- Byłam...na spacerze.
- Z tym chłopakiem?- Macocha spojrzała na mnie wymownie.- Jak on w ogóle ma na imię?
- Nie, nie z nim. I ma na imię Pablo. To cześć, idę do siebie.- Wspięłam się na górę po schodach, unikając reszty pytań.
Kiedy weszłam do pokoju z nikłym uśmiechem stwierdziłam, iż Pablo miał racje: łóżko i okno całkowicie odmarzło. Stop!-krzyknęłam w myślach.
- Nie wracajmy do jego tematu- dokończyłam na głos.
Usiadłam przy komputerze i włączyłam na cały regulator jakąś metalową piosenkę. Nagle do moich uszu dobiegło jakby...wycie. Wycie wilków. Podbiegłam do okna. Spojrzałam w dół i moje myśli totalnie stanęły.
Pod domem kręciła się wataha czarnych wilków. Miały czerwone, niekiedy żółte, ślepia i ogromne kły, ociekające śliną. Nie rozumiem, jak cała zgraja WILKÓW mogła stać sobie spokojnie koło domu w biały dzień! Nagle rozległo się kolejne wycie i przez stado przepchał się jeden większy zwierz.
Miał dłuższe łapy od pozostałych i prostszy grzbiet. Na szyi zwisał mu, połyskujący w słońcu, złoto-srebrny amulet. Oczy miał w dwóch kolorach- takich samych jak medalion.
Wilk ponownie zawył, a członkowie watahy dołączyli do niego. Usłyszałam szelest liści i trzask gałązek koło sąsiedniej posiadłości, a po chwili wychynęli stamtąd ludzie ubrani na czarno, zwabieni wyciem stada. Przewodnik grupy zatrzymał się koło samca alfa, a reszta rozpierzchła się pomiędzy wilki.
Na szyi przywódcy zauważyłam taki sam amulet jak u wilka. Jednak nie zdążyłam się mu dłużej przyjrzeć, gdyż człowiek zaczął wdrapywać się po ścianie domu, chyba z zamiarem wejścia przez moje okno. Zbyt późno zareagowałam, był już prawie u celu.
Zatrzasnęłam okno, zasłoniłam firanki. Przywarłam plecami do szafy naprzeciwko okna i czekałam...
Mężczyzna wpadł z głośnym hukiem do pomieszczenia. Zaplątał się w firankę i runął na ziemię, gdzie dodatkowo stało krzesło, z którego również się stoczył. Posłałam na ziemię nieco lodu, aby potem miał trudności ze wstaniem. Po uwolnieniu mocy zdziwiłam się, gdyż w normalnych warunkach by mi się to nie udało; najwyraźniej stres działa na moją korzyść. Stałam sparaliżowana, patrząc, jak człowiek wyplątuje się z firanki, a potem ślizga na lodzie, żeby do mnie dotrzeć. Nie wiedziałam, czemu nie uciekłam. Nie mogłam ruszyć się z miejsca. Po chwili przez okno wskoczył basior ze złotym amuletem. Na niego nie zadziałały ani lód, ani nic innego. Stanął koło mężczyzny z triumfem widocznym w oczach.
Ten drugi wyciągnął zza pasa nóż- klinga pokryta była dziwnymi zawijasami, słowami w różnych językach. Zauważyłam tam jedno po hiszpańsku- sangre- krew. W tej chwili podjęłam desperacki krok- kopnęłam z całej siły faceta nogą w brzuch. Zgiął się wpół, a ja chwyciłam spadający nóż. Rękojeść była zadziwiająco ciepła i jakby skądś znajoma. Uniosłam narzędzie przeciw napastnikom.
Basior skoczył- cięłam nożem w stronę jego pyska, jednak zwinny wilk zrobił unik i ostrze przecięło powietrze. Mężczyzna próbował odzyskać swoją własność, złapać mnie i przy okazji uniknąć ostrych zębów swojego pomocnika wilka. Na jego nieszczęście jego ręka ugrzęzła w pysku zwierzęcia, a człowiek wrzasnął z ból i wyrwał się z uścisku szczęk. Skorzystałam z okazji i skoczyłam na łóżko, aby otworzyć drzwi i wybiec. Nacisnęłam klamkę, a moją nogę przeszył ostry ból. Upadłam na łóżko, a następnie stoczyłam się na podłogę, ciągnięta przez wilka, który uczepił się mojej nogi. Jedyne, co teraz czułam, to był okropny ból i poczucie bezradności. Zwierzę puściło mnie i zeszło z mojego pola widzenia. Zwinęłam się w kłębek, prawie dotykając czołem kolana. Z rany sączyła się krew i zbierała na podłodze wokół mnie. Mężczyzna w czerni zbliżył się do mnie. Całą twarz miał okrytą kominiarką, lecz widziałam jego oczy. Duże błękitne oczy, które wydawały mi się znajome.
Straciłam przytomność.
* * *
- Nie bój się, nic ci nie zrobię.
Młody mężczyzna pochylał się nad łóżeczkiem, w którym leżała mała blond włosa dziewczynka. Wyciągnął rękę i zawiesił ją w powietrzu nad mebelkiem.
- Gdzie twoja siostrzyczka, co?- spytał z uśmiechem.
W odpowiedzi usłyszał tylko mruknięcie.
- Chodź tu do mnie- powiedział, podnosząc dziecko. Z pierwszym dotykiem poczuł dotkliwe zimno pochodzące z ciała dziecka. Zadrżał.- Czemu jesteś taka zimna?- zapytał ledwie dosłyszalnym szeptem.
Podszedł do kominka, znajdującego się po drugiej w stronie pokoju. Usiadł w fotelu najbliżej buchających płomieni i zaczął kołysać dziewczynkę. Ta, utulona w objęciach mężczyzny, już po chwili zasnęła. Jej ciało pod wpływem bliskości ognia z każdą minutą robiło się coraz bardziej ciepłe.
- Będzie dobrze- szeptał człowiek co jakiś czas, jakby do siebie, przekonując się co do słuszności tego zdania.
Rozległo się stanowcze i natarczywe pukanie do drzwi, po czym do pokoju wszedł mężczyzna, lecz wyraźnie starszy od tego, który był już w środku.
- O co chodzi?- zapytał człowiek, siedzący w fotelu.
- Przyjechali. Zbieraj się- odparł drugi.
- Nie ma innego wyboru?
- Wybrali cię. W tej sprawie nigdy nie było wyboru.
Malutka dziewczynka została położona do łóżeczka. Mężczyźni wyszli z pokoju. Po kilku minutach ogień w kominku zaczął maleć, a po pokoju rozniósł się głośny płacz dziecka.
W odpowiedzi usłyszał tylko mruknięcie.
- Chodź tu do mnie- powiedział, podnosząc dziecko. Z pierwszym dotykiem poczuł dotkliwe zimno pochodzące z ciała dziecka. Zadrżał.- Czemu jesteś taka zimna?- zapytał ledwie dosłyszalnym szeptem.
Podszedł do kominka, znajdującego się po drugiej w stronie pokoju. Usiadł w fotelu najbliżej buchających płomieni i zaczął kołysać dziewczynkę. Ta, utulona w objęciach mężczyzny, już po chwili zasnęła. Jej ciało pod wpływem bliskości ognia z każdą minutą robiło się coraz bardziej ciepłe.
- Będzie dobrze- szeptał człowiek co jakiś czas, jakby do siebie, przekonując się co do słuszności tego zdania.
Rozległo się stanowcze i natarczywe pukanie do drzwi, po czym do pokoju wszedł mężczyzna, lecz wyraźnie starszy od tego, który był już w środku.
- O co chodzi?- zapytał człowiek, siedzący w fotelu.
- Przyjechali. Zbieraj się- odparł drugi.
- Nie ma innego wyboru?
- Wybrali cię. W tej sprawie nigdy nie było wyboru.
Malutka dziewczynka została położona do łóżeczka. Mężczyźni wyszli z pokoju. Po kilku minutach ogień w kominku zaczął maleć, a po pokoju rozniósł się głośny płacz dziecka.
* * *
PABLO
Wróciłem do domu. Już z przekroczeniem progu naskoczyła na mnie Childa.
- I co? I co? Gdzie Esper?
- Wróciła do domu. Powiedziałem jej, że czytam jej w myślach.- Ruszyłem do pokoju.
- Myślałam, że wie- powiedziała zdziwiona.
- Ja też.
- Może idź do niej i sprawdź, co u niej- zasugerowała kobieta.
Biłem się z myślami. Z jednej strony co ona mnie obchodzi; w końcu mną wzgardziła i jak gdyby nigdy nic odeszła. Ale z drugiej strony miałem nieodparte wrażenie, że coś może jej grozić i beze mnie sobie nie poradzi.
- Niech ci będzie- powiedziałem obojętnie, chociaż w duszy, po podjęciu decyzji, szarpałem się i chciałem wybiec z domu, pognać do Esper i sprawdzić, co u niej.
Moje myśli szalały mi w głowie, kiedy przemierzałem miasto. Coś czuję...coś czuję...i to nie jest wcale dobre.
- Uważaj jak łazisz, idioto!- Upadłem na ziemię.
Spojrzałem w górę i w porę uchyliłem się przed ciosem dwumetrowego dresa. Przeturlałem się po chodniku i wstałem.
- Nie wiesz, jak się traktuje starszych i silniejszych, co?- Zaczął się do mnie zbliżać.- Zaraz ci pokażę.
Zamachnął się na mnie pięścią- odskoczyłem do tyłu i kopnąłem go w brzuch. Dres zatoczył się, potrząsnął głową i natarł na mnie z dzikim okrzykiem: ,,Aaaaaa!''
Jedynym pytaniem, które zdążyłem sobie zadać to: ,,Czego ten facet ode mnie chce?''
I zwaliło się na mnie 95 kg cielska.
Facet podniósł się i zdzielił mnie pięścią po twarzy. Odwdzięczyłem mu się tym samym. Złapałem go za głowę i przeturlałem się: teraz ja leżałem na nim. Szybko z niego zszedłem. Tamten zgiął się wpół.
- Kur**, kiedyś cię jeszcze dorwę, szczylu- warknął w moją stronę.
- Powodzenia -odparłem.
Pobiegłem do domu Esper. Zapukałem, a drzwi otworzyła mi macocha dziewczyny.
- Przepraszam, jest Esper?- zapytałem.
- Tak, pewnie jest w swoim pokoju- odpowiedziałam.- Proszę, wchodź.
Przeleciałem przez jej dom jak burza. Otworzyłem drzwi jej pokoju.
- E...- zamilkłem. W pokoju widoczne były ślady walki. Podłoga i łóżko uwalane było krwią oraz pokryte lodem, firanka zerwana. Podszedłem do okna, które również nie było w najlepszym stanie. Na ramie znajdowały się ślady pazurów- psich, wilczych,niedźwiedzich- kto by tam wiedział. Ale co najgorsze- brak Esper. Jedyną oznaką na jej pobyt tutaj, była krew na podłodze i kurtka, zwisająca z biurka. Nagle coś zalśniło pod zmiętą firanką na podłodze. Schyliłem się i podniosłem ową rzecz- okrągły, błyszczący złoto-srebrny talizman. Do głowy napłynęła mi przerażająca myśl.
- O nie...
_______________
Sceny walki w rozdziale, a to oznacza, że...naoglądałam się Piratów z Karaibów i Hobbita xD
Esper porwana- co z tego wyniknie? Odpowiedź w kolejnych rozdziałach ;)
Pozdrawiam z nadzieją, że macie ochotę na czytanie CD :)
_______________
Sceny walki w rozdziale, a to oznacza, że...naoglądałam się Piratów z Karaibów i Hobbita xD
Esper porwana- co z tego wyniknie? Odpowiedź w kolejnych rozdziałach ;)
Pozdrawiam z nadzieją, że macie ochotę na czytanie CD :)