Moi towarzysze postanowili uciąć sobie drzemkę, pozostawiając mi czuwanie przy ognisku. Bez słowa zamknęli oczy i pogrążyli się w błogiej krainie snu. Nie zrozumiałam ich zachowania; może chcieli pozostawić mnie samą sobie o i moim przemyśleniom...
Poczułam na sobie czyjś wzrok. Kayal i Pablo spali, więc...On. Niepewna, przekręciłam głowę i od razu napotkałam głębokie, czarne oczy wpatrujące się we mnie. 
Nie bój się- rozbrzmiało w mojej głowie.
- Ty...ty...- zająknęłam się. Nie potrafiłam ubrać w słowa tego, co w tej chwili mnie nurtowało. Spuściłam wzrok i wpatrzyłam się w ziemię, jednak dalej czułam na twarzy lekkie mrowienie, znak, że ktoś mnie obserwuje. To zwierzę w pewien sposób mnie intrygowało, ale też onieśmielało. Promieniowało taką potęgą, majestatem, jakiego jeszcze nie spotkałam u żadnego gatunku. 
Nie bój się spojrzeć- rozległ się ponownie głos.- Nie bój się spojrzeć w przeszłość.
Pomimo tego, że wcale nie chciałam słuchać wilka, znów zagłębiłam się w jego czarnych oczach. Zatraciłam się w nich i poczułam, jak powoli odpływam...Świat wokół mnie ogarnęła ciemność.
- Łaaa!- rozniósł się po domu krzyk dziecka.
- Spokojnie, ciii- W jednym z pokoi mężczyzna kołysał dziecko w ramionach.- Nie płacz, Esper. Mam dzisiaj dla ciebie pewną niespodziankę.
Pomimo swojego wieku, mała dziewczynka jakby zrozumiała słowa człowieka i uspokoiła się. On odłożył ją na kołderkę leżącą na ziemi i wyszedł z pokoju. Dziecko czekało cierpliwie, lekko się kołysząc. Mężczyzna wrócił niosąc na rękach psa, chyba husky'ego.
Jednak wbrew pozorom nie był to zwykły domowy zwierzak- pod magiczną osłoną krył sierść śnieżnobiałego wilka, a wyimaginowany wygląd podarowała mu wyrocznia Angelo, aby łatwiej poruszał się wśród śmiertelników i mógł być bliżej swojej Nadnaturalnej.
Mała Esper była zachwycona. Klaskała w rączki, a z jej twarzy nie znikał szczery uśmiech. Mężczyzna położył psa obok niej na podłodze, a zwierzę od razu polizało dziewczynkę po policzku. Z gardła dziecka wydobył się pisk zachwytu.
- To dla ciebie, z okazji twoich pierwszych urodzin.- Mężczyźnie łza zakręciła się w oku.- Dopiero kilka tygodni temu cię zaadoptowaliśmy, a już czuję, jakbyś była częścią naszej rodziny od zawsze.
Nagle w drzwiach pojawiła się wysoka smukła kobieta o brązowych włosach do ramion i przenikliwie błękitnych oczach. Na widok wzruszonego męża i rozbawionej córeczki po jej twarzy rozlał się błogi uśmiech. Była szczęśliwa, że wreszcie zdołała utworzyć szczęśliwą i kochającą się rodzinę. Miała nadzieję, że będą razem aż do końca. 
Łapczywie zaczerpnęłam powietrza. Moje płuca wypełniał dwutlenek węgla, który jak najszybciej chciał wydostać się na zewnątrz. Spróbowałam uspokoić oddech.
- Spotkaliśmy się już kiedyś- powiedziałam, nadal oddychając ciężko.- Teraz wyraźnie to pamiętam. To było u mojej pierwszej rodziny zastępczej w Polsce.
- Masz racje- rozległ się w mojej głowie donośny głos wilka.- Byłem przy tobie, dopóki nie zostałaś przeniesiona. Jestem twoim towarzyszem.
Mój mózg zalała fala myśli. Nie rozumiałam, czemu nie pamiętałam zwierzęcia, z którym powinnam być związana silną więzią. Nie miałam też pojęcia, czemu straciłam kontakt z wilkiem, kiedy wyjechałam; czemu nie podróżował ze mną. Zawsze przez te wszystkie lata marzyłam o tym, żeby mieć przy sobie kogoś, kto będzie mnie wspierał, troszczył się o mnie...albo żeby po prostu był blisko. Myślałam, że taki ktoś nie istnieje, bo od niepamiętnych czasów byłam tylko ja i moja moc, od której za nic w świecie nie mogłam się uwolnić.
Teraz zauważyłam, że coś takiego jest możliwe, a ktoś, kto miał być moim towarzyszem, stoi przede mną.
Polska rodzina zatrzymała mnie u siebie, ponieważ mówili, że zapłacili za mnie dużo i a pozbywając się Ciebie z domu, nie mogli również pozbyć się mnie- wtrącił się wilk.- Nie łatwo jest znaleźć osobę, która może być w każdym miejscu na świecie.
- Rozumiem- szepnęłam.
Połóż się spać- przesłało mi w myślach zwierzę.- Będę czuwać.
- N-nie...- zająknęłam się, wciąż nie dowierzając, że znalazłam towarzysza.- Wolę nie mieć snów.
Sny to nieodłączna część odpoczynku- odrzekł.- Aby wypocząć musisz pogrążyć się w błogiej ciszy i pozwolić snom Cię ogarnąć.
Pomimo tego, że zwierzę przemawiało tylko w moich myślach, czułam, że ton jego głosu nie znosi sprzeciwu. Zgarnęłam plecak sprzed ogniska, wyciągnęłam z niego butelkę wody i już miałam chlusnąć cieczą w ognisko, kiedy...no właśnie. Warto by było zachować potrzebne rzeczy na podróż, nie wiadomo jak długą. Odłożyłam butelkę do plecaka, który następnie zamknęłam i położyłam przy ścianie jako poduszkę pod głowę. Teraz pozostał problem ogniska. Westchnęłam i z niechęcią uwalniając moc, przyłożyłam dwa palce do najbliższego patyka, który był częścią stosiku. Lód zaczął pełznąć w górę, ogarniając wszystko po kolei. Ogień wygasał, ustępując miejsca potędze wody- zostały tylko iskry, które polatywały pod sklepieniem jaskini. Osunęłam się na ziemię, opierając głowę na plecaku. Czułam miliony małych kamyczków, wbijających mi się gdzie popadnie. Przekręciłam się na drugi bok i zwinęłam w kłębek; część odłamków skalnych potoczyła się kilka milimetrów po ziemi. Przymknęłam powieki, czując na sobie wzrok wilka, włosy opadły mi na twarz. Z rezygnacją zagłębiłam się w ciemność, która po chwili zaprowadziła mnie w zupełnie inne miejsce.
Stałam na statku, wokół mnie rozciągało się błękitne morze. Słońce, które już prawie było w najwyższym punkcie na niebie, odbijało się w gładkiej tafli wody. Rozejrzałam się po pokładzie. Statek wyglądał niczym jeden ze średniowiecznych filmów; duży kadłub, żagle, maszty... i wszystko z drewna. Na pokładzie było pusto- podejrzewałam, że powodem było grzejące niemiłosiernie słońce;  jedyną osobą oprócz mnie był jasnowłosy chłopak, opierający się o burtę statku naprzeciwko mnie. Podeszłam bliżej niego, jednak ten nawet nie drgnął; nieobecnym wzrokiem wpatrywał się w morze. Przyjrzałam mu się z bliska. Miał duże, zielone oczy, w uszach mnóstwo kolczyków z czego jeden był duży i w kształcie klepsydry, pojedyncze kosmyki włosów pozaplatał w małe warkoczyki; na palcu widniał duży pierścień.
Zamachałam mu ręką przed twarzą, lecz chłopak nie zareagował. Stwierdziłam, że mogę być czymś w rodzaju ducha, zjawy, która jest niewidoczna dla ludzi. 
Panowała cisza, lecz nagle zmącił ją głos:
- Tylko woda, woda i woda- mruknął chłopak, stojący obok mnie. Jego barwa głosu była niezwykła- taka ciekawa, nigdy w życiu takiej nie słyszałam.- Chciałbym wreszcie stanąć na lądzie- westchnął.
Zauważyłam, że trzyma w ręku jakiś przedmiot- okazało się, że to kawałek kory drzewa. Chłopak nieświadomie obracał ją w rękach, co jakiś czas przesuwając palcem po chropowatej powierzchni.
- Cholerny statek- zaklął.- Wolałbym już, żeby zatonął. Przynajmniej można by było odszukać ziemię, a nie tkwić tu bez celu.
Z grymasem na twarzy zamachnął się i rzucił korę drzewa daleko w morze. Odwrócił się tyłem do tafli wody, oparł łokcie na burcie i odchylił głowę do tyłu. Kolczyk w kształcie klepsydry zakołysał się przy jego uchu.
- Rozwinąć żagle!- ryknął ktoś na pokładzie.- Bogowie zesłali nam wiatr, łapcie go! Zwrot przez sterburtę i płyniemy do domu!
Nie zlokalizowałam osoby, która mogła wypowiedzieć te słowa, gdyż wokół mnie zaroiło się od ludzi rozwijających żagle, ciągnących za liny, a nawet czyszczących pokład.
Pomimo ogólnego rozgardiaszu młody chłopak nadal stał w tym samym miejscu. Jego wzrok przenosił się z jednej osoby na drugą. W końcu zrezygnowany ruszył pod pokład, a ludzie, których mijał, ustępowali mu drogi, lekko kiwając głowami.
- Wstawaj.
Przetarłam oczy i spróbowałam skupić się na tym, gdzie się znajduję. Jeszcze przez chwilę miałam przed sobą obraz blondwłosego chłopaka na statku. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że jestem w jaskini, że pewnie jest już ranek i rozpoczniemy wyprawę do Szkoły Antaniasza. Niedawno przebyty sen odpłynął w dalszą część mojej świadomości.
Usiadłam i od razu się skrzywiłam- odpoczynek na twardym podłożu pozostawił po sobie ślad. Rozmasowałam ręką plecy, a następnie wstałam. Biały wilk leżał niedaleko mnie z głową schowaną między łapami. Pablo ,,krzątał się'' po grocie zbierając nasze rzeczy i pakując plecaki. Zwęglone szczątki ogniska walały się po ziemi, najwidoczniej rozgrzebane, by z powrotem nie zapłonęły. Odczuwałam tylko brak jednej osoby.
- Gdzie Kayal?- rzuciłam pytanie w przestrzeń, oczekując na nie odpowiedzi. Nic. Zero. - Pablo?- zwróciłam się do chłopaka, przeciągając ostatnią literę. Odwrócił się w moją stronę.- Gdzie Kayal?- ponowiłam pytanie.
- Poszedł sprawdzić teren- odparł.- No wiesz, czy przypadkiem nie kręcą się tam wilki Lyx'a.
- Co?- zapytałam, niezbyt rozumiejąc zachowanie Nadnaturalnego.- A ten tutaj wilk nie mógł się rozejrzeć? Przecież Kayal jest bardziej widoczny wśród śniegu, jest wolniejszy niż wilkołaki, a w dodatku ma na sobie tylko krótkie spodenki, T-shirt i wychodzi na śnieg.
Pablo wzruszył tylko ramionami i powrócił do sprzątania. Westchnęłam i przewróciłam oczami. Czy oni naprawdę są tacy głupi?
Po chwili do jaskini wpadł zmarznięty Kayal. Miał zaczerwienione nogi, ręce i twarz, ubranie i włosy obsypane śniegiem, ale poza tym był uśmiechnięty. 
- J-j-j-jest dobrze- szczękał zębami.- W pobliżu jaskini nie ma żadnych zwierząt, nawet tych pozornie dobrych.
- Nie przyszło ci do głowy, żeby nie wychodzić na taki mróz?- zapytałam. Chłopak wzruszył ramionami.
- W takim razie zbierajmy się- stwierdził Pablo, na którego obecność do tej pory nie zwróciłam uwagi; był nienaturalnie milczący.
- Ekhem, przepraszam?- zwróciłam się do niego. Czy on naprawdę jest taki głupi?- Nie zauważyłeś przypadkiem, że jesteśmy ubrani jak na lato, a wokół nas panuje zima?
Zamrugał kilkakrotnie oczami. Nie odpowiedział.
- Kayal, nie mógłbyś załatwić nam jakichś iluzji ubrań?- spytałam chłopaka. Ten rozcierając sobie ramiona, odparł:
- Mógłbym je stworzyć, ale nie wiem, czy chroniłyby przed zimnem jak normalne rzeczy.
- Chociaż spróbuj- poprosiłam.
Nadnaturalny zamknął oczy i wyrównał swój oddech. Uniósł ręce ku górze. Po chwili powietrze przed nim zamigotało i zmaterializowało się przed nim kilka par ubrań. Podeszłam bliżej, kiedy chłopak pochylił się nad stertą rzeczy i zaczął je przeglądać. W końcu podał mi ocieplane spodnie, długi niebieski szalik, czapkę z gigantycznym pomponem i czarną kurtkę. Chwyciłam rzeczy i powędrowałam w głąb groty, aby się przebrać. Po kilku minutach wróciłam z powrotem i zaproponowałam chłopakom, bym wyszła na zewnątrz i przekonała się, czy iluzje ubrań są tak dobre jak ich prawdziwe odpowiedniki. Zgodzili się.
Zrobiłam krok stawiając nogę na śniegu i prawie mnie zmiotło. Dął tak silny wiatr, że ledwo co trzymałam się na nogach. Z początku zapomniałam w ogóle, po co wyszłam z jaskini, która wydawała mi się teraz niezwykle przytulna. Skupiłam się na swoim zadaniu. Kayal perfekcyjnie wykonał swoją robotę- kurtka i spodnie nie dopuszczały zimna do mojego ciała, a szalik i czapka dodatkowo ocieplały szyję i głowę.
Z pewnym trudem wróciłam do środka, aby zdać raport chłopakom, że bezpiecznie możemy wyjść na zewnątrz, nie martwiąc się przy tym o przemarznięcie.
Zastałam ich siedzących na ziemi naprzeciwko wilka. Podeszłam bliżej i potrząsnęłam ich za ramiona- nie zareagowali. Gdybym zrobiła to mocniej, pewnie zwaliliby się bezwładnie na ziemię.
- Co się z wami dzieje?- spytałam.- Mieliśmy już iść.
- Nie przeszkadzaj im- rozległ się w moich myślach głos wilka.- Są w transie, jeśli ich wybudzisz nie ręczę za to, co mogą ci zrobić.
- Jesteś sprawcą tego wszystkiego?
Już myślałem, że nie zapytasz. Odpowiedź jest prosta- tak.
________________

Długo myślałam nad tym czy dodać ten rozdział na bloga. Jest on wyjątkowo kiepski, gdyż po prostu gram na czas i wymyślam, co mi przyjdzie do głowy z powodów, których wam zdradzić nie mogę (buahaha, jestem okropna!)
Mam teraz jednak wenę na na jednorazówkę, dlatego w najbliższych dniach spodziewajcie się takowej ode mnie ^>^

Pozdrawiam

Wasza
Enough

15 komentarzy:

  1. Co ty gadasz? Jaki kiepski? Jest świetny! Jeden z lepszych! Bardzo ładny naprawdę. Nic dodać, nic ująć! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Nawet nie wiesz jak miło jest mi czytać te słowa, fajnie że komuś podoba się to, co tworzę :*

      Usuń
  2. Ha! Widzisz, Enough! Nie tylko ja tak sądzę, Szalona romantyczna także to potwierdziła! :) Więc tak, jak powiedziałam: rozdział nie wnosi kolosalnych zmian (i dobrze, bo za szybka akcja, to też nie jest wyjście), ale jest genialny sam w sobie! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Freedom, dzięki ;) Cóż ma się to coś...nie no żartuję ;D
      Jeszcze raz dziękuję wam (szalona romantyczna i Freedom) za te miłe słowa<3

      Usuń
  3. Enough, nie zapominaj o mnie! Mi też podoba się to co piszesz ;) No patrz, nie piszę już pierwszy komentarzy, więc nie ma co pisać, bo wyżej powiedziano, co jest do powiedzenia. W skrócie i moim stylu: fajne opowiadanie ;)
    Ale niebyłbym sobą, gdybym się czegoś nie doczepił. "- Spotkaliśmy się już kiedyś- powiedział, nadal oddychając ciężko.- Teraz wyraźnie to pamiętam. To było u mojej pierwszej rodziny zastępczej w Polsce." - kto to powiedział? Zgaduję że Esper, ale tak nagłe przejście do narratora trzecioosobowego i zmiana rodzaju na męski trochę miesza.
    I druga rzecz. "Na pokładzie nie było pusto- podejrzewałam, że powodem było grzejące niemiłosiernie słońce; jedyną osobą oprócz mnie był jasnowłosy chłopak [...]" - to w końcu nie było pusto czy było? Ja nie zrozumiałem czy jedna część zdania wyklucza drugą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy okazji przepraszam że ciągle się czegoś czepiam :(

      Usuń
    2. Wielki powrót Sagi' ego! ;)
      Wiesz, jakoś ostatnio brakowało mi twoich komentarzy. Ale możliwe, że odniosłam takie wrażenie, bo nareszcie nie tylko ty komentujesz :D

      Usuń
    3. Trzeba było ludziom pokazać jak się komentuje. Zastanawiałem się, czy nie wrzucić takiego tutoriala na yt :P
      No i widzisz? Trochę cierpliwości wystarczyło ;)

      Usuń
    4. Taaa...Cierpliwości...!!! Zawsze mi jej brakuje :P

      Usuń
    5. Mi na szczęście tylko przeważnie ;)

      Usuń
    6. Tja moje błędy...Ta wypowiedź jest Esper, drobna literówka. A co do ,,pustki na pokładzie'' to najpierw miałam napisać, że nie było ludzi, a potem, że było pusto i wyszło coś takiego ;)

      Usuń
    7. Takie banalne błędy są najgorsze bo czasem trudno je samemu wyłapać :c

      Usuń
  4. Oooo! No i już wiem co to za wilczek ;3
    Co się takiego stało, że ta rodzina zastępcza ją wywaliła? Przecież wyglądali na... dobrych :C
    Szłucham? ;_; to co on im zrobił przepraszam, hę? Co ten wilk? A oni co widzą? I czemu jeśli by ich wybudziła z transu, to mogliby jej coś zrobić?
    Przynajmniej mają ubrania ;c
    A ja mam pytania... I NIE MAM ROZDZIAŁU! a już się uzależniłam... w takim wypadku dodaj go szybcikiem, bo teraz mam duuuużo czasu, to mogę siedzieć i czytać :33 Aaaa rozdział genialny! Nie wiem czemu mówisz, że kiepski i w ogóle :C świetny jest! Pragnę więcej ;3 a wilczek mi się podoba i z chęcią też bym sobie takiego wynajęła :3 *można odkupić? *w**
    Ściskam!
    (I CZEKAM)
    ~ no-rules-in-my-world.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy dobrze widzę że przeczytałaś to wszystko w 3 dni?! o.O Mi to zajęło kilka tygodni...

      Usuń
    2. Kwas odpowiadam ci w jednym długim komencie xD:
      Ty teraz masz dużo czasu, a ja wręcz przeciwnie bo właśnie skończyłam ferie (:/) i zaczynam znów nudną szarą szkolną rzeczywistość. Dzięki ci za wszystkie pozytywne i w ogóle za wszyściutkie komentarze, bo bardzo podniosły mnie na duchu i podpowiedziały, że jednak mam dla kogo pisać, bo niektórym podoba się to, co piszę :)
      Twój blog postaram się nadrobić za tydzień w piątek (choć nic nie obiecuje...) chociaż bardzo bym chciała już go przeczytać!!! Ale niestety...
      Chyba wyrobię się z rozdziałem na za tydzień tak więc możesz być spokojna, choć nie oczekuj za wiele, bo ja sama nie wiem, co może się dalej wydarzyć ^-^
      A wilk zostaje u mnie! :3

      Usuń