- Idź sobie!- wrzasnął do mnie roztrzęsiony. Wyglądał tak jakby zaraz miał się rozpłakać. Coraz bardziej się wycofywał.
- Spokojnie, nie zrobię ci
krzywdy- odparłam, miałam nadzieję, że uspokajającym tonem. Nie wiedziałam co
robić. Jak się zachować. Nigdy nie
obcowałam z małymi dziećmi.
- Delikatnie- odezwała się Lexi w
mojej głowie.
- Nie pomagasz!- przesłałam jej
zestresowana.- On się chyba ciebie boi. Zostań., proszę.
- Mam poczekać tu, czy za murami?
- Wiesz, wolałabym, żebyś jednak
była tutaj…
- Zostaw mnie! Słyszysz!- znowu
zaczął się wydzierać.
- Posłuchaj, chcę tylko
porozmawiać…
- Co ty zrobiłaś z tymi ludźmi?!-
przerwał mi i schował się za drzewem. Objął mocno pień i wychylił za niego
tylko głowę. Rozejrzałam się szybko dookoła. Wszyscy śmiertelnicy stali
zastygli w dziwacznych pozach, jak posągi.
- Nic im nie będzie- zapewniłam.
Przez moją głowę przetaczało się mnóstwo gorączkowych myśli. Desperacko
szukałam wyjścia z tej sytuacji. Długo przygotowywałam się do tej rozmowy, ale
tak naprawdę dopiero teraz uświadomiłam sobie, że nie wiem co mam mu
powiedzieć! Przecież nie wyskoczę z tekstem: „Hejka, jestem twoją siostrą! Nie
przejmuj się, masz nienaturalne moce, ale to standard!”
- Czego chcesz?!- jęknął cicho.
Zobaczyłam jak wyciera oczy. Rozpłakała się? Przeze mnie? Przecież nie chciałam
go przestraszyć! Najgorsze jest to, że wiedziałam co mógł teraz czuć…
- Proszę, wysłuchaj mnie.
Chciałam tylko z tobą porozmawiać, jestem tu, żeby ci pomóc. Mamy… dużo
wspólnego.
- To kim ty w ogóle jesteś, co?- zuchwalej
odezwał się wychodząc za drzewa. Taka nagła odmiana zbiła mnie z tropu. Na jego
twarzy nie było ani śladu łez. Poczułam ucisk w żołądku. No to jedziemy. Teraz
albo nigdy.
- Jestem Lorren…
- Lorren?- szepnął z
niedowierzaniem.- Tata mówił prawdę…
- Proszę?- wykrztusiłam. Nasz
tata mu o mnie mówił?! Odniosłam wrażenie, że byłam w większym szoku niż on
sam!
- Jak masz na nazwisko?- zadał
błyskawicznie kolejne pytanie spoglądając na mnie uważnie.
- FrostyBlast- odpowiedziałam
niepewnie. Gdy to usłyszał osunął się na ziemię pod drzewem i podparł się o
skronie. Może to głupie, ale zapytałam.- Elliot, czy to ty?
- Skąd znasz moje imię?!
-Domyślasz się kim dla ciebie
jestem?- Słowa same ze mnie wypływały. Zaczynałam iść na całość. To nie było
kompletnie w moim stylu, ale postawiłam wszystko na jedną kartę.
- Ty nie możesz być nią.-
Popatrzył na mnie z powątpiewaniem. Spojrzał mi prosto w oczy. Byłam już na
tyle blisko niego, żeby wychwycić wszystkie emocje, które szalały mu w tych
wielkich przerażonych oczkach… O, matko!
- Mogę usiąść?- zapytałam kucając
dwa metry przed nim. Kiwnął trochę nieufnie. Podsunęłam się bliżej i usadowiłam
się na trawi po jego prawej stronie. Lexi obserwowała nas przez cały czas
uważnie. Wilczyca położyła się między parą dzieciaków grających w piłkę. Jedno
z nich wisiało nad ziemię, chwytając piłkę, drugie śmiało się zakrywając usta.
Nie wyobrażałam sobie, żeby Elliot choć raz się tak zachowywał.
- A ten wilk?- zapytał po chwili
milczenia, wyrywając mnie z zamyślenia.
- Nie bój jej się. To moja
towarzyszka. Nazywa się Lexi.
- Nie ugryzie mnie?
- Nie. Nie masz się czego
obawiać, jest łagodna, kiedyś mnie uratowała. Zawołać ją?- Kiwnął nieznacznie
głową po raz drugi. Powoli się rozluźniałam. Rozmowa zapowiadała się pomyślnie.
- Zawsze chciałam mieć pieska-
przyznał niespodziewanie.
- Lexi, chodź tu- posłałam
wilczycy. Wstała bez odpowiedzi i przytruchtała do nas. Usiadła posłusznie koło
Elliota. Chłopiec wyciągnął dłoń. Dobrze, że Lexi załapała i dała się
pogłaskać.
- Jak ty ją zawołałaś, Lorren? A
może powinienem powiedzieć…
- Siostro?- Nie mam pojęcia
dlaczego dokończyłam zdanie za niego, tak wprost. To było bezczelne z mojej
strony. Skrzywił się lekko i poprawił się w miejscu nerwowo.
- Naprawdę nią jesteś?- Jak na
ośmiolatka myślał zadziwiająco logicznie i roztropnie.
- Zapytałeś jak ja przywołałam-
zaczęłam trochę okrężną drogą- Wiem, że to może dziwnie zabrzmieć, ale
porozumiewamy się w myślach… To tylko jeden z moich talentów. Takie
umiejętności nazywamy nadnaturalnością… Tobie też się to zdarzało? Wpadałeś
czasem w nieokreślone tarapaty, dokonywałeś przedziwnych rzeczy, nie mylę się,
prawda?
Nie sprawiał wrażenia zaskoczonego. Przyjął
to z takim opanowaniem, jakby całkowicie się tego spodziewał. Zaskakiwał mnie z
każdą chwilą coraz bardziej!
- Tata, zanim nas opuścił,
powiedział mi, że jestem wyjątkowym dzieckiem. Niepowtarzalnym, jedynym w swoim
rodzaju i powinienem być z tego dumny. Kazał mi czekać do dnia, w którym
odnajdzie mnie dziewczyna o imieniu Lorren i o moim nazwisku. Powiedział, że od
tego dnia mam nie odpuszczać jej na krok. Twierdził, że nie muszę tego rozumieć
i pojmę wszystko w odpowiednim czasie. „Taka jest wola Angelo, dziewczyna
będzie wiedziała co robić. Czekaj cierpliwie.” To było ostatnie zdania jakie od
niego usłyszałem.
Milczałam. Elliot został uprzedzony?
Pamiętał, co powiedział mu tata, a ja… nawet nie wiem jak on wyglądał. Poczułam
żal i smętny smutek z tego powodu. Elliota przynajmniej wychowywał przez jakiś
czas, mnie nie… Nigdy nie znałam moich rodziców. Nie chcieli mnie? Z trudem
powstrzymałam łzy, nie mogłam się teraz rozkleić.
- Pierwszym objawem było to, że
widziałem w ciemnościach jak w dzień.- kontynuował z kamienną miną. Jego powaga
i stateczność mnie dobijała. Jak można mieć takie patetyczne podejście do życia
w tak młodym wieku?- Mieszkałem w Kansas od urodzenia, do skończenia sześciu
lat z tatą, mamą i jej drugim, starszym ode mnie o rok synem… chyba z
pierwszego małżeństwa. Nie wiem. W każdym razie chłopiec miał na imię Luke.
Potem dwa lata spędziłem tutaj. Ten mój przyrodni brat bez przerwy mnie
dręczył, bił, wyśmiewała się, bo byłem inny. Zapamiętałam go jako jedno wielkie
cierpienie.- Gdy to powiedział przeszedł mnie dreszcz. Niby Elliot miał osiem
lat? Mentalnie spokojnie mnie doganiał, jak nie przebijał… - Kiedyś
postanowiłem się mu postawić. To było niechcący, ale tupnięciem wywołałem taki
podmuch, że Luke wylądował na płocie sąsiada. Wtedy zaczęło się piekło. Po tym
incydencie rodzice się skłócili. Nie rozumiałam tego co się tak naprawdę
dzieję. Tata opuścił nas natychmiastowo, mama oddała mnie do Domu Dziecka i
wyjechała wraz z Lukiem do Wenecji. Zostałem sam.
- Teraz masz mnie- wykrztusiłam
po chwili milczenia. Musiałam dojść do siebie po tej opowieści.
- Mówisz, że te wszystkie
zjawiska, który wywoływałem to… nadnaturalność? Na czym to w sumie polega?
- Wierzysz mi na słowo?-
zapytałam zdumiona.- Nie jesteś w szoku? Nie dziwi cię to? Nie masz ochoty
uciekać, krzyczeć? Nie śmiejesz się? Nie odbierasz tego jako kiepskiego żartu?
Nie chce cię się płakać? Nie nabierasz podejrzeń?
- A powinienem?- Nie spojrzała w
moją stronę. Wpatrywał się w małe okienko na czwartym piętrze. Czyżby to był
jego pokój?
- Wiesz, ja tak zareagowałam, gdy
się o tym dowiedziałam, a miałam wtedy dziesięć lat.
- Mam takie dziwne wrażenie, że
gdzieś w głębi mojej świadomości, cały czas siedziało przekonanie, że nie
jestem normalny. Na przykład pamiętam wszystko wstecz aż do dnia narodzin,
zupełnie jakby to było wczoraj. Każda sytuacja, zdarzenie, rozmowa… wszystko.
- To zapewne jedna z twoich
zdolności. Genialna pamięć- szacowałam.
- Możesz powiedzieć mi więcej o
tych zdolnościach, ty też tak możesz?
- Każdy Nadnaturalny ma inny
talent, ale może zacznę od początku.- Postanowiłam powiedzieć mu wszystko co
wiem.- Może zacznę od starej legendy: Nikt tak naprawdę nie wie, skąd się
wzięliśmy. Śmiertelnicy uważają nas za wybryk natury i próbują porwać na każdym
kroku, dlatego nasze życie to ciągła ucieczka. Istnieje legenda, że podczas
stworzenia świata powstała Iou- pierwsza Nadnaturalna. To podobno od niej
pochodzi cała nasza rasa. Nadnaturalni powtarzają to sobie z pokolenia na
pokolenia. Podobno jesteśmy nieliczni, ja osobiście nie spotkałam jeszcze nigdy
innego Nadnaturalnego, prócz ciebie. Jesteśmy rozrzuceni po całym świecie. W
jego różnych zakątkach znajdują się świątynie i portale do naszego,
niezależnego, bezpiecznego świata. Jeszcze nigdy tam nie byłam… nie wiem jak
tam jest, ale obiecałam sobie, ze kiedyś na pewno odwiedzę to miejsce…W sumie
nie wszyscy śmiertelnicy są tacy nietolerancyjni. Moja ciotka nie była
Nadnaturalna, a jednak mi pomogła. Dalej bym z nią mieszkała i się szkoliła,
ale z przyczyn wyższych musiałam uciekać. Moce dziedziczymy po jednym z
rodziców. Związane są one z jednym lub dwoma żywiołami. Ja jestem lodem… i
wodą. Domyślasz się jaki jest twój żywioł?
Elliot chwilę milczał. Chyba się
zastanawiał. Miała taką minę, jakby przeleciał swoje całe życie w pamięci i
wyłowił z niego wszystkie nieprawdopodobne zdarzenia.
- Nie wiem. Powietrze?
- Dokładnie. Ty odziedziczyłeś
jedną stronę zdolności taty, ja drugą.
- Ale skąd o mnie wiedziałaś?
Skąd wiedziałaś gdzie mnie szukać?
- Spokojnie, wszystko po kolei.
Mamy wyrocznie- Angelo. On mi o tobie powiedział. Objawia się raz w życiu
każdego Nadnaturalnego. Ma niby wskazywać drogę, pomagać, chociaż trochę się
rozleniwił. Szukałam go dwa lata temu, ale się nie objawił. Teraz pojawiła się
ze względu na ciebie. To chyba wszystko, w dużym skróci.
- Nie wiem co mam powiedzieć.-
Elliot wbił we mnie te swoje wielkie szare oczka.- Ten Angelo, o którym mówił
tata, on kazał ci mnie stąd wyrwać? Zabierzesz mnie z tego Domu Dziecka.
Nienawidzę tego miejsca…
- Angelo wyznaczył już cel naszej
podróży- odparłam.- Pytanie, czy chcesz ruszyć w ta podróż razem ze mną.
Uprzedzam, jeśli wyjdziesz poza te mury, już nic nie będzie takie jak dawniej.
- W takim razie… już nie mogę się
doczekać aż za nie wyjdę.
Freedom, naprawdę powinnaś czytać te teksty zanim je wrzucisz. Tutaj na przykład czasownik nie pasował do rzeczownika (nie wiem jak inaczej to określić). Na przykład „Taka jest wola Angelo, dziewczyna będzie wiedział co robić." Fabuła jest fajna, ale takie błędy trochę... rozpraszają
OdpowiedzUsuńWiem, wiem, wiem... sama nie przepadam za takimi błędami. ( to tak jakby bohater zmieniał płeć, nie?) To faktycznie wkurza, zadaję sobie z tego sprawę, więc sorry.
UsuńP.S.
Nie miałeś nigdy tak, że nawet jak starasz się sprawdzić swój tekst, to czytasz to co chcesz przeczytać? W sensie odruchowo dostosowujesz sobie formę wyrazu, bo znasz już cały sens zdania itd...?
Miałem tak... To strasznie wkurzające, szczególnie przy wypracowaniach do szkoły :/
UsuńDlatego wypracowania do szkoły sprawdza mi jeszcze mama...;P (Wiem, dziecinne, ale ja nie wychwytuje wszystkich błędów :)
UsuńMi mama sprawdza tylko błędy... ja i ortografia to dwa pojęcia, które się wykluczają ;)
UsuńHaha! Skąd ja to znam?;D Enough swego czasu miała ze mną niezły ubaw (z resztą chyba do dziś ma...), ale co do ortografii to się nawet wyrobiłam odkąd zaczęłam pisać. Gorzej u mnie z tekstami pisanymi na klawiaturze- zawsze wkradną się jakieś literówki! :/
UsuńTa, dalej mam ubaw z tym jednym słowem :DDDD
UsuńZ którym, Enough, było ich kilka, jak dobrze pamiętam???
UsuńAlbo wiesz, nie pisz, bo wyjdę na jeszcze większą idiotkę ;z
Z tym z wypracowania o Robinsonie Cruzoe ;) o ile wiesz o ktore slowo mi chodzi :)
UsuńTak myślałam. To mi się akurat "udało"...( Jak tylko o tym myślę śmieję się z samej siebie). Jednak nie ma to jak nowa wersja WP, tam to były dopiero byki... ;P
UsuńTak...:D Ale jednak sama historia WP...i to twoje zakończenie:) (uśmiecham się)
UsuńTo było... jest poje****! To zakończenie było chore, kurde nie wiem co mnie wtedy naszło... serio. Chyba tylko przy Nadnaturalnych nie mam takich powalonych pomysłów. No, bo weź jeszcze pod uwagę Sen H i jego Dodatki. Tam mnie dopiero poniosło... Ogółem moje opka to nie wypały.
UsuńWszystkie to są wielkie wypały;) Najbardziej jednak urzekło mnie WP, które ostatnio odświeżyłam w pamięci xD To było świetne c:
UsuńNigdy nie przebijecie mojego "odciął mu obie nogi i jedną nogę" :D
UsuńHih. Serio, Sagi? :D
UsuńTak, Enough, czytałaś to sobie u mnie w Sylwestra, nie? Miałyśmy wtedy taką zajawkę na Hobbita...i I see fire!!!
Pamiętasz: Gollum w mojej piwnicy... gadałyśmy o moich snach do 5:30! Musimy to powtórzyć ;)