Dzisiaj rozdział wcześniej niż zwykle, tuż po 12.00 ;) Zapraszam do czytania:)
- Tak po prostu się do tego przyznajesz?
- Tak- odparł.- Podobno chciałaś rozmawiać?- Uśmiechnął się.
- Ale już nie chcę- odparowałam.- Pa.
- Czekaj!- Stanął przede mną. Aż za często próbował mnie zatrzymywać.- Czemu taka jesteś wobec mnie?
- Jaka?- spytałam nic nie rozumiejąc.
- Taka...zimna.
Pf. Parsknęłam śmiechem. Ten chłopak był czasami naprawdę taki głupi, że aż zabawny.
- Dla wszystkich taka jestem- odparłam.- Nie myśl sobie, że dla ciebie zrobię wyjątek.
- Ale czemu?
To pytanie zbiło mnie z tropu. Kolejne jego pytanie zbiło mnie z tropu. Czy on nie za często nie robi czegoś, o czym zwykli ludzie by nie pomyśleli? Nie odzywałam się przez kilka minut prowadząc rozległe rozmyślania.
Właściwie czemu taka jestem? Kiedy byłam mała zawsze chciałam być jak te niektóre dziewczyny z filmów- twarde, stanowcze i nieugięte. Starałam się taka być i uparcie do tego dążyłam. Potem, kiedy dorastałam i kiedy coraz więcej rodzin zastępczych mnie porzucało i przechodziłam do kolejnych, czułam żal, ból. Ból, ponieważ nikt nie mógł zaakceptować mnie taką, jaką jestem i żal, bo ja nie potrafiłam stać się taka, jaką oni by chcieli. Nie mogłam dopasować się do nikogo, nawet dzieci z tych rodzin mnie unikały; a kiedy próbowałam się zmieniać było jeszcze gorzej. To dlatego. Dlatego taka jestem. By ukryć wszystkie prawdziwe emocje, które we mnie drzemią i zastąpić je obojętnością, by nikt nie wiedział jak jest i się nie czepiał. Tak każdy potrafił jakoś to zrozumieć: że jestem dzieckiem stale przenoszonym z kraju do kraju, od rodziny do rodziny i po prostu jestem zamknięta w sobie. Nie próbowali się ze mną zaprzyjaźniać, zawsze sprytnie odpychałam ich od siebie, a oni to rozumieli i nie ingerowali więcej w moje życie.
- Więc...?- przerwał moje rozmyślania Pablo.
- Nieważne...- odparłam. Wszystkie te niechciane emocje zalały mnie. Nie potrafiłam wymówić słowa, czułam, że jeśli to zrobię, rozpłaczę się.
- Słuchaj...- zaczęłam niepewnie.- Jak dowiedziałeś się, że...jestem inna?
- Po prostu. Dotknąłem cię i...wtedy już wiedziałem.- Wzruszył ramionami.- My, ludzie z rodu Soah, tak mamy.
- Że kto?
- S...Nieważne. I tak nie chciałaś gadać.
Przewróciłam oczami.
- Powiedz tylko, kto to ci...- Przeszukiwałam myśli w poszukiwaniu nazwy tego rodu.
- Soah- podpowiedział. Kiwnęłam głową i wsadziłam ręce do kieszeni po raz kolejny tego dnia.- Wiesz, jest trochę dużo do wytłumaczania, dlatego- masz.- Wcisnął mi do kieszeni kilka zmiętych kartek.- Z nich dowiesz się o wszystkim. Jakbyś chciała pogadać, ale tak na serio, to przyjdź. Wiesz, gdzie mieszkam.
Minął mnie. Wzruszyłam ramionami.
Dopiero teraz zauważyłam, że na dworze było już zupełnie ciemno; lampy po obu stronach ulic świeciły żółtym blaskiem. Zastanawiałam się, czy mogę bezpiecznie wrócić do domu, bez pytań ze strony Vanessy i reszty rodziny. Wyciągnęłam z kieszeni telefon, jeden z nowszych modeli, który kupiła mi macocha, abym nie czuła się zbytnio odizolowana od dzisiejszego świata nastolatków, było przed 24.
* * *
Wspięłam się po drzewie rosnącym koło mojego domu i zwinnie wskoczyłam przez otwarte okno do pokoju. Dopiero teraz, kiedy znalazłam się w ciepłym pomieszczeniu, zdałam sobie sprawę, jak zimno było na polu, a moja kurtka nie należała do najcieplejszych. Zdjęłam ją, tak samo jak buty, i wszystko wylądowało w kącie pokoju. Po chwili leżałam już na łóżku; w ręku trzymałam pomięte kartki od Pablo.
Przeczytać czy nie przeczytać- biłam się z myślami.
- Przeczytam- postanowiłam.
Rozwinęłam pierwszą z kilku kartek. Już po wyglądzie tekstu domyśliłam się, że to list.
Drogi Pablo!
Ten list jest po to, abyś wszystko zrozumiał.
Pewnie zastanawiasz się, kto do Ciebie pisze, ale tego raczej Ci nie wytłumaczę; mam nadzieję, że kiedyś się tego domyślisz.
Twoje życie jest inne niż pozostałych; jak już zapewne wiesz. Należysz do dawnego plemienia Soah, przetrwałego od czasów starożytnych. Są to ludzie, którzy widzą przyszłość oraz przewodniczą Nadnaturalnym, od czasu złączenia obu ras. Ty musisz wiedzieć jedno- nic ci nie grozi, żaden atak, porwanie ani nic z tych rzeczy. Jesteś trochę inny od zwyczajnych ludzi, ale z wiekiem uda ci się maskować swoje moce i nie dopuszczać do częstych ich wycieków.
Niestety w ostatnich czasach Soah'ów jest coraz mniej. Tępieni tak jak Nadnaturalni, w krótce całkiem znikną z powierzchni Ziemi. Dlatego musicie trzymać się razem- Ty i pewnego dnia także Nadnaturalny. Kiedyś poczujesz, że to jest ta jedyna osoba i wtedy musisz zaprowadzić ją w to miejsce, które nawiedzi twoje sny i wizje. Nie bój się- bogowie będą mieć pieczę mad tobą, jednak nie zabraknie w twojej wyprawie zdrad, ucieczek od niemożliwego i co najważniesze strachu. Trzymaj się- wiedz, że jeden z Soah jest zawsze przy tobie i nigdy w siebie nie wątp!
Twój wierny przyjaciel
Odwróciłam kartkę. Na drugiej stronie wypisane były koślawym pismem:
strach, ból, smutek, wściekłość, złość, pustka
I data:
2005 r.
Czemu Pablo mi to dał? Przecież ten list jest zaadresowany do niego i najwyraźniej dostarczony został już kilka lat temu. Po co?- to jedno pytanie obijało mi się po głowie przez cały czas. Rozwinęłam kolejną kartkę- widniało tam tylko słowo- pustka. Oraz daty: 2005- 2010 r.
Kolejna kartka była pokryta różnymi symbolami i rysunkami. Nachodziły na siebie, niektóre były niedokończone, a na brzegach kartki dostrzegłam słowa. Jednak jeden obrazek przykuł moją uwagę- postać może trzynastoletniej dziewczyny, trzymającej w ręku sztylet. Wyglądał zwyczajnie gdyby nie to, że skądś go kojarzyłam. Nagle otworzyła mi się klapka w mózgu. Rzuciłam kartkę na ziemię, padłam na kolana na podłodze i spojrzałam pod łóżko. Sięgnęłam ręką jak najdalej mogłam i wyciągnęłam przedmiot- sztylet, który no cóż...miałam od zawsze. Wyjęłam go z pochwy, metal zabłyszczał w świetle małej lampki, stojącej na biurku. Oparłam się plecami o łóżko i porównałam rysunek narzędzia z tym, które trzymałam w ręce. Kiedy tak przypatrywałam się obrazkowi, dostrzegłam niewielki napis nad prawym ramieniem narysowanej postaci. Przyjrzałam się temu bliżej i moje serce na moment stanęło.
Pisało tam:
Cantori.
Czemu Pablo mi to dał? Przecież ten list jest zaadresowany do niego i najwyraźniej dostarczony został już kilka lat temu. Po co?- to jedno pytanie obijało mi się po głowie przez cały czas. Rozwinęłam kolejną kartkę- widniało tam tylko słowo- pustka. Oraz daty: 2005- 2010 r.
Kolejna kartka była pokryta różnymi symbolami i rysunkami. Nachodziły na siebie, niektóre były niedokończone, a na brzegach kartki dostrzegłam słowa. Jednak jeden obrazek przykuł moją uwagę- postać może trzynastoletniej dziewczyny, trzymającej w ręku sztylet. Wyglądał zwyczajnie gdyby nie to, że skądś go kojarzyłam. Nagle otworzyła mi się klapka w mózgu. Rzuciłam kartkę na ziemię, padłam na kolana na podłodze i spojrzałam pod łóżko. Sięgnęłam ręką jak najdalej mogłam i wyciągnęłam przedmiot- sztylet, który no cóż...miałam od zawsze. Wyjęłam go z pochwy, metal zabłyszczał w świetle małej lampki, stojącej na biurku. Oparłam się plecami o łóżko i porównałam rysunek narzędzia z tym, które trzymałam w ręce. Kiedy tak przypatrywałam się obrazkowi, dostrzegłam niewielki napis nad prawym ramieniem narysowanej postaci. Przyjrzałam się temu bliżej i moje serce na moment stanęło.
Pisało tam:
Cantori.
Ehm... No cóż... Właśnie zdradziłaś całą fabułę jaką zaplanowałaś...
OdpowiedzUsuńMasz na mysli ten list?
UsuńDokładnie
UsuńZ grubsza o to chodzilo zeby pokazac, ze ten ktos przewidzial wydarzenia.
OdpowiedzUsuńJasnowidz :D
UsuńCos w ten desen ;)
Usuń"Taka zimna" leżę xD skisłam i nie wstanę hahahah, boże. Dokładnie, zimna. On to jakiś prorok, albo coś w tym stylu :D No ja nie wiem... >:D
OdpowiedzUsuńBiedna jest strasznie, chyba bym nie zniosła, gdyby mnie tak przerzucano od rodziny do rodziny :__:
"Na polu"? Śląsk? :D
HA! Jestę genialna. Zgadłam zanim doczytałam do końca >< No prorok! No to ładnie. Nieźle się teraz przejdą... tak właściwie, to gdzie? I ciekawe kim jest ten przyjaciel. Oo i co to za dziwne symbole, co oznaczają ;_;
Ahh, Cantori ;3 Btw. ja też chcę taką broń :C ewentualnie maczetę! *w*
Rozdział genialny, połknęłam, przeżułam i strawiłam.. głodna jestem... lecę dalej mwaahah C;
*ps, wybacz, że wczoraj nie skomentowałam ale na dzisiaj się uczyłam parunastu przedmiotów... na jutro też powinnam :C damn..*
I to był... Kwass c;
Ściskam ;3