Doszły mnie również słuchy, że Enough wyjeżdża gdzieś na długi weekend, więc za kilka dni możecie się spodziewać kolejnej notki ode mnie. A od 23- ego będzie o was dbała Enough, gdzyż mnie wtedy nie będzie jak juz wspominałam- wyjeżdżam :)
To by było na tyle. Aha- miłej lektury i pozdraiwam!!!
_________________________
* * *
Kiedy wśliznęłam się do piwnicy w domku
Antaniasza prawie wszyscy już byli obecni. Mistrz zwołał natychmiastową, tajną
naradę… w swoich kolejnych zakamarkach, z pozoru malutkiej chatki. Ledwo
trafiłam do dziwacznych pomieszczeń pod podłogą przedpokoju. Dziwił mnie sam
fakt, że istniały, lecz ich wystrój był równie zaskakujący. W pokoju, gdzie
miała odbyć się narada stał wielki stół, na około którego poustawiano krzesła.
Na ścianach, które były z gołej cegły, wisiały małe kinkiety rzucające niewiele
światła. Podsunęłam się do jednego z
wolnych krzeseł i omiotłam wzrokiem pozostałych. Dostrzegłam Tony’ ego, który
siedział w najodleglejszym koncie stołu i wpatrywał się w podłogę z założonymi
rękami. Obok niego siedział Will. Chłopak wydał mi się przygnębiony. W jego
zielonych oczach zabrakło ponurej pewności siebie, spojrzenie wbite miał w
sufit. Zaraz przy nim siedziała Esper. Postukiwała palcami o blat stolika i
nerwowo przygryzała dolną wargę. Naprzeciwko niej miejsca zajął Elliot i Clov.
Oboje pochłonięci byli w cichej rozmowie. Szeptali do siebie tak, że nie mogłam
wychwycić słów, więc nie poświęciłam im zbyt wiele uwagi. Wszyscy milczeli,
dlatego ja też milczałam i zachodziłam w głowę o co też chodzi. Antaniasz
pierwszy raz odkąd tu jestem zachowywał się w taki sposób. Zresztą od dłuższego
czasu zachowywał się nieswojo. A teraz nastąpił punkt kulminacyjny. Wiedziałam,
że pojawił się tu jakiś Soah, domyśliłam się, że z nim związana będzie narada.
Mędrzec zwołał nas tu wszystkich, lecz sam
się jeszcze nie pojawił. Nie było też śladu Soah’ a. I jeszcze kogoś mi
brakowało… Gdzie też podział się ten ludzki cień…? Rozejrzałam się raz jeszcze
po piwniczce. Uważnie przeglądałam wszystkie cieniste kąty, do których nie
docierało światło lamp aż w końcu spostrzegłam nikłą sylwetkę, opartą o róg
ściany plecami. W sumie był to tylko ludzki kształt, przypominający jedynie
zarysem człowieka, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że stoi tam Devid.
Moją uwagę rozproszył tupot stóp na
schodach. Po sekundzie do małej sali obrad wpadł Mistrz, a za nim młody
chłopak. Mniej więcej w moim wieku. Miał kasztanowo- brązowe włosy i
niesamowicie zielone tęczówki. Niemal świeciły w półmroku piwnicy. Myślałam, że
to Will ma nienaturalnie jaskrawe oczy, ale ten Soah rozmył moje domysły.
Ubrany był przeciętnie- w proste dżinsy, pomarańczową bluzę i trampki.
Pospolity nastolatek, żaden tam tajny szpieg i wywiadowca, skądże znowu…
- Poznajcie Pabla- oznajmił
Antaniasz dziwnym tonem.- Ma dla nas… ważne informacje.
Soah został przywitany ogólnym pomrukiem
ze strony adeptów. Po czym wraz z Mędrcem zasiadł do stołu. Wyciągnął z
kieszeni kilka zmiętych kartek z notatkami i rozprasował je otwartą dłonią na
blacie. Spojrzał na każdego z osobna, a kąciki jego ust mimowolnie się uniosły
gdy zawiesił wzrok na Esper. Zastanowiło mnie to…
- Jak wiecie- odchrząknął, a
wszyscy czekali w napięciu na jego kolejne słowa- pracuje dla Antaniasza. To ja
pomogłem swego czasu Esper- niewinny uśmieszek- i to ja jestem jednym z
głównych „dostarczycieli” adeptów.
- Jeden z moich najwytrwalszych
szpiegów- wtrącił Antaniasz. Ktoś gwizdnął z udawanym podziwem. Wszyscy
równocześnie zwróciliśmy się w kierunku dźwięku. Jego źródłem był Devid.
Chłopka był już dobrze widoczny, odpychając się stopą od ściany i wysuwając się
z cienia.
- Jeśli mam być szczery to mało
obchodzi mnie kim jesteś- odparł oschle i utkwił swoje czarne oczy w młodym
wywiadowcy.- Wszyscy czekamy na informacje, więc błagam nie gderaj tyle.
- Obawiam się, że te informacje
nie są przeznaczone dla ciebie, kolego- odrzekł równie lodowato Pablo i
spochmurniał mierząc Devida krytycznym wzrokiem.- Antaniaszu, kto to u licha
jest?- zwracał się do Mędrca, ale nie spuszczał wzroku z chłopaka, który śmiał
mu przerwać.
- Spokojnie, można mu ufać -
zapewnił Mistrz i wykonał uspokajający gest ręką.
- Jesteś jednym z Czarnych Ludzi-
nie odpuszczał Soah. W jego głosie słychać było wyraźnie oskarżycielską i
nienawistna nutę.
- Nie?- skrzywił się tamten.- Już
nie.
- Nie wierzę- przecedził przez
zęby nasz informator.- Nazwisko, ranga, przełożony, funkcja,
zainteresowania!!!- wywrzeszczał na jednym wdechu. Nie wiedział o co chodzi
dopóki Devid nie udzielił równie szybkiej odpowiedzi, nawet nie mając chwili na
zastanowienie się nad nią:
- Rouzier, kadet, Charlie,
skrytobójca, fotografia!- wiązanka tych słów była dla mnie wielce niejasna,
lecz Pabla ewidentnie zadowoliła. Jednak po chwili Soah zmarszczył brwi, jakby
coś dotarło do niego z opóźnieniem.
- Powiedziałeś, że jakie masz
zainteresowania?- jęknął cierpko, mrużąc oczy i mierząc nimi tamtego.
- Fo-to-gra-fia!- Devid
wypowiedział każdą sylabę z namaszczeniem i obdarzył swego oskarżyciela kpiącą
miną.- Coś jest niejasne?
- Tak, każdy pozbawiony skrupułów
członek stowarzyszenia- zaczął Pablo.- W odpowiedzi na ostatnie bez zawahania
powiedziałby, że para się mordowaniem. A ty powiedziałeś, że fotografowaniem…?
- Bo Devid rzucił stowarzyszenie!
- przerwał to wreszcie Antaniasz i gniewnie pokręcił wąsem.- Skończcie to, bo
obojgu się oberwie, czekamy na wieści, a wy tylko to bezsensownie przedłużacie!-
zaczął zamaszyście gestykulować.- Devidowi, można ufać i koniec kropka!
- Ostrożności nigdy za wiele…-
mruknął Pablo i pochylił się nad zapiskami.
- Do sedna, proszę- wtrącił się
Tony z niepewną miną, nerwowo pocierając ramię.
- Dobra… nie będę owijał w
bawełnę- zaczął Pablo i zrobił długą, napiętą przerwę.- Andy i Jassy… zostali
porwani. Antaniasz wysłał mnie na pomoc wychowankom, gdyż zwrócili się do niego
z taką prośbą.- Zmarszczyłam brwi w zdumieniu i spojrzałam pytająco na Mistrza,
lecz ten zdawał się być nieobecny. Pogodziłam się z ta informacją z wielkim
niesmakiem i poniekąd smutkiem…- Stowarzyszenie i wilkołaki uderzyli. Chicago i
ta dwójka była ich pierwszym celem w rozpoczętej inwazji…
- W czyje ręce konkretnie
wpadli?- przerwał mu z zaciekawieniem Devid. Pablo przeniósł na niego swoje zmęczone
spojrzenie i milczał zanim udzielił krótkiej odpowiedzi:
- Żniwiarza.
Devid słysząc ten przydomek syknął
boleśnie i skrzywił się cierpko.
- Lepiej bym tego nie skwitował- westchnął
Soah przygryzając wargę. Zerknęłam na Antaniasza, znosił to wszystko z
kamiennym spokojem. Siedział na krześle niczym rzeźba wykuta z marmuru, jakby
zupełnie nie ruszały go relacje Soah’ a, ale ja wiedziałam, że każde słowo zadaje
Mistrzowi niewyobrażalny ból i cierpienie. Domyśliłam się także, że wspomniany
Żniwiarz nie jest przyjemnym typem…
- Przynajmniej wiem, gdzie ich
zabrano- ciągnął Pablo.- Śledziłem chwilę Czarnych. I opłaciło się. Andy i
Jassy zostali pojmani do tajnej bazy stowarzyszenia, o której nie mieliśmy
wcześniej pojęcia. Dlaczego? Bo leży na środku Trójkąta Bermudzkiego…
- Nie, to akurat już wiedziałem…-
wciął się niespodziewanie Antaniasz unosząc znad blatu oczy.
- Ale…- zająknął się zbity z
tropu chłopak.- Na pewno nie wiesz, że wyłapują po kilku Nadnaturalnych z
każdego kraju, gdyż mają tam laboratoria… Badają różne rodzaje mocy. Głównie
interesują ich osoby w wieku 10 do 20 lat. Przetrzymują ich w lochach, które…
- Są podzielone na Bloki. Jeden
Blok dla każdego kraju- skończył za niego Mędrzec.- Wyżej są siedziby
przełożonych i dowódców, na parterze są sale treningowe dla kadetów i ich
kwatery, jeszcze wyżej są już laboratoria i magazyny. W sumie jest tam jakieś
dwadzieścia pięter, w tym prawie połowa to lochy pod ziemią. To też wiem…
- Ale… ale… Skąd?!- wytrzeszczył
oczy zaskoczony Pablo. Chyba właśnie do niego dotarło, że niepotrzebnie się
poświęcał i narażał życie, by się tego wszystkiego dowiedzieć, a Antaniasz
właśnie kolokwialnie mu to uświadomił…
- Od niego!- Mistrz kiwnął głową
na Devida, który odpowiedział lekkim skinieniem i tym swoim zawadiackim
uśmieszkiem. Pablo spiorunował go wzrokiem.
- Ale na pewno nie wiesz, że
jeden Blok jest pusty- fuknął obruszony Soah.
- Który?- zapytał beztrosko Devid
z miną niewiniątka.
- Blok USA- odparł tamten i
ciężko oparł się o krzesło.
- Yyy… a dlaczego, że tak
spytam?- skrzywił się Tony.
- Czeka na swoich przyszłych
lokatorów- rzekł z powagą informator.- Na obecną tu trójkę Amerykanów. Potężne
rodzeństwo, wybrane przez Angelo- mówiąc to spojrzał kolejno na mnie, Elliota i…
Esper. Poczułam jak po plecach przebiega mi lodowaty dreszcz. Ale nie zlękłam
się tego, że Lyx na mnie poluje… bardziej obawiałam się reakcji Esper na to, że
jest siostrą moją i Elliota…
- Przepraszam… ŻE JAK?!-
wrzasnęła Esper z lekka nie panując nad emocjami.
- Antaniaszu, nie powiedziałeś
im!- zaszokował się Pablo i podskoczył na krześle.
- Mi powiedział…- odezwałam się
niepewnie i nagle sklepienie piwniczki wydało mi się niezmiernie ciekawe, więc
utkwiłam w nim wzrok.
- A mnie nie... siostrzyczko,
tak!- warknęła do mnie ze zdenerwowaniem.
- Tak wyszło…- Antaniasz wydął
policzki i zatoczył małe kółka dłońmi, plącząc się we własnych myślach. Usłyszałam
za sobą stłumiony chichot Devida. Ale innym nie było do śmiechu. Elliot oparł
się łokciami o kolana i patrzył nerwowo to na mnie to na Esper. Clov marszczyła
brwi ze zmartwieniem, a Tony unosił jedną brew wyrażając swoje zaintrygowanie. Tylko
Will zdawał się pochłonięty we własnych rozmyślaniach i kompletnie odciął się
od rozmowy, więc mogę się założyć, że nawet nie wiedział o czym w tej chwili
tak rozprawialiśmy.
- Doprawdy? Tak wyszło?- zapytała
ironicznie Esper.- To ciekawe!
- Proszę, czy możemy wrócić do
tego później- Antaniasz wstał z miejsca i uniósł ręce w obronnym geście.- Pablo
chyba jeszcze nie skończył.
- Owszem…- mruknął chłopak
poprawiając się nieswojo w krześle.- Więc… nie zdziwię się, jeśli wiesz
Antaniaszu, że Lyx planuje inwazje- Mędrzec potaknął. No to już wiem, o czym
tyle godzin rozmawiał z Devidem…- Chce rozpętać III Wojnę Światową. Dwie
poprzednie nie dały mu wszystkich profitów, w tą również zaangażuje, Bogu ducha
winnych, śmiertelników. Nadnaturalni, Soah’ owie, Czarni, Wilkołaki,
śmiertelnicy… Wszyscy na wszystkich, każdy na każdego. To będzie istna rzeź. To
jest istna rzeź, bo już się zaczęło. To działa jak łańcuszek, domino, lawina. To
co się teraz dzieje na świecie to jak zakaźna choroba. W niektórych krajach już
dochodzi do rozruchów politycznych, inne udało się już skłócić. Lyx marzy by
wilkołaki rządziły światem, lecz najpierw musi pozbyć się Nadnaturalnych, w tym
pomagają mu naukowcy…
- A nie Czarni Ludzie?- zapytał
Tony marszcząc brwi i pocierając brodę.
- Nie – zaprzeczył mu stanowczo.-
Stowarzyszenie wyłapuje wszystkich Nadnaturalnych żywcem, zabijają tylko tych sprawiających
kłopoty, stawiających się lub zbędnych i mało wartościowych. To naukowcy
wykańczają ich do reszty. Niszczą swoimi badaniami, wielu ich nie przeżywa,
wyciągają z nich moc i „ chowają w słoiku”. To sadyści.
- Coś o tym wiem…- odpowiedział
Tony i pomasował odruchowo żebra.
- Dowiedziałem się czegoś
jeszcze- zagaił Pablo.- Wilkołaki wzniosły o wiele mniejszą, niepozorną
siedzibę na lądzie, gdyż nie odpowiada im ciągła podróż na wyspę. Lyx jest
wygodnicki.
Słysząc to Antaniasz spojrzał zgniewany,
oskarżycielskim wzrokiem na Devida. Chłopak stojący w kącie wzruszył ramionami
w obronnym geście.
- Jestem dezerterem! - zaczął się
bronić.- Kiedy jeszcze czynnie brałem udział w życiu stowarzyszenia Lyx nie
miał lądowej bazy! Nic o tym nie wiedziałem, dlatego nic też nie wspominałem!
- Ha!- prychnął Pablo z
zadowoleniem.- Jednak na coś się ryzyko opłaciło.
- Dobrze, to co usłyszeliśmy jest
bardzo ważne- zwrócił się do wszystkich obecnych Antaniasz.- Sytuacja jest
poważna. Wiecie, że jeśli inwazja się powiedzie, nie będzie już tak jak
dawniej. Nie będzie już tego świata, który każdy z was poznała, nie będzie już śmiertelników.
Kiedy Lyx ich wykończy i będzie już po wszystkim będzie też po nas, nami też
się zajmie…
- I to szybciej niż myślisz,
Antaniaszu- szepnął z grobową miną Pablo.- Szturm na Szkołę to pierwszy z priorytetów
na liście Czarnych i Lyxa. Jesteście jego kolejnym celem.
Bardzo fajny rozdział, nic dodać nic ująć. Czekam na next! :D
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa :) A kolejna notka już niedługo
UsuńKurcze, polubiłem Devida xD A tak poza tym, ta na górze dobrze gada :) zgadzam się z nią.
OdpowiedzUsuńOoo! Polubiłeś Devida? (Powiem ci w sekrecie, że ja też go lubię... i nie tylko jako postać z mojego opka) A Enough go nieznosi, zresztą tak jak jej Esper...
UsuńPrzypadek? Nie sądzę :P
UsuńNic nie dzieje się przypadkiem...
UsuńJak ja lubię ten tekst! :P
Jest niezły... ale znam lepsze ;) Na przykład "nadejdzie epoka ciemności i to my zgasimy światło"
Usuń