niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział 14 od Esper ,,Podróż do Szkoły Antaniasza''

 - Em..- zaczęła dziewczyna.- To mój… pies. Wabi się Lexi.
- Pies?- zdziwił się Pablo.- A to nie wilk?
- No, może wygląda na wilka- stwierdziła.- Ale to pies.
Pablo zbliżył się do zwierzęcia i pogłaskał je. Wilk zawarczał, lecz po chwili zamruczał z uciechy. Zauważyłam, że przy pierwszym dotyku ,,psa’’ oczy Pabla zajaśniały zielonym blaskiem. Trwało to ułamek sekundy, ale i tak nie umknęło mojej uwadze. Zastanawiałam się, czy Lorren to widziała… Mogłaby wziąć nas za dziwaków.
Pablo nie dał po sobie poznać, że przez tą chwilę ,,coś widział’’, ale kiedy oderwał się od wilka, szepnął mi na ucho:
- To towarzysz.
Posłałam mu pytające spojrzenie, a ten przewrócił oczami. Nic nie odpowiedział.
Nastała krępująca cisza. Żadne z nas się nie odzywało.
- Jesteś Nadnaturalna- szepnął chłopak.
Lorren podniosła na niego szeroko otwarte oczy.
-A ty?- spytała również cicho.
 - Ona jest- odpowiedział już głośno, wskazując na mnie.
Nie wierzyłam własnym uszom; jak on mógł tak po prostu powiedzieć jej kim jestem?! Przecież to może być nasz wróg!
- Coś ty zrobił?!- krzyknęłam na niego.- Oszalałeś?! Przecież nawet jej nie znasz!
- Hej, spokojnie- powiedziała.- Tak, ja też jestem Nadnaturalna. A to jest moja wilczyca.
- Extra- warknęłam.- No to ten… pa, na razie.
Odwróciłam się z zamiarem odejścia od tej całej Lorren, która tak mnie irytowała.
- Musisz iść ze mną do Szkoły Antaniasza!- usłyszałam za sobą.
Tym razem ja miałam szeroko otwarte oczy ze zdziwienia.
- Właśnie stamtąd przychodzę- powiedziała, chyba nieświadomie głaszcząc swoją Lexi.- Mam cię zabrać ze sobą i… dostarczyć, żebyś zaczęła szkolenie.
- Szkoła Antaniasza…?- powtórzyłam.- To nie tam miałeś mnie zaprowadzić?
- Zgadza się- powiedział Pablo.- I mówisz, że wiesz, gdzie to jest?
- Tak.- Kiwnęła głową.- Musimy iść, portal zamyka się dziś  w nocy.
Zerknęłam na Pabla. Nasze spojrzenia się spotkały i znów zagłębiłam się w jego oczach.
- A czy…- zawahałam się.- Czy Soah’owie też tam mogą przebywać?
- Soah’owie?- spytała Lorren, marszcząc brwi.- Jesteś z rodu Soah?- zwróciła się do chłopaka.
Przytaknął. 
- Wiesz...przebywa u nas dwójka takich jak ty, ale...oni są na usługach u Antaniasza, naszego mistrza, dlatego...- zawahała się.- Nie wiem, czy ty mógłbyś zostać.
Pablo ponownie kiwnął głową, lecz teraz na jego twarzy malowało się jakby...zawiedzenie.
- W takim razie musimy powiadomić Kayal'a- powiedziałam do chłopaka.- Chodź.- Złapałam go za rękę i pociągnęłam za rękę, zostawiając irytującą Lorren razem ze swoim pieskiem.
- Może uda się namówić Antaniasza...- mówiłam jakby sama do siebie.- Przecież na pewno zrobi wszystko, żeby jego uczniom było dobrze.
- Przecież na siłę mnie tam nie wciśnie- warknął Pablo, lecz pod maską złości skrywał wcześniej widziane przeze mnie zawiedzenie, którego nie potrafił dobrze ukryć...
- Można go chociaż poprosić- zasugerowałam, przyspieszając nieco. Skoro portal zamyka się dziś w nocy, a nie wiadomo, jak daleko od wioski Eskimosów on się znajduje, wolałam mieć pewność, że zdążymy.
- Mówię, że nie!- krzyknął chłopak, zwiększając tempo. Zacisnął pięści i przybrał surowy wyraz twarzy. Wolałam się nie odzywać.
W milczeniu doszliśmy do ,,naszego'' igloo. Wgramoliliśmy się do środka, gdzie zastaliśmy Kayal'a w pozycji, w której go zostawiliśmy.
- Macie jedzenie?- spytał prosto z mostu.
- Spotkaliśmy Nadnaturalną- odpowiedziałam kompletnie nie na temat.- Może nas zaprowadzić do Szkoły Antaniasza!
Chłopak podniósł zaciekawiony wzrok na mnie.
- Jak się nazywa ta dziewczyna?- zapytał.
- Lorren FrostyBlast, ale to nieistotne- odparłam.- Idziesz z nami? Znaczy...ze mną- poprawiłam się.
- Nie, dzięki- powiedział, bawiąc się palcami.- Nie mam zbyt dobrych stosunków z Antaniaszem.
Otworzyłam już usta, aby coś powiedzieć, lecz w porę się opanowałam. Lepiej nie drażnić Kayal'a i nie wypytywać o szczegóły.
- Czyli...zostajesz tutaj?- spytałam z niedowierzaniem.
- Nie...pewnie gdzieś się wybiorę...może...-zamilkł.
Podeszłam do niego i...zatkało mnie.
Oczy zabarwiły mu się na całkiem na biało, a twarz nie wyrażała najmniejszych emocji. Jednak chłopak odwrócił się do mnie tyłem i powiedział:
Kiedyś miałem władzę nad ziemią...potem nad powietrzem...teraz została tylko iluzja.*(fragment snu Esper z rozdziału 9)*
Okręcił się na pięcie i zmierzył mnie wzrokiem. Jego twarz była poorana bliznami, włosy były rozczochrane, a przenikliwie wpatrujące się we mnie oczy miały szkarłatny kolor. Wyszczerzył zęby w uśmiechu, a jego postać zamigotała. Zaświeciła białym blaskiem, który raził tak mocno jak słońce, kiedy się w nie wpatruje, lecz ja mimo to nie zasłoniłam oczu. Patrzyłam na przemianę Kayal'a.
Jego ciało straciło materialność. Stał się duchem. Czymś nie z tego świata, co mogło jedynie brać sobie inne ciała za żywicieli.
Szyderczy uśmiech nie schodził mu z twarzy. Wydobywało się z niego coraz to mocniejsze światło.
- Teraz została tylko iluzja.
Oślepiające światło zalało pomieszczenie, a ja padłam na ziemię.
* * * 
- Obudź się- mówił ktoś kojącym głosem.- Obudź się Esper, jest wieczór. portal niedługo się zamyka.
Usiadłam jak rażona prądem. Wspomnienia powróciły z mocą wzburzonej rzeki, która wylewa się ze swojego koryta i nie szczędzi niczego, co znajdzie na swojej drodze.
Szkoła Antaniasza.
Irytująca Lorren.
Portal.
Soah'owie.
Pablo.
Kayal.
Światło.
Ciemność.
Spojrzałam na osobę, która chciała mnie obudzić. Tak jak podejrzewałam, był to Pablo. Siedziałam na futrze, okryta warstwą futer i kożuchów.Kilka metrów za chłopakiem stała Lorren z Lexi. Wilczyca leżała w wejściu do igloo, uniemożliwiając wydostanie się z niego.
- Ile czasu zostało do zamknięcia portalu?- rzuciłam pytanie w przestrzeń, czekając, aż ktoś na nie odpowie.
- Około 4 godzin- odparł Pablo.- Nie mamy pewności, bo...nie mają tu zegarków.
- Idziemy?- spytała z niecierpliwością Lorren.
- Chwila. Możesz mnie zostawić na chwilę z Pablo?- poprosiłam.
- Jasne.
I wyszła ze swoim towarzyszem przez otwór.
- Czyli ty nie idziesz z nami?- zerknęłam na niego.
- Nie- powiedział, wstając. Zapatrzył się w sufit, dotykając zimnych klocków lodu, z których zbudowany był domek.
- Ale czemu?!- spytałam z nieukrywanym żalem w głosie.- Czemu nawet nie spróbujesz?
- Bo nie ma szans- odparł, przenosząc wzrok na ziemię i futra Eskimosów.- A wtedy co zrobię? Już wolę zostać tutaj.
- Jesteś uparty- westchnęłam.- Naprawdę...nie chcesz zrobić wszystkiego, żeby...żebyśmy dalej byli...przyjaciółmi?
- Chcę, ale już nic tutaj nie pomoże.
Czułam, że jestem bezradna. Czułam, że wszystko wisi na włosku- moja przyjaźń z Pablo, samo dotarcie do Szkoły Antaniasza...i życzliwe przyjęcie mnie na to całe szkolenie. Moje ciało od środka zaczęły wypełniać nieznane dotąd uczucia- żal, rozczarowanie i...tęsknota. Tęsknota za kimś, za tą osobą, która tyle dla mnie zrobiła, a ja nie mogę jej pomóc, w żaden sposób się odwdzięczyć...Po prostu muszę iść naprzód, zostawiając ją w tyle samą, bezradną, wierną losowi...
Poczułam, że po policzkach płyną mi niewielkie łzy.
- Esper, ty płaczesz?- spytał ze zdziwieniem Pablo.
- Nie...ja...przepraszam!
W chwili, kiedy emocje wzięły nade mną górę, rzuciłam mu ręce na szyję i wtuliłam twarz w jego bluzę.
- Nie chce iść bez ciebie- westchnęłam.
Chłopak był chyba zaskoczony takim obrotem spraw, ale po chwili odwzajemnił uścisk.
- Spokojnie, może się jeszcze spotkamy- powiedział.- Hej, głowa do góry!- Uśmiechnął się, lekko unosząc mój podbródek.- Na pewno poznasz w tej szkole fajnych ludzi i znajdziesz sobie przyjaciół.
- Nigdy nie miałam przyjaciół...- westchnęłam z rezygnacją.- I nigdy nie będę mieć.
- A ja to co?- spytał żartobliwie.- Nie martw się, będzie dobrze. A jeśli nie to przyjdę do tej szkoły i skopię Antaniaszowi tyłek, zgoda?
- Niech ci będzie- odparłam ze śmiechem.- Chociaż nie wiem czy Antaniasz by to przeżył...wiesz, skoro jest mistrzem musi być już stary...
Zaniosłam się śmiechem, wyobrażając sobie walkę Pabla i Antaniasza.
- Chodźmy już.- Chłopak zakończył rozmowę.- Musisz ruszać.
Wyszliśmy z igloo i dołączyliśmy do Lorren.
- Idziemy?- spytała.
- Idziemy- odparłam z uśmiechem, wspominając moją rozmowę a przyjacielem.
A mnie zostawiasz?- rozległ się cichy pomruk w mojej głowie i po chwili stał przy mojej nodze śnieżnobiały wilk.
- Pójdziesz ze mną.- Pogłaskałam go między uszami.|Kiwnąłam głową w stronę Lorren.
Ta uśmiechnęła się tylko na widok zwierzęcia, odwróciła się i ruszyła przed siebie.
Spojrzałam po raz ostatni na Pabla. Po raz ostatni zagłębiłam się w jego zielonych oczach, które wzbudzały we mnie same najlepsze emocje. Nie miałam wtedy głowy do myślenia o Kayal'u, czy o Szkole Antaniasza lub o Lorren. Liczył się Pablo i jego spojrzenie, wyraz twarzy oraz myśli, które chciał mi przekazać. 
Nie bój się. 
Będzie dobrze. 
Zaufaj losowi.
Zastanawiałam się jak to możliwe, że z zupełnie obcych sobie osób, można przejść w przyjaciół. Tyle przeżytych wspólnie chwil, tyle kłótni i braku zaufania- a jednak łączy. Na moją twarz wypłynął uśmiech, kiedy chłopak pogonił mnie ręką, abym poszła za Lorren. Nie chciałam. Nie chciałam się z nim rozstawać. Powoli zaczęłam iść. Ostatnie zgranie myśli, ostatni wspólny oddech, ostatnie spojrzenie...
Odwróciłam wzrok i czym prędzej pobiegłam za Nadnaturalną. Nie obejrzałam się już za siebie.
* * *
- To tutaj- powiedziała, wskazując migoczące powietrze przed nami.- Ty pierwsza.
Bez wahania zmąciłam stopą spokojną taflę portalu. Trzeba było odciąć się od dawnego życia i zacząć nowe- lepsze.
- Oby tak było- westchnęłam i przekroczyłam granicę.

________________
Ostatni rozdział z serii ,,Podróż do Szkoły Antaniasza'' za mną ;) Mam nadzieję, że wam się podoba, a jeśli tak jest (lub nie) komentujcie! Wasze opinie naprawdę pomagają mi w pisaniu, dowartościowują (lub też nie) i pokazują mi, jakie błędy w dalszym ciągu popełniam.
Ale nie o tym miałam. Może zbyt sucho przedstawiłam relację Lorren i Esper...nie wiem :/ Wydaje mi się, że powinnam coś tam dodać i rozbudować to, ale...no właśnie ALE. Jest takie piękne słowo, które lubię używać- ale. Opinia należy do was. 
Ten rozdział jest z dedykacją dla Freedom i Sagiego, dla których sprężyłam się i napisałam 2 rozdział w weekend, gdyż Sagi jest bardziej aktywny na blogu ode mnie (tak bywa), a Lorren mi to miło wytyka ;) 
Teraz pozostaje mi tylko czekać na kontynuację opka od Freedom i myśleć, co potem ;D 
Całusy!

Wasza, niedająca się pokonać monotonii szkoły,
Enough

13 komentarzy:

  1. No, udało Ci się! :D
    Ja wiem - sucho, nie sucho? Ciężko stwierdzić. Ja chyba też nie byłbym zbyt wylewny względem rodzeństwa, które poznałbym dopiero po kilkunastu latach życia... Tym bardziej, że przeważnie w ogóle nie jestem wylewny ;)
    Przyznam szczerze, że czytając to opowiadanie łapałem się na czytaniu "Paweł" zamiast "Pablo" (i to nie dlatego, Enough, że mi się nie podobało)...
    Każda przyjaźń zaczyna się od bycia nieznajomymi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze: bardzo dziękuję :)
      Następnie: Wiesz...Esper jeszcze nie wie, że Lorren to jej siostra, a co myślała wtedy Lorren to już rola Freedom...
      Co do przyjaźni to Esper nigdy nie miała żadnego prawdziwego przyjaciela/przyciółki (Isaac z jednorazówki się nie liczy), więc różne myśli przychodzą jej do głowy w związku z tym ;)
      Jeszcze raz dzięki za pozytywny komentarz ;)
      A o Pawle zapomnij! To jest PABLO i koniec xD

      Usuń
    2. Spróbuję zapomnieć xD

      Usuń
    3. Oj, oj, "Żabko", nie denerwuj się tak o to, że Sagi przekręca imię Pablo na Paweł... :***
      Enough, kochana, rozdział świetny, jak zawsze! Tak, ja już się zajmę przemyśleniami Lorren... Poczekaj, poczekaj aż wrzucę!
      I zgadzam się- najlepszych przyjaciół można poznać całkiem przypadkiem! :)

      Usuń
    4. Hahaha nie wiem czy to było do mnie, ale czekam z niecierpliwością :D
      Przypadki podobno nie istnieją... ;)

      Usuń
    5. No fakt... W końcu nic nie dzieje się przypadkiem :)
      (Nawet moje opko ma taki tytuł... )

      Usuń
    6. Freedom mogłam cię dzisiaj utopić na basenie...Ale znaj moje dobre serce ;*** (to za tą Ż****!)

      Usuń
    7. Enough, przeżywasz, przeżywasz... ;* Nie histeryzuj tak!
      Nawet jakbyś mnie utopiła? (A wiem, że byś tego nie zrobiła) To kto by za mną płakał? Czytelnicy? (Wątpię...) Więc w sumie to by była mała strata, nie?

      Usuń
    8. Ekhem! Freedom, nie zapominaj o mnie! Ja też jestem czytelnikiem...

      Usuń
    9. Ja bym płakała! I Sagi pewnie też! Dlatego bym cię nie utopiła, bo od razu ratownik by sprawdzał, czy żyjesz i wyszło by na jaw... :D

      Usuń
    10. Właśnie to powiedziałem, że bym płakał...

      Usuń
    11. Hahaha! Enough, pamiętasz jak dostałam kiedyś od niego piłką, bo sprawdzał, czy żyję...???
      Jak to miło mieć świadomość, że dwie osoby by za mną płakały...! :3 Enough, dzięki, że mnie nie utopiłaś, chętnie sobie jeszcze pożyje! :****

      Usuń
  2. Oj nie czekaj bo się popłaczę! *ociera wyimaginowaną łzę i trąbi w chusteczkę* dobra, już mi lepiej... ej no czemu tak biednego Pablo zostawiłaś! :C nieładnie........ będzie cierpiał! Ale przynajmniej przed odejściem się pogodzili .-.
    Szczerze to miałam nadzieję, że Esper zrezygnuje z tej szkoły, wystawi środkowy palec j ładnym komentarzem pozdrowi całą tą nadnaturalność! :D o i wilczek się znalazł :3... zaraz moment, to on do mnie w takim wypadku nie szedł? Zdrada i hańba! Niech się okryje hańbą jak kołderką i stanie się duchem wilka, który ukryje się w przesmyku góry wraz ze swoją armią i... moment zaraz, ale to nie ta historia >><< za dużo LOTRa ♥
    Ale przynajmniej nareszcie znajdzie się w szkole, bo szczerze bardzo na to czekałam :D chcę opisów! :3
    Pewnie jak opublikuję kom to się skapnę co mogłam jeszcze napisać... ale teraz to tak jakoś brak mi słów... Rozdział świetny jak zawsze więc nie ma co tu cukrzyć.. mogłaby Ci się noga w końcu podwinąć! :D
    Pozdrawiam! Pisz kolejny, obiecuję przeczytać na czas :3
    ~ no-rules-in-my-world.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń