piątek, 27 grudnia 2013

Rozdział 5 od Esper ,,Skończony idiota''

- Pablito!- Złapała go za policzek.- Wydoroślałeś! Kiedy ty w ogóle ostatni raz u mnie byłeś?
- E..wczoraj- odparł z zakłopotaniem.
- E tam- Machnęła ręką.- I tak sobie nie przypomnę. A tak apropos, to po co sprowadziłeś tutaj tę uroczą młodą damę?- Wskazała na mnie.
Uroczą damę? Ona sobie robi żarty?
- Mówiłem ci już wczoraj- westchnął Pablo.- Nie radzi sobie z mocą i...
- A tak, tak! Już sobie wszystko przypomniałam! Siadaj tu, kochanieńka.- Wskazała na pokryty kurzem taboret, ukryty pod stolikiem.
- To jest twoja matka?- szepnęłam do Pabla.
- Och nie!- Zaśmiała się kobieta. Jakim cudem usłyszała...?- Dziękuję, ale jestem o wiele starsza niż na to wyglądam! Jestem jego prababcią- Uśmiech rozlał się po jej twarzy.- Mam na imię Childa. Siadajcie!
Kiedy już wykonaliśmy jej polecenie, rozkazała:
- Podaj mi swoją dłoń.
Serio?
Childa oglądała ją przez parę dobrych minut. Nadal nie podnosząc wzroku znad mojej dłoni, powiedziała:
- Nie kontrolujesz swojej mocy- oznajmiła.
Westchnęłam. Pablo spojrzał na mnie pytająco. Ups, chyba trochę za głośno westchnęłam.
- Co?- odpowiedziałam mu zdziwionym spojrzeniem.- To samo powiedziałeś mi zaledwie godzinę temu.
Kiwnął głową, ale nic więcej nie powiedział. Chyba czuł wielki respekt do swojej prababci, pomimo tego, że ona zdążyła zapomnieć jego imię, wczorajszą wizytę i...resztę rzeczy.
- Twierdzisz, że twoja moc jest w pewnym sensie przekleństwem.- Głos Childy zabrzmiał niezwykle głośno w pustym, zakurzonym pokoju.- Twierdzisz, że nie potrafisz jej kontrolować, że nic dobrego nie może wyniknąć z jej użytku. Mylisz się.
Na ostatnie słowa kobiety podniosłam głowę.
-Ja się mylę?- zapytałam.- Przecież to prawda. Od urodzenia próbuję powstrzymać tę moc, i nic.
- Powstrzymać!- Childa uniosła ostrzegawczo palec w górę.- A nie kontrolować! To dwie różne rzeczy- oznajmiła z uśmiechem na ustach.
- Powiedzmy, że się z panią zgadzam.
- Dziękuję! Chociaż mi nikt nie jest w stanie odmówić.A teraz- Podniosła się z krzesła.- Dam ci coś, co być może będzie w stanie ci pomóc, pod warunkiem, że zaakceptujesz wszelkie za i przeciw.
- Okey- odparłam przeciągając pierwszą sylabę.
Childa podeszła do efektywnie zakamuflowanego kredensu, otworzyła niemiłosiernie skrzypiące drzwi i wyjęła stamtąd małą fiolkę z błyszczącym, błękitnym płynem w środku. Zbliżyła się do mnie.
- ,,Skutki- przeczytała.- Wymioty, biegunka, grypa, miażdżyca, w najgorszych przypadkach paraliż i śmierć.'' Akceptujesz?
Otworzyłam szeroko oczy i spojrzałam na Pablo. Kiwnął głową uspokajająco.
- Okey. Chociaż do tego ostatniego wolałabym nie dopuścić.
- ,,Przeciwwskazania...''- zaczęła.- Nie...to raczej nie będzie konieczne...,,w wypadku nie przestrzegania instrukcji grozi natychmiastowa i bezbolesna śmierć''...no w to nie wątpię- mruczała pod nosem.- Dobra!- Klasnęła w dłonie tak, że o mało co nie upuściła buteleczki.- Dajcie mi tu jakiś pucharek!
Pomyślałam sobie, że totalnie zwariowała. Mogłaby poprosić mnie albo Pabla o kubek czy szklankę, a zamiast tego wyskakuje z jakimś ,,pucharkiem''. Lecz po chwili  powietrze nad stołem zamigotało i kilka sekund później stał tak niewielki srebrny pucharek. Kobieta odkorkowała fiolkę i wlała połyskującą zawartość do naczynia. Zamieszała wziętą (dosłownie!) z powietrza łyżeczką i postawiła go przede mną.
- Pij-rozkazała.
Nie mając ci przeciwko płynowi, powodującemu ,,w najgorszych przypadkach paraliż i bolesną śmierć'', chwyciłam puchar i przyłożyłam do ust.
- Zaczekaj!- krzyknęła Childa tak niespodziewanie, że o mało co nie rozlałam mikstury.- Zapomniało mi się! Musisz jeszcze coś zjeść!
I nie czekając na moją odpowiedź, chwyciła mnie za rękę i pociągnęła okropnie długim korytarzem prawie do samych drzwi wejściowych, bo tuż obok znajdowała się kuchnia.
Pewnie nic nie mają w lodówce, bo to taki duży dom i wszyscy wszystko wyjadają- pomyślałam. Ale kiedy prababcia Pabla otworzyła lodówkę...zatkało mnie.
Wszystkie półki wypełnione były po brzegi wszelkim możliwym jedzeniem. Jogurty, surówki, sery, mleko, dżemy...everything. Kobieta chwyciła wszystkiego po trochu, zrobiła masę kanapek, kakao, spostrzegłam tam nawet pojedyncze kawałki ciasta, i zapakowała to do gigantycznego kosza piknikowego. Wcisnęła mi go do ręki jak gdyby nigdy nic, a następnie razem z Pablem zostałam wypchnięta na dwór.
- Idźcie sobie na jakąś romantyczną przechadzkę, gołąbeczki!- krzyknęłam zza drzwi.- Tylko wrócić mi tu przed zachodem słońca, jasne?
Pablo stał i z zażenowaniem wpatrywał się w podłogę. Parsknęłam śmiechem, po prostu nie mogłam się powstrzymać. Chłopak podniósł wzrok.
- Nie wierzę- powiedział.- Śmiejesz się?
- Twoja prababcia jest taka zabawna- odparłam.- To co mamy teraz robić?
- Ona mówiła poważnie.
- O. To chyba niedobrze.
- Daj spokój.- Pablo wziął ode mnie kosz piknikowy i położył przed wejściem.- Przejdziemy się do parku?
- Ty mówisz poważnie?
- Jak najbardziej.- Uśmiechnął się.
Westchnęłam z rezygnacją. Pablo dalej wpatrywał się we mnie tymi swoimi zielonymi oczkami.
- Niech ci będzie! Ale nie myśl sobie, idę tam tylko dlatego, że Childa mi tak powiedziała.
- Jak chcesz.
No i poszliśmy. Z grubsza tak to wyglądało: przeszliśmy do parku- w milczeniu. Przeszliśmy po parku- w milczeniu. W sumie czułam się trochę niezręcznie, bo niby czemu się do siebie nie odzywamy? Tak, mogę już przyznać, to nie jest całkiem obcy mi facet. Jednak nie łączy mnie z nim nic, co moglibyśmy odwlekać milczeniem.
Wzięłam oddech, żeby się odezwać, ale rozmyśliłam się.
- Siądziemy na tej ławce?- Pierwsze zdanie wypowiedziane przez Pablo odkąd powzięliśmy decyzję o pójściu do parku.
- Pewnie.
Znowu cisza.
Pogrążyłam się w myślach. Co mnie obchodzi, że Pablo się nie odzywa? Powinno mi to nie przeszkadzać. Chciałabym wrócić do mojego dawnego życia, robić codziennie to samo, starać się ukrywać moc przed wszystkimi. Było mi z tym dobrze, a teraz wszystko się popsuło przez jedno głupie wydarzenie. Teraz jakaś stuknięta babcia, a właściwie to prababcia, próbuje MI POMÓC, podając mi jakiś napój, a potem kazać mi iść na ,,romantyczną przechadzkę'' z jej ...prawnuczkiem. No i jest jeszcze Pablo, który kompletnie wszystko mąci.
- Przestań- Głos Pabla przerwał tą piękną ciszę.- Jak nie chcesz pomocy wystarczy powiedzieć.
- Co...ty...?!- Nie wierzyłam własnym uszom.Nie potrafiłam nawet wypowiedzieć słowa.- Czytasz mi w myślach?!
- Tak- powiedział prosto z mostu.- Nie wiedziałaś?
- Nie!- Aż się we mnie zagotowało.- Wyobraź sobie, że nie wiedziałam!
Wzruszył ramionami.
- Teraz wiesz.
- Wielkie dzięki!- krzyknęłam.-I przez ten cały czas mnie podsłuchiwałeś?! Od tak po prostu?! Wiedziałeś, co w każdej chwili myślę i czuję?!
- Tak.
- Jesteś...jesteś...- Brakowało mi słów, żeby go opisać.- Nienawidzę cię! Wiesz, co?! Powoli się do ciebie przekonywałam, powoli zaczynałam ci ufać, że możesz mi pomóc! Ale teraz to zniszczyłeś! Właśnie w tej chwili!
Podniosłam się z ławki, która w stu procentach pokryta była grubym lodem, ale nie zdobyłam się na odwagę, by tam spojrzeć.
- Nie przychodź do mnie więcej- powiedziałam, niezdolna nawet do krzyku.- Nie odzywaj się do mnie. A i powiedz swojej prababci, że rezygnuję z napoju i całej tej sprawy. Do widzenia.
Odeszłam. Nawet nie spojrzałam na jego twarz, na jego emocje. Może udało mu się je zamaskować lepiej ode mnie, bo w tej chwili byłam na niego tak wściekła, że nie panowałam nad sobą. Po kilkunastu krokach obejrzałam się za siebie. Od ławki aż do mnie prowadziły owalne ślady z lodu, przypominające ślady stóp.
Zaklęłam.

______________________
Wiadomo- rozdział krótki, bez ładu i składu, ale mam nadzieję, że jakoś  go przeżyliście ;)

8 komentarzy:

  1. No tak trochę bez składu (prababcia dostała od narratora tekst "powiedziałam") ale poza tym spoko. Lekka lektura przed treningiem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak masz racje, ten rozdzial niezbyt mi wyszedl, w ogole nie mialam na niego pomyslu i pisalam co popadnie.
      Postaram sie popawic wszystkie bledy w najblizszym czasie. Oczywiscie biore sobie do serca wszystko, co piszesz i staram sie poprawiac w pisaniu :)

      Usuń
    2. Ups... Ale wszystko wszystko? Bo wiesz, każdy ma własny styl więc się mną aż tak nie sugeruj...

      Usuń
    3. Wiesz ogolnie zapamietuje co zrobilam zle i mysle ze potem nie bede juz popelniac tych bledow :)

      Usuń
    4. Jak długo już piszesz? W sensie tak... dla siebie?

      Usuń
    5. Tak dla siebie...krotko, moze od poczatku 6 klasy.

      Usuń
    6. To faktycznie krótko... a pisałaś już dla kogoś? Znaczy, że ktoś Cię poprosił żebyś coś napisała

      Usuń
  2. Ehh ci wróżbici. Taaaaaaaaacy oświeceni! No to ja sama już wypatrzyłam, że nie kontroluje swojej mocy i to bez miziania po łapkach! :D
    Ahh te skutki... nie ma co, akceptuję! ;3 Co tam śmierć, nie ma obaw! ;P
    Wiesz... chyba nie zaufałabym osobie, której się bez przerwy coś "zapomina" ;________; zwłaszcza jeśli nie przestrzeganie instrukcji prowadzi do śmierci ;O
    Ej, to takie nie fair. Ja w lodówce mam masło... i masło... no i zapomniałabym o maśle.... ;_; Oh, ale nie lepiej zjeść w domu? ;_; jak dla mnie... romantyczniej .___. ale ja jestę weird :D
    No tak. Gościu czyta w myślach i ma nadzieję, że się tego domyśli. Pewnie, jasne, super. Jeszcze czego ;___;
    Uuuuu no to się wku*wiła :C Swoją drogą też chcę zostawiać takie śnieżne ślady O.o
    Końcówki się trochę nie spodziewałam... leeeecę c;

    OdpowiedzUsuń