czwartek, 6 lutego 2014

Jednorazówka od Enough ,, Tylko jemu mogłam zaufać''



Spokojna Wenecja. Miasto dopiero budziło się do życia- ludzie leniwie zwlekali się z łóżek, rozsuwali zasłony, aby powitać pierwsze promyki słońca widoczne na horyzoncie. Niektórzy, bardziej przykładający się do swojej pracy, jedli już śniadanie, aby być punktualnie w wyznaczonym miejscu. Ulice były puste, nie licząc kilku kotów i psów żerujących w zaułkach przy koszach na śmieci.
Młoda dziewczyna szła ulicami miasta. Białe włosy sięgały jej do ramion, a niebieskie oczy połyskiwały w ciemnościach poranka, kaptur od czarnej bluza zarzuciła niedbale na głowę.
Dzień rozpocznie od wyprawy nad jezioro, a skończy na spotkaniu z przyjacielem. Tego ostatniego najbardziej nie mogła się doczekać, ponieważ to on sam ją zaprosił i dziewczyna czuła, że coś może wyniknąć z tego spotkania. Musi jednak czekać aż do zachodu słońca, aby znów zobaczyć twarz przyjaciela.
Przeskoczyła nad niewielkim rowem i wkroczyła do lasu. Nie była to jakaś okazała puszcza, lecz kawałek łąki z rosnącymi na niej drzewami, których ludzie zapomnieli ściąć przy okazji budowania niedaleko bloków. Dziewczyna cieszyła się, że zapomnieli o tej części, gdyż dzięki temu mogła spokojnie chodzić do lasu nie obawiając się niczego.
Zazwyczaj była bardzo strachliwa. Nie tykała się niczego, co mogło zagrażać wypływie jej mocy.
Tak, była Nadnaturalna. Tak, nie była z tego zadowolona. Tak, chciała to zmienić.
Wszyscy naokoło niej powtarzali jej, żeby przystosowała się do otoczenia. Rodzice zastępczy, którzy chyba najbardziej tego pragnęli, mówili, że zawarcie nowych znajomości w szkole na pewno jej pomoże. Lecz dla dziewczyny było to bardzo trudne- kiedy tylko zbliżała się do jakiejkolwiek osoby ogarniał ją taki strach, taka niemoc, że nie zdolna była wtedy wydusić ani jednego słowa. Odchodziła, a nastolatkowie naokoło niej padali ze śmiechu i wytykali ją palcami. 
Nauczyciele też chcieli jej dobra- pomagali, kiedy miała problemy z jakimś przedmiotem, próbowali podpowiadać jej jak najlepsze metody do nawiązania kontaktów z rówieśnikami. Czasami nawet wręcz zmuszali uczniów, aby zapraszali dziewczynę na swego rodzaju imprezy. Ta jednak ignorowała to wszystko, wiedząc, że i tak prędzej czy później znów przeniesie się do innego miasta, do innego kraju. Tu, w Wenecji, była już ponad miesiąc i powoli zaczynała odczuwać, że jej czas w tym pięknym mieście dobiega końca.
Na horyzoncie zamajaczyła jej pomiędzy drzewami gładka tafla wody. Przyśpieszyła kroku i chwilę potem stała już nad jeziorem.
Zdjęła z pleców niewielki plecak i wyjęła z niego czerwony ręcznik, który rozłożyła na trawie przy brzegu.
Po chwili stała już z podwiniętymi spodniami w wodzie. Czuła muł i kamyki pod stopami, ale nic sobie z tego nie robiła, a co więcej sprawiało jej to przyjemność i relaksowało ją. Weszła nieco głębiej.
- Myślałem, że wyrwiesz się z domu dopiero wieczorem- rozległ się za nią głos.
Dziewczyna odwróciła się i zobaczyła wysokiego bruneta o czekoladowych oczach, który stał na brzegu z założonymi rękami i szerokim uśmiechem. Nieświadomie zrobiła krok w tył, noga jej się obsunęła i zanurzyła się cała w wodzie. Chłopak parsknął śmiechem.
Dziewczyna wynurzyła się z wody, łapczywie chwytając powietrze. Kiedy już nieco ochłonęła, zauważyła bruneta i przewróciła oczami.
- Teraz ci jest do śmiechu, co?- zapytała. Zataczając koła rękami i uderzając nogami o powierzchnię wody, popłynęła do brzegu.
- O tak- odparł, a uśmiech nie znikał mu z twarzy.- Powinnaś bardziej uważać.
- Dzięki za radę- odburknęła, wychodząc na brzeg. Ubranie miała przemoczone, włosy mokre, jednak po chwili razem z chłopakiem wybuchnęła głośnym śmiechem. Podnosząc z ziemi ręcznik, zaczęła się wybierać.
- Może tak zdejmiesz to mokre ubranie?- zasugerował brunet, podchodząc bliżej dziewczyny.
- Ale się zrobiłeś zabawny- odpowiedziała sarkastycznie.- Niestety nie mam zapasowego.
- W takim razie...- zaczął, ale od razu wtrąciła się dziewczyna:
- Nawet nie kończ tego zdania- powiedziała, śmiejąc się.
Zapadło milczenie. Dało się teraz usłyszeć wiatr szeleszczący w koronach drzew oraz nawoływania ptaków. Słońce przygrzewało, dlatego niebieskooka zaniechała dalszego wycierania się, twierdząc, że niedługo sama wyschnie. Spakowała rzeczy do plecaka.
- To gdzie idziemy?- zapytał chłopak. 
On dalej tu jest!- uświadomiła samą siebie.
- Nie mieliśmy przypadkiem spotkać się dopiero wieczorem?- spytała, przypatrując mu się spod zmrużonych powiek.
- No wieesz...- odparł wymijająco.- Przeszkadza ci to, że tu jestem?
- Niee...- Zapatrzyła się w niebo. Usłyszała ciche fuknięcie.- Żartuję przecież.- Dała mu kuksańca w ramię.
- Daj ten plecak- powiedział zdejmując przedmiot z pleców dziewczyny.- Poniosę go.
- Jak chcesz, chociaż nie jest taki ciężki.
Odpowiedział uśmiechem.
- Idziemy?- zapytał po chwili.
- Jasne- odparła, łapiąc go za rękę. Przez jej ciało przeszedł lekki dreszczyk.- Idziemy.
Ruszyli przez las. Kroczyli niezbyt dobrze udeptaną ścieżką. Liście na nad nimi chroniły ich od gorąca, a wilgotne jeszcze po nocy krzewy dodawały świeżości powietrzu. Odetchnęła głęboko, ciesząc się chwilą. Przez jej wczesne spotkanie z przyjacielem ten dzień nabrał sensu. Uwielbiała z nim przebywać, promieniował taką energią, aż chciało się żyć.
Ona wcale nie podejrzewała, że spotka kiedykolwiek kogoś takiego jak on. Miesiąc temu, kiedy pierwszy raz przekroczyła próg szkoły, myślała, że będzie tak samo jak w każdym innym mieście. Śmiechy i kpiny na jej widok, głupie kawały... Kilka dni po rozpoczęciu roku podszedł do niej ten chłopak. Tak po prostu, zagadał, zapytał skąd jest i czy dobrze jest jej w nowym mieście. Z początku była zaskoczona, że ktoś w ogóle odważył się do niej podejść, ale kiedy już ochłonęła, zdała sobie sprawę z tego, że ktoś może chcieć jej wykręcić kolejny numer poprzez tego chłopaka. Spokojnie odpowiedziała na jego pytania, potem jednak prosto z mostu kazała mu spadać i odeszła do klasy na kolejną lekcję.
Lecz on nie dawał jej spokoju. Na każdej przerwie można było zobaczyć ich razem- on bez przerwy zadający jej przeróżne pytania, ona- niebyt chętna, by na nie odpowiadać. Po ciężkich namowach, dziewczyna zgodziła się, aby odprowadził ją po szkole do domu. Po szkole jak zwykle zabrała swoje rzeczy, przebrała się i kiedy wyszła, spostrzegła, że on już na nią czeka. Z grymasem na twarzy podeszła do niego i razem ruszyli w stronę jej domu. Okazało się, że chłopak mieszka niedaleko niej i był z tego bardzo zadowolony. Ona- wręcz przeciwnie.
Kiedy macocha spytała o pierwszy dzień w szkole, niebieskooka wolała to przemilczeć. Zamknęła się w swoim pokoju i rozmyślała. Nienawidziła, kiedy ludzie się z niej naśmiewali, ale teraz wtedy odkryła, że jeszcze bardziej nie znosi tego jak ktoś się do niej przyczepia. 
Następnego dnia już podczas drogi do szkoły spotkała bruneta. Stał przed furtką do jej domu i uśmiechał się. 
i tak było dzień w dzień, Dziewczyna powoli zaczynała dostrzegać dobre cechy całej tej sytuacji i przede wszystkim- samego chłopaka. Spędzali ze sobą więcej czasu, spotykali się po szkole i w weekendy, chodzili na spacery...Tak zrodziła się ich przyjaźń. Miała tylko nadzieję, że nic jej nie złamie. Od tylu lat starała się znaleźć kogoś, przy kim będzie czuć się bezpiecznie, komu będzie mogła powierzyć swoje tajemnice nie obawiając się, że ujrzą one światło dzienne. Czuła, że wreszcie spełniło się jej marzenie- od tak dawna tylko jemu w pełni mogła zaufać.
- Zobacz- szepnął chłopak, wyrywając ją z transu.- Tam, między drzewami.
Wytężyła wzrok i dostrzegła to- dużą, smukłą sarenkę nieświadomie skubiącą liście.
- Jest śliczna.
- Chodź, obejdziemy ją tędy.- Wskazał niewielką przestrzeń pomiędzy dwoma drzewami.- Dalej jest dróżka, którą dojdziemy...tam, gdzie idziemy.
,,Niezwykle wymijająca odpowiedź''- pomyślała. Posłusznie wkroczyła za przyjacielem głębiej w las. I rzeczywiście, po kilku minutach uciążliwego marszu jej oczom ukazała się ścieżka, niedbale wysypana kamieniami.
- Ścigamy się?- spytał brunet obracając się w kierunku dziewczyny.
- Zawsze i wszędzie- odpowiedziała i puściła się biegiem przed siebie.
Czuła wiatr we włosach i kamienie pod stopami. Od zawsze kochała biegać, bo sprawiało jej to wielką przyjemność. Bieg oznaczał wolność. Nie musiała się wtedy niczym przejmować, po prostu pędziła przed siebie. 
- Zaraz cię przegonię!- usłyszała za sobą głos przyjaciela. Przyspieszyła, ponieważ nie miała zamiaru przegrać. Nie dzisiaj.
Znalazła się na polanie. Słońce przygrzewało z góry, drzewa okalały łączkę z wszystkich stron.
- I jesteśmy na miejscu- oznajmił chłopak zatrzymując się tuż za nią.- I jak: podoba ci się?
- Jest pięknie- odpowiedziała rozglądając się wokoło.
- I świetnie widać niebo- dodał. 
Usiadła na trawie i spojrzała w górę. Niewielkie kłębki chmur przesuwały się po błękitnej tafli nieba, układając się w przeróżne kształty.
- Zobacz, ta wygląda jak drzewo.- Wskazała wyróżniający się strzępek. Chłopak położył się na trawie i razem obserwowali niebo.
* * * 
Nawet nie zauważyli, kiedy zaczęło się ściemniać.
- Spóźnimy się- powiedział brunet, wstając.- Chodź, szybko.
Pociągnął ją za rękę, tym samym pomagając jej wstać. Popędzili razem przez las, co jakiś czas zatrzymując się, aby sprawdzić drogę i mieć pewność, że się nie zgubili. 
Wkroczyli do miasta. Kroczyli uliczkami, nie zwracając uwagi na ludzi, którzy patrzyli na nich jak na wariatów.
- Tędy.
Chłopak zaczął się wspinać po schodkach z tyłu budynku aż na samą górę. Zdążyli w samą porę- słońce już za chwilę miało schować się za horyzontem.
Na dachu budynku zastali rozłożony koc i koszyk z kilkoma smakołykami.
- Przygotowałeś to?- zapytała z niedowierzaniem.- Dla mnie?
- Oczywiście- odparł, a uśmiech rozlał się po jego twarzy.- Mogę?- zapytał wyciągając do niej rękę.
- Jasne.
Usiedli, zwieszając nogi z krawędzi budynku. Chłopak wyciągnął zza siebie brązową gitarę i obradował ją kolejnym uśmiechem. Odwzajemniła go.
- Będziesz grał?
- Pewnie. Czy to nie odpowiednia chwila?- Wskazał ręką przed siebie.
Słońce właśnie kończyło swoją podróż po niebie i chowało się za widnokręgiem. Ostatnie promienie rozświetlały świat, dzień się kończył. Brunet chwycił instrument i przejechał palcami po strunach, które wydały z siebie przepiękne dźwięki.

‘Cause all I know is we said hello

Zanucił. Naprawdę pięknie śpiewał.
- Nie krępuj się.
Przegrał kilka akordów, jakby bojąc się zacząć. Zmierzył się jednak ze swoim lękiem i kontynuował.

And your eyes looking like coming home
All I know it’s a simple name, everything has changed
All I know is you held the door
You’ll be mine and I’ll be yours.
All I know since yesterday is everything has changed

- Brawo.- Zaklaskałam lekko.- To było przepiękne.
- Zwykły fragment piosenki dla upiększenia chwili.- Uśmiechnął się.- Zagrać coś jeszcze?
- Pewnie.

Come back and tell me why,
I’m feeling like I’ve missed you all this time
And meet me there tonight
And let me know that it’s not all in my mind* (przypis na końcu rozdziału )

Ostatnie dźwięki gitary rozniosły się w powietrzu. Zapadła cisza.
- Słuchaj...- zaczął nieśmiało.- Mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę, ale nie wiem, czy się zgodzisz.
- Oczywiście, że się zgodzę- odpowiedziała. Uwielbiała tego chłopaka całym sercem i nie miała powodów, aby mu domówić.- Tylko jeszcze nie zjedliśmy tego, co tu przygotowałeś...
- Nie ucieknie, nie bój się. Wrócimy to potem.
Po czym pociągnął ją za rękę i zeszli z dachu budynku. Doszli do ulicy, przed nimi stał czarne auto nieznanej dziewczynie marki.
- Wsiadamy- oznajmił.
Uniosła brwi, ale nic nie powiedziała. Posłusznie wykonała polecenie chłopaka i usadowiła się na jednym z siedzeń z tyłu, jej przyjaciel zajął miejsce z przodu.
- Wiesz, gdzie jechać- zwrócił się do mężczyzny w czarnym garniturze siedzącym za kierownicą. Ten odpowiedział tylko skinięciem głowy.
Samochód z piskiem opon ruszył z miejsca. W środku panowała cisza, gdyż dziewczyna bała się odezwać- nieco onieśmielał ją kierowca.
Przemierzali ulice miasta z zawrotną prędkością, czasami nie zważając nawet na czerwone światła. Wyglądało to tak, jakby się dokądś spieszyli albo uciekali przed kimś, bojąc się straty czegoś cennego.
Pasażerowie zaczęli się rozluźniać, lecz wtem auto gwałtownie zahamowało i skręciło w jedną z bocznych ulic. Dziewczyna uderzyła twarzą w szybę.
- Jesteśmy na miejscu- rzekł kierowca, wciskając hamulec ręczny.- Wysiadać.
Dwójka młodych ludzi ruszyła w stronę niewielkiego szarego budynku, z którego ścian miejscami odpadał tynk.
- Jesteś pewny, że to tutaj?- spytała.
- Oczywiście- odparł chłopak.- Ten facet za kierownicą to zaufany przyjaciel mojego ojca, zawiózłby nas wszędzie, gdzie mu karzę.
Niezbyt pocieszyła ją jego odpowiedź, ale nie miała innego wyjścia, jak tylko podążać za brunetem.
Wkroczyli do środka, a dziewczyna stanęła w miejscu ze zdziwienia. Na pozór stary i brzydki budynek, wewnątrz okazał się świetnie wyposażonym laboratorium. Szli głównym korytarzem. Po bokach widniały pokoje i gabinety, w których ludzie w białych fartuchach przeprowadzali doświadczenia. Niekiedy z daleka dało się usłyszeć wybuch, krzyk człowieka albo trzask spadanych fiolek zawierających różnego rodzaju substancje. Chłopak nie zwracał na to najmniejszej uwagi, jednak jego przyjaciółka za każdym razem obracała się na wszystkie strony, chcąc zlokalizować źródło dźwięku. Po kilku minutach doszli do większego od innych pomieszczenia, w którym znajdowała się masa komputerów, biurek zawalonych papierami i kilka stołów operacyjnych- na szczęście nikt na nich nie leżał.
Podeszliśmy do jednego ze stanowisk, stojących najdalej od wejścia. Krzątał się przy nim dość niski mężczyzna o czarnych szpakowatych włosach, ubrany w czarne dżinsy i granatową koszulę. Przelotnie uniósł oczy, aby zobaczyć, kto przeszkadza mu w pracy. Kiedy jednak zorientował się, KTO mu przeszkadza w pracy, porzucił swój sprzęt i zwołał kilku ludzi z zaplecza.
- Przyprowadziłem ją, ojcze- powiedział jej przyjaciel.
Dziewczyna bardzo się zdziwiła, po pierwsze ze słów ,,ojcze'', ponieważ nie wiedziała o tym, że jego tata pracuje w laboratorium, a po drugie z samego zdania, wypowiedzianego przez chłopaka, gdyż wątpiła, by przyprowadził ją tu ze względu na ojca...
- Świetnie, synu- odpowiedział mężczyzna- brawo.- Po czym klasnął w dłonie, a zwołani przez niego ludzie zaczęli zbliżać się do dziewczyny, próbując ją złapać.
- Co się dzieje?- spytała drżącym głosem. Oni byli coraz bliżej. Jeden z nich złapał ją za ręce i wykręcił je do tyłu, obezwładniając dziewczynę na chwilę. Ta jednak spróbowała się bronić- kopała, gryzła i rzucała się na wszystkie strony, co wcale nie polepszało jej sytuacji. Mężczyźni chwycili ją, a następnie ułożyli na stole operacyjnym.
- Co tu się dzieje?!- krzyknęła. Strach ogarnął jej ciało, zamieniając całą krew w lód. 
Nie wiedziała co robić, bała się. Wszystkie jej myśli pędziły jak oszalałe, nawet na chwilę się nie zatrzymując. Dziewczyna gorączkowo próbowała wyrwać się z uścisku mężczyzn. Czuła się tak osaczona jak nigdy. Zawsze wiedziała, że z każdej strony może spodziewać się ataku- w końcu była Nadnaturalna- ale nie miała pojęcia, że nadejdzie to w takiej chwili i w taki brutalny sposób.
- Przypnijcie ją pasami- powiedział tylko dowodzący mężczyzna.
Wiedziała, że nie może szukać u niego pomocy. Zwróciła się więc do swojego przyjaciela, który jak dotąd nie zrobił nic, aby ją ratować. Lód w jej żyłach powoli pełzł w stronę dłoni. 
- Isaac!- krzyknęła rozpaczliwie, patrząc w stronę przyjaciela. Łzy spływały jej po policzkach. Widziała, że on nic nie robi aby jej pomóc. Stał z założonymi na piersi rękami i przypatrywał jej się z twarzą niewyrażającą żadnych uczuć.
- Proszę, pomóż mi!- Dziewczyna zaniosła się szlochem. Zaczęła słabnąć, a dłonie jej oprawców coraz mocniej zaciskały się jej na rękach i nogach. Poczuła przeszywające zimno w koniuszkach palców, a stół operacyjny, na którym siedziała, pokrył się lodem. Mężczyzna stojący obok jej przyjaciela zapisał coś na w notesie trzymanym w ręce. 
- Fascynujące- mruknął pod nosem.
- Ratunku!- krzyczała.- Pomocy!
Nikt jej nie słyszał. Nikt nie miał prawa jej słyszeć. Czuła, jak wraz z wypuszczanym z ciała lodem, ucieka z niej i siła. Wreszcie, wykończona, osunęła się w dłonie oprawców, którzy w mgnieniu oka ułożyli ją na stole operacyjnym, przypięli pasami i podpięli do maszyn. 
Wysoki brunet podszedł bliżej obezwładnionej Nadnaturalnej.
- Przepraszam- powiedział głosem, w którym nie dało się słyszeć ani krzty współczucia.- Ale to od początku miało tak wyglądać, Esper.
___________________
Tamtararam! Przedstawiam wam moją jednorazówkę ;) Mam nadzieję, że się wam choć ociupinkę podobała i nie jesteście źli, że dodałam ją zamiast rozdziału :) Miałam na nią wielką wenę xD
Następnego rozdziału możecie się spodziewać w obrębie następnego tygodnia lub jeszcze w ten weekend jak się sprężę :3
A, właśnie! Przypis:
- jest to fragment piosenki ,,Everything has changed'' wykonanej przez Taylor Swift i Eda Sheerana (<333). Znajduje się ona w zakładce ,,Muzyka'' i możecie sobie ją przesłuchać ;)
To tyle
Buziaki! ;***

7 komentarzy:

  1. Fajna jednorazówka! Widać, że miałaś na nią wenę! :)
    Pozdrawiam, twoja szalona. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha dziękuję :)
      Masz racje, pomysł na nią chodził mi już kilka dni wcześniej po głowie ;D

      Usuń
  2. Fajna, ale prawdę mówiąc nie wprowadziła mnie w dobry humor (tak jak Tytanik, Oliver Sweeft [?] i ich koledzy dramaty). Za to przypomniał, że nikomu nie należy zbyt ufać - i potwierdza to co już kiedyś pisałem! (Enough, pamiętasz to o nienaturalnych zachowaniach?...)
    Za to znowu mam się do czego przyczepić :P
    No to tak. "- Niee...- Zapatrzyła się w niebo. Usłyszała ciche fuknięcie.- Żartuję przecież.- Dała mi kuksańca w ramię." To żartuję... chyba powinno być w następnej linijce, nie? Bo kto to powiedział?
    To raz. A dwa... a dwa mi się gdzieś zgubiło i nie mogę znaleźć. Ale jakieś było ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, że wprowadziła cię w niedobry humor :( No cóż...wena na opka przychodzi do mnie tak niespodziewanie jak kartkówki na geografii i jak już mam jakiś pomysł to chodzi mi po głowie i tylko to mogę napisać ;)
      Chodziło właśnie o to, że nikomu nie należy zbytnio ufać- taki był sens jednorazóweczki oraz pokazanie pewnych wydarzeń...które wpłynęły na życie Esper.
      Masz rację! Błędy za błędami! Już je poprawiam!
      A dwa może znajdziesz...;) Może nawet kilka tych dwóch..:D

      Usuń
    2. No nie wiem... Już jestem zmęczony... i chyba w ogóle dam już spokój z tymi błędami ;)
      No tak, pokazała to w bardzo... dobitny sposób. Wręcz spektakularny ;)
      Nie no, fajna ta jednorazówka i mi się podobała... Nawet w pewnym sensie podobna do "Wiedźmina" - na początku wszystko fajnie, pięknie się układa, w sumie to nawet po myśli bohatera a później - trach! I Geralt ginie na końcu przebity widłami! (a w tym wypadku ląduje na stole laboratoryjnym...)

      Usuń
    3. Może będzie mi brakować tego wytykania...? Nie wiem ;)
      To dobrze, że ci się podobała :) Lubię pisać rzeczy, które podobają się o ciekawią czytelników :)
      No bo w końcu Geralt i Esper to takie podobne osoby xD Niczym...bliźniaki xD

      Usuń
    4. Zobaczymy, zawsze mogę do tego wrócić ;)
      Tak, są bardzo podobni do siebie ;) Nawet włosy mają w tym samym kolorze ;)

      Usuń