- Zdrada.
- Zdradził.
- Zdradził was. Zdradził was wszystkich.
- Zdradził cię. Ciebie najbardziej.
- Zdradził was wszystkich.
Szepty dochodziły do mnie z każdej strony. Przenikały mój umysł, nie pozwalając skupić się na każdym z nich dłużej niż kilka sekund. Wszystko układało się w jedno słowo: zdrada. Złapałam się za głowę, chcąc w jakiś niepojęty sposób zatrzymać potok słów. Nie wytrzymywałam. Oddychałam coraz ciężej, nie potrafiłam znieść tego wszystkiego. Zdradził… zdradził nas wszystkich. Wszystkich adeptów. Samego Antaniasza. Wszystko było jedną wielką intrygą, by wkupić się w nasze łaski, a potem zdradził. Zdradzić nas wszystkich. Zamknęłam oczy; miałam nadzieję, że pomoże mi to się skupić. Jednak nic mi nie pomagało, wydawało mi się, że głosów z każdą chwilą przybywało. Stawały się coraz głośniejsze.
Po chwili przestrzeń wokół mnie wypełnił ryk tysiąca głosów, które wciąż skandowały te same słowa.
- Zdrada!
- Zdradził!
- Zdradził was! Zdradził was wszystkich!
- Zdradził cię! Ciebie najbardziej!
- Zdradził was wszystkich!
Byłam przerażona. Chciałam, by przestali mnie katować… Te słowa raniły mnie bardziej niż jakiekolwiek narzędzie tortur. Były cięższe niż bat, ostrzejsze niż nóż. Nie mogłam tego znieść, czułam, że słabnę.
- Przestańcie!
Mój krzyk zmieszał się z głosami wypełniającymi powietrze. Zniknął wśród nich, tracąc na znaczeniu i mocy.
- Zdradził.
- Zdradził was. Zdradził was wszystkich.
- Zdradził cię. Ciebie najbardziej.
- Zdradził was wszystkich.
Szepty dochodziły do mnie z każdej strony. Przenikały mój umysł, nie pozwalając skupić się na każdym z nich dłużej niż kilka sekund. Wszystko układało się w jedno słowo: zdrada. Złapałam się za głowę, chcąc w jakiś niepojęty sposób zatrzymać potok słów. Nie wytrzymywałam. Oddychałam coraz ciężej, nie potrafiłam znieść tego wszystkiego. Zdradził… zdradził nas wszystkich. Wszystkich adeptów. Samego Antaniasza. Wszystko było jedną wielką intrygą, by wkupić się w nasze łaski, a potem zdradził. Zdradzić nas wszystkich. Zamknęłam oczy; miałam nadzieję, że pomoże mi to się skupić. Jednak nic mi nie pomagało, wydawało mi się, że głosów z każdą chwilą przybywało. Stawały się coraz głośniejsze.
Po chwili przestrzeń wokół mnie wypełnił ryk tysiąca głosów, które wciąż skandowały te same słowa.
- Zdrada!
- Zdradził!
- Zdradził was! Zdradził was wszystkich!
- Zdradził cię! Ciebie najbardziej!
- Zdradził was wszystkich!
Byłam przerażona. Chciałam, by przestali mnie katować… Te słowa raniły mnie bardziej niż jakiekolwiek narzędzie tortur. Były cięższe niż bat, ostrzejsze niż nóż. Nie mogłam tego znieść, czułam, że słabnę.
- Przestańcie!
Mój krzyk zmieszał się z głosami wypełniającymi powietrze. Zniknął wśród nich, tracąc na znaczeniu i mocy.
Stał się jak te pozostałe okrzyki, z których nikt nie potrafił rozróżnić poszczególnych.
Opadłam na kolana, pochylając głowę w przód. To wyczerpywało mnie psychicznie.
- Zdrada!!!
- Zdradził!!!
- Zdradził was!!! Zdradził was wszystkich!!!
- Zdradził cię!!! Ciebie najbardziej!!!
- Zdradził was wszystkich!!!
Łzy popłynęły mi po policzkach. Nie powstrzymywałam się, pozwalałam emocjom decydować za mnie. Straciłam nad sobą kontrolę, mój umysł wypełniało jedynie upiorne skandowanie. Zdradził… Zdradził nas wszystkich. Nie powinnam mu ufać; nie powinnam ufać nikomu. Ci, którzy zdobywają moje zaufanie szybko je tracą, nie poprzez moje kaprysy, ale własne czyny. Bo Will zdradził. I tym samym odsunął mnie od siebie, tak, że nie mam możliwości wrócić.
Podniosłam wzrok. Ujrzałam czarny, zwalisty kształt pędzący w moją stronę. W ciemności błyszczały żółte oczy- widziałam w nich gniew, agresję, głód. Tajemnicze monstrum rozwinęło zabójczą prędkość i wpadło na mnie z pełnym impetem.
Uniosłam się do pozycji siedzącej i podparłam rękami. Nieświadomie kąciki moich ust powędrowały w górę, kiedy przyglądałam się śpiącemu Soah’owi. Wyglądał nad wyraz słodko. Uznałam, że nie będę go budzić. Najciszej jak umiałam wygrzebałam się z pościeli, wyjęłam ubrania z szafki i powędrowałam do łazienki.
Zamknąwszy drzwi na zamek, oparłam się o nie plecami. W odległej części mojego umysłu przetwarzałam koszmar, którym niedawno żyłam. Wydawał się taki realistyczny… CZUŁAM, jakby to naprawdę się działo.
Wiele snów, które kiedyś miałam, było niczym w porównaniu z tym. W tamtych czasach, gdy już się obudziłam, nawet nie rozważałam minionego snu, nie miał dla mnie większego znaczenia. Lecz ten… Nie potrafię tego racjonalnie wytłumaczyć, ale mam niewyjaśnione przeczucie, że ten sen nie był tylko zwykłym snem. Dziwne uczucie na dnie mojego żołądka dawało mi znać, że powinnam skupić na tym swoja uwagę; że ten koszmar nie może zostać pominięty.
- Pomyślę nad tym później- mruknęłam pod nosem. Wyjęłam z kubka, stojącego na szafce, zieloną szczoteczkę do zębów. Zaklęłam pod nosem, gdy zauważyłam, że Will miał oczy w podobnym kolorze. Szybkim ruchem nałożyłam na nią pastę i zaczęłam szorować zęby. Można powiedzieć, że dawałam upust energii, która gromadziła się moim wnętrzu. Zerknęłam do lustra. Parsknęłam pianą, widząc znajomą postać za sobą. Średniej długości blond włosy, opadające na czoło, mnóstwo warkoczyków we włosach, kolczyk w kształcie klepsydry w uchu…
Odwróciłam się gwałtownie. Przestrzeń za mną była pusta. Nikogo poza mną w łazience nie było. Powróciłam do wykonywanej wcześniej czynności- wyplułam resztki piany do umywalki, przepłukałam usta czystą wodą. Otarłam twarz ręcznikiem. I wtedy dobiegł do mnie ledwo słyszalny szept.
- Esper…
Z bijącym mocno sercem obejrzałam się za siebie. Nie byłam zdziwiona, nie dostrzegając nikogo.
Wariuję, przeszło mi przez myśl, widzę duchy.
Duchy zdrajców, dopowiedziałam nieświadomie.
Przebrałam się w przyszykowane ubrania i powróciłam do pokoju. Pablo się już obudził; siedział z nogą założoną na nogę na tym samym krześle, które zajmował przez całą noc. Gdy weszłam, powitał mnie skinieniem głowy.
- Jak się spało?
- Nie najgorzej- skłamałam.- A tobie?
Na jego twarz wypłynął cierpki uśmiech.
- Wyśmienicie. Chyba nie ma takiej części ciała, która mi nie zdrętwiała.
I znów nieświadomie uniosłam kąciki ust. Pablo odganiał moje myśli od tajemniczego koszmaru.
- Antaniasz kazał nam do siebie przyjść- odezwał się po chwili.- Pamiętasz, jak rozmawialiśmy z nim wczoraj.
- Ty rozmawiałeś- poprawiłam go od razu. Omawiali wspólnie przygotowania Ośrodka przed atakiem Lyxa, a ja jako że nie miałam zajęcia, uczestniczyłam w konwersacji. Pablo machnął ręką w odpowiedzi.
- Nieważne. Chodź, idziemy.
Rzuciłam piżamę, którą nadal trzymałam w rękach, na łóżko. Pablo nie miał ze sobą rzeczy, więc spał w ubraniu. Wyszliśmy na korytarz i podążyliśmy nim aż do drzwi wejściowych. Gdy chłopak uchylił jedno ze skrzydeł, twarz omiótł nam ciepły podmuch wiatru. Skierowaliśmy się do domku Mistrza.
Nie potrafiłam nie myśleć o Willu. Obiecałam sobie, że nie będę wspominać szczegółów naszej znajomości, żeby się nie rozkleić. To prawda, zdradził nas, lecz ja nie mogłam Myślec o nim obojętnie. Był dla mnie przyjacielem, a potem stał się kimś więcej… Tylko przez kilka chwil. Okazało się, że nie zależało mu na nikim. Wolał porzucić wszystko, sprzymierzyć się z Deivdem, niż pozostać w Szkole i walczyć w jej obronie. Tchórz i zdrajca.
Antaniasz stał na ganku. Kiedy zauważył, że się zbliżamy, lekkim krokiem zbiegł po schodkach i spotkał się z nami w połowie drogi.
- Nie będę owijał w bawełnę…- zaczął od razu.- Devid zniknął. Lorren potwierdziła, że zdradził.
Otworzyłam szerzej oczy. Myślałam, że się przesłyszałam. Devid… zdradził? Wprawdzie, wyglądał mi na takiego, któremu nie można ufać. A jeśli…
- Willa również nie ma- Mistrz przerwał moje rozmyślania.- Obawiam się, że ci dwaj mają ze sobą coś wspólnego. Zrozumiałem zdradę Deivda, ponieważ należał do Czarnych Ludzi i najwyraźniej w ogóle od nich nie odszedł. Martwi mnie jedynie Will. Był zdolnym chłopakiem. Dlatego właśnie poprosiłem was o rozmowę. Esper, spędzałaś z nim dużo czasu. Nie domyślasz się, czemu to zrobił?
Gula stanęła mi w gardle. Z trudem się opanowałam i wykrztusiłam:
- Nie wiem. Wbrew pozorom nie znałam go dobrze. Nie wiem, czemu odszedł. Ani czemu… zdradził.
Nie chciałam mówić im tego, co naprawdę wiem. Poprzez wzgląd na Willa. On zdradził nas wszystkich, całą Szkołę, ale ja nie będę taka jak on. Nie wyjawię Antaniaszowi prawdy o naturze Willa. Nic nie powiem.
Mistrz się zasmucił.
- Szkoda- rzekł po chwili.- Liczyłem… A zresztą, nieważne. Muszę powiadomić o tym jeszcze Elliota, lecz gdybyście się czegoś dowiedzieli, niezwłocznie mnie poinformujcie.
Ominął nas, nie oczekując nawet odpowiedzi, zmierzając w stronę Uczniowskiego Domu, by odnaleźć Elliota.
Pablo stanął przede mną na szeroko rozstawionych nogach. Uniósł wysoko brwi, jakby czekał, aż się odezwę.
- O co chodzi?- zapytałam, nic nie rozumiejąc.
- Wiesz coś- odparł.- Wiesz coś o Willu.
Moje serce przyspieszyło.
- Skąd takie przypuszczenia?- starałam się nie okazywać zdenerwowania.
- Gdy odpowiadałaś Antaniaszowi, że nic nie wiesz, twój głos lekko drżał- odrzekł.- Więc kłamałaś.
- Ale ja…- zająknęłam się.
- Och, nie udawaj!- wykrzyknął Pablo.- Myślałem, że mnie nie będziesz okłamywać. Myślałem, że jestem twoim przyjacielem.
- Will też był- odburknęłam, powoli tracąc nad sobą panowanie. Nie chciałam tylko wykrzyczeć Soah’owi w twarz całej prawdy.
- Pewnie, teraz broń się Willem! Szkoda tylko, że on cię ZDRADZIŁ. Nie zapomnij o tym.
- Przestań!- podniosłam głos. – Nawet nie wiesz, jak jest mi z tym ciężko! Bo myślałam, że znalazłam taką osobę, która mnie pokocha bez względu na moją naturę! Że nie będzie miała w tym udziału włoska grupa naukowców, którzy chcą mnie tylko i wyłącznie testować! Myślałam, że mu na mnie zależy! A on mnie tak po prostu wykorzystał i odszedł!
Ostatnie słowo zmieszało się z cichym łkaniem. Łzy spływały mi po policzkach. Po raz pierwszy wyznałam komuś, co czuje po tym wszystkim. I zostałam całkowicie bez emocji. Potrafiłam tylko płakać, a z tymi łzami wyciekały ze mnie wszystkie uczucia związane z Willem.
Poczułam, jak Pablo podszedł do mnie i objął ramionami. Skryłam twarz w jego koszulce. Po chwili doszedł mnie jego cichy szept.
- Will nie był jedynym, który potrafił cię zaakceptować, taką, jaką jesteś. Chciałbym, żebyś to dostrzegła.
Opadłam na kolana, pochylając głowę w przód. To wyczerpywało mnie psychicznie.
- Zdrada!!!
- Zdradził!!!
- Zdradził was!!! Zdradził was wszystkich!!!
- Zdradził cię!!! Ciebie najbardziej!!!
- Zdradził was wszystkich!!!
Łzy popłynęły mi po policzkach. Nie powstrzymywałam się, pozwalałam emocjom decydować za mnie. Straciłam nad sobą kontrolę, mój umysł wypełniało jedynie upiorne skandowanie. Zdradził… Zdradził nas wszystkich. Nie powinnam mu ufać; nie powinnam ufać nikomu. Ci, którzy zdobywają moje zaufanie szybko je tracą, nie poprzez moje kaprysy, ale własne czyny. Bo Will zdradził. I tym samym odsunął mnie od siebie, tak, że nie mam możliwości wrócić.
Podniosłam wzrok. Ujrzałam czarny, zwalisty kształt pędzący w moją stronę. W ciemności błyszczały żółte oczy- widziałam w nich gniew, agresję, głód. Tajemnicze monstrum rozwinęło zabójczą prędkość i wpadło na mnie z pełnym impetem.
* * *
Gwałtownie otworzyłam oczy. Zobaczyłam nad sobą białą powierzchnię, odbijającą promienie wschodzącego słońca, które wkradły się do mojego pokoju przez otwarte okno. Zauważyłam, że moja klatka piersiowa szybko wznosi się o opada. Spróbowałam uspokoić oddech, jednak bezskutecznie. Przechyliłam głowę w bok. Uniosłam wysoko brwi, widząc na krześle Pabla. Chłopak najwidoczniej spał, gdyż jego głowa spoczywała na ramieniu, a usta miał lekko otwarte, wciągając przez nie powietrze. Uniosłam się do pozycji siedzącej i podparłam rękami. Nieświadomie kąciki moich ust powędrowały w górę, kiedy przyglądałam się śpiącemu Soah’owi. Wyglądał nad wyraz słodko. Uznałam, że nie będę go budzić. Najciszej jak umiałam wygrzebałam się z pościeli, wyjęłam ubrania z szafki i powędrowałam do łazienki.
Zamknąwszy drzwi na zamek, oparłam się o nie plecami. W odległej części mojego umysłu przetwarzałam koszmar, którym niedawno żyłam. Wydawał się taki realistyczny… CZUŁAM, jakby to naprawdę się działo.
Wiele snów, które kiedyś miałam, było niczym w porównaniu z tym. W tamtych czasach, gdy już się obudziłam, nawet nie rozważałam minionego snu, nie miał dla mnie większego znaczenia. Lecz ten… Nie potrafię tego racjonalnie wytłumaczyć, ale mam niewyjaśnione przeczucie, że ten sen nie był tylko zwykłym snem. Dziwne uczucie na dnie mojego żołądka dawało mi znać, że powinnam skupić na tym swoja uwagę; że ten koszmar nie może zostać pominięty.
- Pomyślę nad tym później- mruknęłam pod nosem. Wyjęłam z kubka, stojącego na szafce, zieloną szczoteczkę do zębów. Zaklęłam pod nosem, gdy zauważyłam, że Will miał oczy w podobnym kolorze. Szybkim ruchem nałożyłam na nią pastę i zaczęłam szorować zęby. Można powiedzieć, że dawałam upust energii, która gromadziła się moim wnętrzu. Zerknęłam do lustra. Parsknęłam pianą, widząc znajomą postać za sobą. Średniej długości blond włosy, opadające na czoło, mnóstwo warkoczyków we włosach, kolczyk w kształcie klepsydry w uchu…
Odwróciłam się gwałtownie. Przestrzeń za mną była pusta. Nikogo poza mną w łazience nie było. Powróciłam do wykonywanej wcześniej czynności- wyplułam resztki piany do umywalki, przepłukałam usta czystą wodą. Otarłam twarz ręcznikiem. I wtedy dobiegł do mnie ledwo słyszalny szept.
- Esper…
Z bijącym mocno sercem obejrzałam się za siebie. Nie byłam zdziwiona, nie dostrzegając nikogo.
Wariuję, przeszło mi przez myśl, widzę duchy.
Duchy zdrajców, dopowiedziałam nieświadomie.
Przebrałam się w przyszykowane ubrania i powróciłam do pokoju. Pablo się już obudził; siedział z nogą założoną na nogę na tym samym krześle, które zajmował przez całą noc. Gdy weszłam, powitał mnie skinieniem głowy.
- Jak się spało?
- Nie najgorzej- skłamałam.- A tobie?
Na jego twarz wypłynął cierpki uśmiech.
- Wyśmienicie. Chyba nie ma takiej części ciała, która mi nie zdrętwiała.
I znów nieświadomie uniosłam kąciki ust. Pablo odganiał moje myśli od tajemniczego koszmaru.
- Antaniasz kazał nam do siebie przyjść- odezwał się po chwili.- Pamiętasz, jak rozmawialiśmy z nim wczoraj.
- Ty rozmawiałeś- poprawiłam go od razu. Omawiali wspólnie przygotowania Ośrodka przed atakiem Lyxa, a ja jako że nie miałam zajęcia, uczestniczyłam w konwersacji. Pablo machnął ręką w odpowiedzi.
- Nieważne. Chodź, idziemy.
Rzuciłam piżamę, którą nadal trzymałam w rękach, na łóżko. Pablo nie miał ze sobą rzeczy, więc spał w ubraniu. Wyszliśmy na korytarz i podążyliśmy nim aż do drzwi wejściowych. Gdy chłopak uchylił jedno ze skrzydeł, twarz omiótł nam ciepły podmuch wiatru. Skierowaliśmy się do domku Mistrza.
Nie potrafiłam nie myśleć o Willu. Obiecałam sobie, że nie będę wspominać szczegółów naszej znajomości, żeby się nie rozkleić. To prawda, zdradził nas, lecz ja nie mogłam Myślec o nim obojętnie. Był dla mnie przyjacielem, a potem stał się kimś więcej… Tylko przez kilka chwil. Okazało się, że nie zależało mu na nikim. Wolał porzucić wszystko, sprzymierzyć się z Deivdem, niż pozostać w Szkole i walczyć w jej obronie. Tchórz i zdrajca.
Antaniasz stał na ganku. Kiedy zauważył, że się zbliżamy, lekkim krokiem zbiegł po schodkach i spotkał się z nami w połowie drogi.
- Nie będę owijał w bawełnę…- zaczął od razu.- Devid zniknął. Lorren potwierdziła, że zdradził.
Otworzyłam szerzej oczy. Myślałam, że się przesłyszałam. Devid… zdradził? Wprawdzie, wyglądał mi na takiego, któremu nie można ufać. A jeśli…
- Willa również nie ma- Mistrz przerwał moje rozmyślania.- Obawiam się, że ci dwaj mają ze sobą coś wspólnego. Zrozumiałem zdradę Deivda, ponieważ należał do Czarnych Ludzi i najwyraźniej w ogóle od nich nie odszedł. Martwi mnie jedynie Will. Był zdolnym chłopakiem. Dlatego właśnie poprosiłem was o rozmowę. Esper, spędzałaś z nim dużo czasu. Nie domyślasz się, czemu to zrobił?
Gula stanęła mi w gardle. Z trudem się opanowałam i wykrztusiłam:
- Nie wiem. Wbrew pozorom nie znałam go dobrze. Nie wiem, czemu odszedł. Ani czemu… zdradził.
Nie chciałam mówić im tego, co naprawdę wiem. Poprzez wzgląd na Willa. On zdradził nas wszystkich, całą Szkołę, ale ja nie będę taka jak on. Nie wyjawię Antaniaszowi prawdy o naturze Willa. Nic nie powiem.
Mistrz się zasmucił.
- Szkoda- rzekł po chwili.- Liczyłem… A zresztą, nieważne. Muszę powiadomić o tym jeszcze Elliota, lecz gdybyście się czegoś dowiedzieli, niezwłocznie mnie poinformujcie.
Ominął nas, nie oczekując nawet odpowiedzi, zmierzając w stronę Uczniowskiego Domu, by odnaleźć Elliota.
Pablo stanął przede mną na szeroko rozstawionych nogach. Uniósł wysoko brwi, jakby czekał, aż się odezwę.
- O co chodzi?- zapytałam, nic nie rozumiejąc.
- Wiesz coś- odparł.- Wiesz coś o Willu.
Moje serce przyspieszyło.
- Skąd takie przypuszczenia?- starałam się nie okazywać zdenerwowania.
- Gdy odpowiadałaś Antaniaszowi, że nic nie wiesz, twój głos lekko drżał- odrzekł.- Więc kłamałaś.
- Ale ja…- zająknęłam się.
- Och, nie udawaj!- wykrzyknął Pablo.- Myślałem, że mnie nie będziesz okłamywać. Myślałem, że jestem twoim przyjacielem.
- Will też był- odburknęłam, powoli tracąc nad sobą panowanie. Nie chciałam tylko wykrzyczeć Soah’owi w twarz całej prawdy.
- Pewnie, teraz broń się Willem! Szkoda tylko, że on cię ZDRADZIŁ. Nie zapomnij o tym.
- Przestań!- podniosłam głos. – Nawet nie wiesz, jak jest mi z tym ciężko! Bo myślałam, że znalazłam taką osobę, która mnie pokocha bez względu na moją naturę! Że nie będzie miała w tym udziału włoska grupa naukowców, którzy chcą mnie tylko i wyłącznie testować! Myślałam, że mu na mnie zależy! A on mnie tak po prostu wykorzystał i odszedł!
Ostatnie słowo zmieszało się z cichym łkaniem. Łzy spływały mi po policzkach. Po raz pierwszy wyznałam komuś, co czuje po tym wszystkim. I zostałam całkowicie bez emocji. Potrafiłam tylko płakać, a z tymi łzami wyciekały ze mnie wszystkie uczucia związane z Willem.
Poczułam, jak Pablo podszedł do mnie i objął ramionami. Skryłam twarz w jego koszulce. Po chwili doszedł mnie jego cichy szept.
- Will nie był jedynym, który potrafił cię zaakceptować, taką, jaką jesteś. Chciałbym, żebyś to dostrzegła.
Bardzo fajny rozdział jak zwykle :-*
OdpowiedzUsuńDziękuję ;)
UsuńSuper rozdział. Mega bardzo mi się spodobał, a szczególnie początek.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
T.L
Dzięki :3
Usuń"Trzeba wykopać głęboką studnię jeśli chce się czystej wody" (org. "Tiefe Brunnen muss man graben wenn man klares Wasser will") - a teraz zastanawiaj się jaki związek ma ten cytat z tym opowiadaniem :P
OdpowiedzUsuńA co do reszty to tam na górze już pisały...
Mam pewne przypuszczenia...ale zapewne nietrafne ;)
UsuńA co do reszty to dzięki ;^
Podziel się nimi ;) to powiem ci czy trafiłaś... jak nie chcesz tutaj to masz mój numer, fb, maila... :P
UsuńCzy dotyczy to relacji Esper/Pablo?
UsuńTak, aczkolwiek nie. Próbuj dalej ;)
UsuńChociaż w sumie... jak na to spojrzę z drugiej strony to tak, dotyczy ich. Ale nie do końca o to mi chodziło ;)
Usuń