- Pamiętasz?- usłyszałam w
myślach warknięcie Lexi. Spojrzałam na moją wilczyce, wgapiała się w coś za
nami. Odwróciłam się.
Moim oczom ukazała się stara, zamknięta
stacja benzynowa. Dystrybutory pożerała rdza. Dach nad nimi wyglądał tak jakby
zaraz się miął zawalić. W sklepiku, po lewej, były powybijane okna, a drzwi
zabito deskami. Jego blaszany dach porastały już krzaki i trawy. Nic dziwnego,
że nie poznała tego miejsca od razu. Przecież dwa lata temu ta stacja była jak
nowa!
- Znalazłam cię tu- znowu
odezwała się Lexi w mojej głowie.
Tak. To było dwa lata temu w ziemie. A
dokładniej w grudniu. W wigilię. Teraz mimowolnie ruszyłam w stronę ziejącego
pustką budynku. Wspomnienia wróciły do mnie w sekundzie.
Złapała mnie śnieżyca. Była w trakcie
poszukiwań Wyroczni- Angelo. Dowiedziałam się z niepewnych źródeł, że mogę go
odnaleźć w tych okolicach. Lodowaty wiatr mi nie przeszkadzała, nie czułam
zimna, jestem na nie odporna, jednak zaczęłam szukać schronienia. Postanowiłam
zatrzymać się na tej stacji benzynowej, była zamknięta na okres świąt. Skryłam
się za jednym z filarów podtrzymującym dach nad dystrybutorami. Nigdy nie
szukałam towarzystwa, stroniłam od ludzi, gdyż zawsze uważali mnie za
dziwoląga- wszystko przez nadnaturalność. Jednak wtedy po raz pierwszy poczułam
się samotna. Nie zapomnę tego miażdżącego uczucia.
Zaczęłam żałośnie wzywać pomocy. W
odpowiedzi uzyskałam przerażające wycie wilków... Do smutku i desperacji
dołączył strach i lęk. Sfora stłumiła ryk wiatru. Powoli dostrzegałam szare
sylwetki w zaspach. Coraz więcej wyłaniało się ich z lasu, koło szosy. Wataha
otoczyła mnie ze wszystkich stron. Przez moją głowę przetoczyło się mrowie myśli.
Zaczęłam gorączkowo obmyślać plan ucieczki. Wstałam i wspięłam się na dystrybutor.
Wilki były coraz bliżej! Wszystkie obnażały zabójcze szeregi kłów. Jeden z nich
znacząco wystąpił przed szyk. Siłą woli uformowałam śnieżkę i cisnęłam nią w
niego. Zdekoncentrowało to na chwilę mojego przeciwnika. Zaczęłam pewniej
korzystać ze swoich mocy. Zasypywałam śniegiem wilki. Wciągałam je pod zaspy.
Atakowałam strugami lodowatej wody, ale one nie odpuszczały! Miałam wrażenie,
ze zbiera się ich coraz więcej! Nie chciałam ich zabijać, ani wyrządzić im
jakieś trwałej krzywdy, ale użyłam swoich najbrutalniejszych umiejętności.
Zaczęłam je zamrażać… Sfora nie dała się tak łatwo omamić. Wszystkie te manewry
kosztowały mnie dużo energii, a wataha zacieśniała koło, nie zwracając uwagi na
to co spotkało już ich towarzyszy. Potknęłam się o własne nogi i spadłam z
dystrybutora w zaspę. Przywódca wilczej rodziny wyskoczył na ręczną myjkę.
Byłoby już po mnie, kiedy pojawiła się Lexi. Zwaliła masywnego przeciwnika
wyskakując za moich pleców. Kąsała go zawzięci. Pozostali członkowie sfory
widząc to zaczęli się cofać. Ja także byłam w szoku! Zamarłam w bezruchu
podziwiając wilczycę, która powaliła dwa razy większego od siebie osobnika. Lexi
w końcu zwyciężyła! Warczała na swoich pobratymców, złowieszczo pokazując
lśniące kły. Pogoniła kilkoro z nich. Wilki całkiem się wycofały do lasu. Lexi
budziła w nich respekt, z resztą we mnie również. Przegoniła całą watahę, jak
stadko kociąt.
W sumie od tego się zaczęło. Tak
poznałam Lexi. Uratowała mnie, gdyż wyczuła moją nadnaturalność, a sama również
nie była zwyczajnym wilkiem. Teraz nie odstępujemy się na krok. Jest moją
wierną towarzyszką i najlepszą przyjaciółką. Wiem, że to może brzmieć dziwnie,
ale nic na to nie poradzę.
Niestety nie odnalazłam wtedy Angelo. Jednak
nie uważam tego za porażkę. Gdyby nie tamta wyprawa nie spotkałabym mojej
kochanej, wiernej i oddanej wilczycy!
- Wróciłaś?- z zamyślenia wyrwało
mnie przyjazne pytanie. To nie był głos Lexi. Dobiegała zza moich pleców, z
zewnątrz, nie rozniósł się po moim umyśle. Otrząsnęłam się i rozejrzałam w
poszukiwaniu źródła głosu. Na walącym się dachu zobaczyłam siedzącego, młodego
mężczyznę. Miał idealną cerę, blond włosy. Ubrany była jak przeciętny człowiek-
na nogach nosił białe adidasy, miał białą koszulę oraz czarną marynarkę i
spodnie. Jedyną różnice stanowił miecz zamiast jednej dłoni i piękne, pierzaste
skrzydła wyrastające z pleców.
- Angelo- szepnęłam zaszokowana.
Całkiem ciekawy pomysł. Do tego krótkie, przejrzyste i przyjemne do czytania
OdpowiedzUsuńDziękuje ;) Nareszcie ktoś się wysilił na napisanie kilku słów ! ! ! :)
Usuńspoko ;)
UsuńPoza tym, ja lubię pisać ;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
UsuńZajebiste opowiadanie powiem jedno czytam je całyy czas przynajmniej mam coś do czytania..
OdpowiedzUsuń