środa, 5 marca 2014

Rozdział 17 od Elliota " Nic nie dzieje się przypadkiem "

Hejo, sprężyłam się i napisałam dla was kolejny krótki rozdzialik. Dlatego tez wrzucam go tak dosyć nietypowo w środku tygodnia...W sumie to też dla Enough, by miała czas, żeby napisać swoje CD. Ten rozdział nie jest relacjonowany przez Lorren. Mam nadzieję, że się spodoba. Życzę miłej lektury i czekam na komentarze :)
___________________________


*  * * ELLIOT

    W powietrzu nie było już czuć duszącego dymu. Zgliszcza wyglądały jednak przerażająco. Spalone kikuty sterczały we wszystkie strony, ostała się część konstrukcji, kawałek stelażu z desek. Tak to wszystko pozostałe było jedną wielką kupą drewna, popiołu i nieodwracalnie zniszczonych sprzętów jeździeckich. I pomyśleć, że ja mogłem być częścią tej sterty, zmiażdżony gdzieś wewnątrz…
   Siedziałem na ziemi kilkanaście minut wpatrując się w pogorzelisko. Nie miałem zielonego pojęcia dlaczego to robiłem, ale coś wewnątrz przyciągnęło mnie na miejsce katastrofy. Zamknąłem oczy, co okazało się błędem, bo natychmiastowo zalała mnie fala obrazów. Poczułem ten sam piekący i palący ból na skórze. Zobaczyłem przed sobą, oczyma wyobraźni, te same płomienie, mdlejącą Clov, osuwające się belki. Trzask palącego się drewna, konwulsyjne rżenie trzepiących się w agonii koni… Nawet gdybym nie miał genialnej pamięci nigdy bym tego nie zapomniał. Takiego przeżycia nie da się zapomnieć. Ten wypadek wrył się do mojej głowy nieodwracalnie. Wypełnia mnie teraz strachem, obawami…
    Zawsze mówiono mi, że jestem zbyt poważny, że przez swój charakter nie będę miał dzieciństwa, że nie będę potrafił znaleźć przyjaciół, którzy pomogą mi w potrzebie. Po pożarze mam wrażenie, że stałem się jeszcze poważniejszy… Ale mam przyjaciół. I to wspaniałych. Jednemu z nich zawdzięczam życie. Tony’ emu. Zawsze Lorren miała z nim lepszy kontakt, więc nie spodziewałem się takiego poświęcenia z jego strony. W sumie niczego się nie spodziewałem. Proste… spanikowałem, zacząłem histeryzować…Ale jestem tylko dzieckiem. Małym i bojaźliwym, taka prawda. Największy strach ogarnął mnie, gdy Clov odpłynęła a płomienie zaczęły pełznąć po jej całym ciele. Nie ciężko było zgadnąć, że straciła kontrolę, ale ja nie potrafiłem jej pomóc, nie mogłem. Nie wiedziałem jak pomóc samemu sobie. W końcu mogliśmy się tam usmażyć oboje… Kiedy ogień ogarnął całą stajnie próbowałem ją jeszcze stamtąd odciągnąć w stronę wyjścia. Nie mam pojęcia jak chciałem to zrobić, bo kompletnie straciłem orientację gdzie ono jest, bo wszystko wokół mnie było jedną wielką płonącą kupą. Kiedy nadzieja mnie opuściła pojawił się Tony. Gdyby nie on już by mnie tu teraz nie było…
   Z trudem otworzyłem oczy, zupełnie jakbym nie mógł rozkleić powiek zanim przypomniałbym sobie wszystko to po kolei. Wziąłem głęboki wdech i oparłem brodę na kolanach, obejmując nogi. Właśnie sobie uświadomiłem, że jestem największym szczęściarzem na świecie! Uczucie ulgi, spokoju i szczęścia powoli rozprzestrzeniały się po moim ciele. Wkoło mnie zawirował lekki wiaterek, szepcząc mi do uszu niczym mama.
    Usłyszałem kroki na żwirowej ścieżce za swoimi plecami. Byłem ciekaw kto się do mnie zbliża i z jakiego powodu przychodzi na miejsce katastrofy, ale zmusiłem się do pozostanie w bezruchu. Nie odwróciłem się, nie spojrzałem za siebie, starałem się być obojętnym.
- Co ty tu robisz, mały?- dotarło do mnie pytanie. Lekko zdezorientował mnie ton tego zdania, bo nie mogłem od razu odgadnąć kto je wypowiedział. Było takie troskliwe i łagodne, że aż dziwne… A głos był męski, czyli nie Lorren… Zresztą ona nie mówiła nigdy do mnie mały.
  W czasie gdy wszystkie te myśli przeleciały mi przez głowę, zdążył koło mnie usiąść Andy… Co? Zaskoczyła mnie jego obecność. I to bardzo. Od kiedy on jest taki miły? I po co tu przyszedł? Chwilowo nie mogłem załapać co się dzieje. Dopóki blondyn nie odezwał się po raz kolejny:
- Dlaczego siedzisz tu sam?- zapytał i wziął z ziemi mały kamyczek, który zaczął obracać w palcach.- Szukałem cię, po całej Szkole, bo… Lorren wróciła.
- Wróciła!? A gdzie była?!- zerwałem się i spojrzałem na, wydawałoby się nieobecnego, chłopaka. Tak, jakby tego wszystkiego było mało moja siostra przepadła bez śladu w wieczór po pożarze. Bez słowa wyjaśnienia, bez ostrzeżenia. Okropnie mnie to zaniepokoiło, bo z początku myślałem, że poszła do lasu, ale nie wracała dosyć długo, wiec zacząłem się zastanawiać nad przyczyną jej odejścia. Pomyślałem, że uciekła, że mnie porzuciła…Ale szybko odrzuciłem od siebie takie pomysły. Antaniasz mnie uspokajał i zapewniał, że ma wszystko pod kontrolą, to mi trochę pomogło, bo nasz Mistrz trzyma wiele rzeczy w tajemnicy. Choć nadal byłem lekko zaniepokojony. Dlatego przyszedłem tutaj. Żeby pomyśleć. Nigdy osobiście tego nie robiłem, ale wiedziałem, że moja siostra tak robi, więc postanowiłem wziąć z niej przykład
- Stwierdziłem, że pewnie się ucieszysz, że się odnalazła- kontynuował Andy, nadal bawiąc się kamyczkiem.
- A znasz powód dla jakiego zniknęła?- zapytałem z zaciekawieniem i podniosłem się z ziemi.- Czemu sama do mnie nie przyszła? Wysłała ciebie?!
- Nie znam dokładnie powodu, bo nie wnikałem- odparł wpatrując się w osmolone dechy.- Jest pewnie zajęta, bo przyprowadziła jakąś nową Nadnaturalną. Była strasznie w złym humorze. Albo po prostu wpada w taki humorek na mój widok…?
- Nowa uczennica?!- wrzasnąłem z niedowierzaniem i wytrzeszczyłem na niego oczy.
- Tak. Już wiemy dlaczego Antaniasz się nie martwił- odpowiedział smętnie i chyba ze złością rzucił kamyczek prosto między zawalone belki, które podtrzymywały strop stajni.- Kończę ostatecznie szkolenie i odchodzę za niecały miesiąc a Mistrz już znalazł sobie mojego następcę… Zawsze to ja byłem wtajemniczany w takie plany!
- Nie mów mi, że jesteś zazdrosny?- zapytałem cicho i przechyliłem głowę.
- Nie w tym rzecz… Ale to jest trochę przykre. Biorąc pod uwagę to, że Antaniasz jest dla mnie jak ojciec. To on mnie wychowywał, od początku- urwał na chwilę i wstał kręcąc głowa.- A ja się martwiłem, że jak odejdę to sprawię mu przykrość. Widać, nie będzie tęsknił za swoim wychowankiem... Ale co ja ci tu się wyżalam! Chyba mi odbija! Czemu ja mówię takie rzeczy ośmiolatkowi!  
    Wzruszyłem ramionami i uśmiechnąłem się na widok grymasu Andy’ ego. Nie znałem go od takiej strony. Wiedziałem, że jest strasznie niestabilny i zmienny, jak jego żywioł. Ten chłopak jest idealnym odzwierciedleniem pogody! Ale nie zdawałem sobie sprawy z tego jakie może mieć zmartwienie, w naszej Szkole w końcu nie wszyscy za nim przepadają. Lorren i Tony go nie cierpią. Ja w sumie jestem w stosunku do tego blondyna…hm, neutralny. A Clov wszystkich lubi!
- Dobra, może musiałeś się wygadać…- Uśmiechnąłem się do niego jeszcze serdeczniej.- Ej, a gdzie znajdę Lorren?
- Powinna być w domku Antaniasza- mruknął niechętnie Andy i machnął ręką na ścieżkę, jakbym nie znał drogi.
- Dzięki, że o mnie pomyślałeś!- Odwróciłem się tyłem do pogorzeliska i zrobiłem kilka kroków, po czym zatrzymałem się i zwróciłem powtórnie do blondyna.- A ty nie idziesz?
- Wiesz… idę, ale w innym kierunku. Pokrążę sobie po szkole- powiedział wzruszając ramionami i nie odrywając wzroku od zgliszczy.
       Przystałem na to i ruszyłem w swoją stronę.

*  * *
    Zgasiłem światło i wskoczyłem pod kołdrę.
   Lorren zdecydowanie była dziś w złym humorze. Jeszcze nigdy nie widziałem jej tak wkurzonej i obrażonej na wszystko dookoła. Nie wyciągnąłem z niej dużo informacji. Niechętnie odpowiadała na moje pytania, więc szybko dałem sobie spokój i postanowiłem jeszcze kiedy indziej poruszyć temat jej zniknięcia. Poza tym zastał nas już wieczór. Ech... Dowiedziałem się od niej jedynie, że przyprowadziła nową Nadnaturalną- Esper Cantorii. Dziewczyna nie radzi sobie z mocą, którą wiąże z wodą i lodem… Może właśnie to irytowało moją siostrę? Że w Szkole będzie ktoś z takim samym żywiołem jak ona? Nie wiem, nie chciałem być wścibski. Bardzo prawdopodobne, że na jej złe usposobienie składały się jeszcze przeżycia z poprzednich dni… To naprawdę był nie odpowiedni moment na takie misje i znikanie bez słowa, więc to ją mogło tak nabuzować.
    Ale trudno… Pogodziłem się z tym, że Lorren ma jeszcze przede mną tajemnicę. No i zapewne woli teraz poświęcać więcej czasu Tony’ emu niż mi. W końcu on jest najbardziej poszkodowany.
   Leżałem długo w całkiem ciemnym pokoju i wpatrywałem się w sufit nie mogąc zasnąć. Haru chwilę kręciła się w moich stopach moszcząc sobie miejsce aż w końcu ułożyła się i złożyła swój aksamitny, śnieżnobiały łebek pomiędzy przednim łapkami. Prze okno do środka wlewała się srebrzysta poświata księżyca. Noc była jasna i przejrzysta. Zacząłem ziewać. Nie chciałem zbudzić Haru, więc nie zmieniając pozycji dałem się ukołysać snom.
      Ale dzisiejszej nocy nie miałem zwyczajnego, błogiego snu, tylko… koszmar.
      Mężczyzna siedział za biurkiem zwrócony tyłem do mojej senne osobowości. Pisał coś przy świetle małej lampki. Nie było widać jego twarzy. Miał na sobie codzienne ubrania, jego włosy były w ciemnobrązowym, może nawet czarnym kolorze, lecz półmrok panujący w pomieszczeniu zgłębiał wszystkie barwy. Niespodziewanie rozległ się dzwonek do drzwi. Mężczyzna oderwany od swojego zajęcia uniósł głowę. W świetle lampki rozpoznałem jego twarz. Tata. Tak, to była na pewno on! Wstał od biurka i poszedł do przedpokoju, by otworzyć drzwi. Moja senna świadomość podążyła mimowolnie za nim. Obaj dotarliśmy do drzwi i rozległ się kolejny długi, ogłuszający dzwonek. Zaraz po nim pukanie. Tata szybko nacisnął klamkę i otworzył. A za progiem stał jakiś facet cały ubrany na czarno. Za sobą miał kilku swoich sobowtórów. Wszyscy mieli zasłonięte twarze, tylko nosy wystawały im spod czarnych jak smoła kapturów. A obok pierwszego zakapturzonego gościa stał ogromny, czarny wilk. Szczerzył złowieszczo kły, jego oczy były dwukolorowe, a na karku wisiał mu złoto-srebrny medalion. Przez twarz mojego ojca przeleciał niepokój, a może nawet strach. Chciał szybko zatrzasnąć drzwi, lecz wilk go ubiegł… Jednym szybki susem rzucił się na tatę zwalając go na podłogę, tuż pod nogi sennego mnie. Tata próbował go z siebie zrzucić, nie chciał dać się ugryźć. Chwilę się szamotali, przewrócili kilka szafek aż zawzięty wilk zawył złowrogo i błyskawicznie wierzgnął łbem zatapiając kły w krtani mojego taty. Gdybym mógł zacząłbym krzyczeć i płakać. Chciałem zbudzić się jak najszybciej, ale nie mogłem. Mój tatuś został zagryziony... Wilk uniósł umorusany w krwi pysk. Przechylił łeb i utkwił swoje dwubarwne oczy prosto we mnie. A przynajmniej miałem takie wrażenie. Zwierz napiął wszystkie mięśnie i skoczył na mnie z wyciągniętymi łapami.
     Zerwałem się z krzykiem, cały zlany potem.
   Wystrzeliłem z łóżka jak z procy i bezmyślnie pognałem do pokoju Lorren nie zważając na godzinę. Przykleiłem się do jej drzwi i zacząłem w nie nachalnie pukać, gdy okazało się, że są zamknięte. Otworzyła mi je zaspana po chwili.
- Co się dzieje, Elliot?- zapytała przecierając oczy.
- Miałem koszmar!- odpowiedziałem i wepchnąłem się do jej pokoju bez zaproszenia.
- Co? Jaki koszmar? Robisz takie zamieszanie z powodu snu?- zapytała już trzeźwiejszym tonem i zamknęłam powoli drzwi drapiąc się w głowę.
- Tak! Bo to nie był zwykły sen!- odpaliłem zamaszyście gestykulując.
     Usiedliśmy na jej łóżku i opowiedziałem jej wszystko od początku do końca. Z każdą chwilą robiła coraz większe oczy. Przez jej twarz przelatywały różne emocje. Kiedy skończyłem dłuższą chwilę milczała, jakby się zastanawiała.
- Elliot…- odezwała się kręcąc głową.- Antaniasz prosił, żebym ci nie mówiła…
- Ale czego?- zapytałem z zaciekawieniem i spojrzałem na nią wyczekująco.
     Teraz żałuje, że się w ogóle odezwałem.   

7 komentarzy:

  1. Piątek, piąteczek... Sorry, że dopiero teraz, w końcu miałem napisać jak najszybciej...
    Świetny rozdział! I wmawiasz mi, że kiepsko piszesz... Naprawdę, wstydziłabyś się tak mnie oszukiwać :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dalej będę ci to wmawiać... :P
      Dziękuje. Fajnie, że ci się podobało :)

      Usuń
    2. Ależ wmawiaj, nie krępuj się :P

      Usuń
    3. Zobaczysz, że tego mi nigdy nie przegadasz! Będę wiecznie obstawać przy swojej wersji :P

      Usuń
    4. A ja przy swojej i tego nie zmienisz :P

      Usuń
    5. Skąd wiesz?! Może kiedyś zmienię...!!! :D

      Usuń
    6. Pożyjemy zobaczymy ;) ale nie sądzę :P

      Usuń