sobota, 21 grudnia 2013

Rozdział 1 - " Nic nie dzieje się przypadkiem " od Lorren

       Właśnie wyrzucono nas z autokaru. Okazało się, że kierowca i pozostali pasażerowie nie tolerują wilków w pojeździe… Stałam z Lexi na poboczu drogi szybkiego ruchu. Transport była nam teraz niezmiernie potrzebny! Może złapać stopa? Rozejrzałam się dookoła. Odniosłam wrażenie, że już tu kiedyś byłam. Znałam to miejsce.
- Pamiętasz?- usłyszałam w myślach warknięcie Lexi. Spojrzałam na moją wilczyce, wgapiała się w coś za nami. Odwróciłam się.
      Moim oczom ukazała się stara, zamknięta stacja benzynowa. Dystrybutory pożerała rdza. Dach nad nimi wyglądał tak jakby zaraz się miął zawalić. W sklepiku, po lewej, były powybijane okna, a drzwi zabito deskami. Jego blaszany dach porastały już krzaki i trawy. Nic dziwnego, że nie poznała tego miejsca od razu. Przecież dwa lata temu ta stacja była jak nowa!
- Znalazłam cię tu- znowu odezwała się Lexi w mojej głowie.
     Tak. To było dwa lata temu w ziemie. A dokładniej w grudniu. W wigilię. Teraz mimowolnie ruszyłam w stronę ziejącego pustką budynku. Wspomnienia wróciły do mnie w sekundzie.
    Złapała mnie śnieżyca. Była w trakcie poszukiwań Wyroczni- Angelo. Dowiedziałam się z niepewnych źródeł, że mogę go odnaleźć w tych okolicach. Lodowaty wiatr mi nie przeszkadzała, nie czułam zimna, jestem na nie odporna, jednak zaczęłam szukać schronienia. Postanowiłam zatrzymać się na tej stacji benzynowej, była zamknięta na okres świąt. Skryłam się za jednym z filarów podtrzymującym dach nad dystrybutorami. Nigdy nie szukałam towarzystwa, stroniłam od ludzi, gdyż zawsze uważali mnie za dziwoląga- wszystko przez nadnaturalność. Jednak wtedy po raz pierwszy poczułam się samotna. Nie zapomnę tego miażdżącego uczucia.
      Zaczęłam żałośnie wzywać pomocy. W odpowiedzi uzyskałam przerażające wycie wilków... Do smutku i desperacji dołączył strach i lęk. Sfora stłumiła ryk wiatru. Powoli dostrzegałam szare sylwetki w zaspach. Coraz więcej wyłaniało się ich z lasu, koło szosy. Wataha otoczyła mnie ze wszystkich stron. Przez moją głowę przetoczyło się mrowie myśli. Zaczęłam gorączkowo obmyślać plan ucieczki. Wstałam i wspięłam się na dystrybutor. Wilki były coraz bliżej! Wszystkie obnażały zabójcze szeregi kłów. Jeden z nich znacząco wystąpił przed szyk. Siłą woli uformowałam śnieżkę i cisnęłam nią w niego. Zdekoncentrowało to na chwilę mojego przeciwnika. Zaczęłam pewniej korzystać ze swoich mocy. Zasypywałam śniegiem wilki. Wciągałam je pod zaspy. Atakowałam strugami lodowatej wody, ale one nie odpuszczały! Miałam wrażenie, ze zbiera się ich coraz więcej! Nie chciałam ich zabijać, ani wyrządzić im jakieś trwałej krzywdy, ale użyłam swoich najbrutalniejszych umiejętności. Zaczęłam je zamrażać… Sfora nie dała się tak łatwo omamić. Wszystkie te manewry kosztowały mnie dużo energii, a wataha zacieśniała koło, nie zwracając uwagi na to co spotkało już ich towarzyszy. Potknęłam się o własne nogi i spadłam z dystrybutora w zaspę. Przywódca wilczej rodziny wyskoczył na ręczną myjkę. Byłoby już po mnie, kiedy pojawiła się Lexi. Zwaliła masywnego przeciwnika wyskakując za moich pleców. Kąsała go zawzięci. Pozostali członkowie sfory widząc to zaczęli się cofać. Ja także byłam w szoku! Zamarłam w bezruchu podziwiając wilczycę, która powaliła dwa razy większego od siebie osobnika. Lexi w końcu zwyciężyła! Warczała na swoich pobratymców, złowieszczo pokazując lśniące kły. Pogoniła kilkoro z nich. Wilki całkiem się wycofały do lasu. Lexi budziła w nich respekt, z resztą we mnie również. Przegoniła całą watahę, jak stadko kociąt.
      W sumie od tego się zaczęło. Tak poznałam Lexi. Uratowała mnie, gdyż wyczuła moją nadnaturalność, a sama również nie była zwyczajnym wilkiem. Teraz nie odstępujemy się na krok. Jest moją wierną towarzyszką i najlepszą przyjaciółką. Wiem, że to może brzmieć dziwnie, ale nic na to nie poradzę.
      Niestety nie odnalazłam wtedy Angelo. Jednak nie uważam tego za porażkę. Gdyby nie tamta wyprawa nie spotkałabym mojej kochanej, wiernej i oddanej wilczycy!
- Wróciłaś?- z zamyślenia wyrwało mnie przyjazne pytanie. To nie był głos Lexi. Dobiegała zza moich pleców, z zewnątrz, nie rozniósł się po moim umyśle. Otrząsnęłam się i rozejrzałam w poszukiwaniu źródła głosu. Na walącym się dachu zobaczyłam siedzącego, młodego mężczyznę. Miał idealną cerę, blond włosy. Ubrany była jak przeciętny człowiek- na nogach nosił białe adidasy, miał białą koszulę oraz czarną marynarkę i spodnie. Jedyną różnice stanowił miecz zamiast jednej dłoni i piękne, pierzaste skrzydła wyrastające z pleców.
- Angelo- szepnęłam zaszokowana.

8 komentarzy:

  1. Całkiem ciekawy pomysł. Do tego krótkie, przejrzyste i przyjemne do czytania

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

      Usuń
  3. Zajebiste opowiadanie powiem jedno czytam je całyy czas przynajmniej mam coś do czytania..

    OdpowiedzUsuń