- Gdybyś widział minę Lorren, kiedy wpadliśmy na nią z Elliotem w lesie...śmiałbyś się tak jak ja teraz- mówiłam pogodnie. Uśmiech wciąż był widoczny na mojej twarzy, choć przeciez od tamtego wydarzenia minęło już kilka godzin. Teraz znów przesiadywałam w pokoju z Willem, trudząc się nad tym cholernym projektem dla Antaniasza. Naprawdę, nie mógł wymyślić czegoś lepszego! Albo chociaż stworzyć inne pary...może wszystko potoczyłoby się inaczej.
- Nie wiem, nie było mnie tam wtedy. Akurat przeczesywałem teren wokół areny, ponieważ bez skrupułów mnie tam wysłałaś!- odburknął Will, wyraźnie niezadowolony, że po raz kolejny poruszam temat powrotu Lorren.- Przestań już o tym mówić!
Fakt, może nie powinnam tego robić, bo mieliśmy zająć się projektem. Ale nie zaszkodzi czasami podenerwować Willa.
Obchodziliśmy wtedy niewielkie jeziorko, na które natknęliśmy się z Elliotem podczas wędrówki przez las. Szliśmy, przedzierając się przez krzaki, które w tej części były wyjątkowo wyrośnięte i kolczaste. Wtem spomiędzy drzew wypadła na nas Lorren, ciągnięta przez Tony'ego za rękę. Chłopak wyglądał na mocno zdenerwowanego, a powód owego stanu najwyraźniej podążał tuż za nim. Natomiast na twarzy Lorren dojrzałam wtedy mieszankę najróżniejszych uczuć i emocji- zdziwienia, złości, rozmarzenia, bezsilności, radości. Jeszcze nigdy w tak widoczny sposób nie okazała tego, co w tej chwili myśli. Otworzyłam szeroko oczy i już chciałam sie odezwać, jednak ubiegł mnie Ellliot.
- Co się z wami działo? Gdzie byliście? Co robiliście?- zadawał pytania w zabójczym tempie- Czemu nie powiedzieliście nam, gdzie idziecie? Czemu nie uprzedziliście nas, że gdzieś idziecie? Nagle zniknęliście i co myśleliście- że tego nie zauważymy?!
Ellliot gotów był mówić dalej, wypominać siostrze i jej chłopakowi nieodpowiedzialność, skarżyć się, lecz Lorren w porę przerwała potok słów.
- Hej, Elliot, spokojnie- spróbowała przywołać na twarz coś w rodzaju uśmiechu, ale przez gniew, który tłumiła w sobie, wyszedł z tego tylko niewyraźny grymas.- Byliśmy tylko na spacerze i...nieco zabłądziliśmy. To wszystko.
Młodszy brat nadal patrzył na dziewczynę podejrzliwie.
- Tyle byście chodzili?- spytał.- Nie wierzę. Ale...chyba innego wytłumaczenia nie ma. No bo przecież nie znaleźliście sekretnego portalu i przenieśli się do Naszego Świata, prawda?
Rozległ się krótki, niewesoły śniech Tony'ego. Spojrzałam na niego kątem oka, a ten po chwili się uspokoił. Ścisnął tylko mocniej rękę swojej dziewczyny i powiedział:
- No tak. Przecież to byłoby...- zawahał się.-...niepoważne. Chodź, Lorren, musimy zabrać się za projekt.
Ruszył przed siebie, a Lorren, która zareagowała na słowa chłopaka z niewielkim opóźnieniem, zachwiała się, kiedy została pociągnięta. W następnej chwili biegli już razem w stronę Uczniowskiego Domu. Dziwna reakcja- przeszło mi przez myśl.Ale kto by ich tam zrozumiał...
- Trzeba powiadomić Clov i Willa, żeby przestali bez sensu błądzić po Ośrodku- wyrwał mnie z rozmyślań Elliot.- Idź po Willa, a ja poszukam Clov.
Bez większego entuzjazmu przystałam na słowa chłopaka. Niechętnie, bo wiedziałam, że kiedy już odnajdę tego afrykańskiego chłopaka od rysunków, będziemy musieli znów wziąć się za projekt.
I tym sposobem wylądowałam znowu w tej jego zakichanej ciemni, gdzie spędzimy kolejny godziny.
- Niech ci będzie, przestanę w ogóle mówić- stwierdziłam, zakładając nogę na nogę i krzyżując ręce na piersi. Z kamienną twarzą wpatrywałam się w ścianę.
- Esper, nie o to mi chodziło!- obruszył się Will.- Miałem na myśli, żebyś przestała wypominać powrót Lorren, a zabrała się na myślenie nad projektem. Zostało nam mało czasu; Elliot i Clov już skończyli, a Lorren z Tony'm są już na półmetku.
Zgodnie z moim zamiarem nieodzywania się, nie zareagowałam na ssłowa chłopaka, lecz dalej siedziałam na krześle, niewzruszona. Nie miałam pojęcia, jak w tamtej chwili wyglądał Will, ale po cichym syknęciu stwierdziłam, iż zdenerwowała go moja reakcja. I dobrze- mruknełam w duchu. Ma za swoje.
- Dobra, przepraszam- westchnął po chwili.- Tylko weź się wreszcie odezwij.
- Wybaczam ci- odparłam z wyższością, zadzierając z lekka głowę do góry.- Ale wiedz, że będziesz musiał wiele zrobić, żeby odbudować moje zaufanie w stosunku do ciebie.
Chłopak przewrócił oczami, po czym niechętnie skinął głową.
- Masz jakiś pomysł?- spytał.
- Jasne. Mam masę pomysłów, ale jakoś nie zbiera mi się, żeby ci o nich opowiedzieć. Chyba zachowam je dla siebie- odpowiedziałam z ironią.
- Pytam poważnie.
Westchnęłam głośno i przygryzłam lekko dolną wargę. Zaczęłam zastanawiać się nad tematem projektu. ,,Wspolne moce'' krążyły mi po głowie.
- To bez sensu!- wybuchłam nagle.- Jak mamy stworzyć coś, co ma przedstawiać nasze charaktery, moce, skoro my nie mamy ze sobą nic wspólnego!
Will uniósł wzrok znad kartki, którą przed chwilą zgarnął z biurka. Spojrzał na mnie spod uniesionych brwi, jakby zaskoczony moim zachowaniem.
- W takim razie znajdźmy coś- stwierdził, prostując się.- Siądź tu przede mną- wskazał na łóżko, okryte czerwonym kocem.- Powiedz, co lubisz robić. Może w ten sposób znajdziemy coś, co nas łączy.
Wstał i podszedł do drzwi. W ułamki sekundy, przyszło mi na myśl, że Will chce wyjść z pomieszczenia zostawiając mnie samą. Ten jednak wymacał niewielki pstryczek na wysokości jego ramion i w pokoju rozbłysło światło. Zmrużyłam oczy, nieprzyzwyczajona do blasku.
- Nie wiedziałam, że masz tu światło- mruknęłam zgryźliwie. Popatrzył na mnie spode łba, więc wymamrotałam ciche ,,przepraszam''.
Usiadł naprzeciwko mnie. Zapadła niezręczna cisza, a ja uświadomiłam sobie, że przecież miałam powiedzieć Willowi, co lubię robić, a on nie przeszkadza mi i czeka na odpowiedź. Uniosłam wzrok i od razu skrzyżował się on ze spojrzeniem Willa. Zatonęłam w jego zielonych tęczówkach, nie zważając na nic innego. Widać w nich było taką głębię, uczucie...Miałam ochotę zatracić się w nich na całą wieczność. Mimowolnie otworzyłam szerzej oczy, nadal nie przestając gapić się na Willa. Dopiero po chwili dotarło do mnie, co robię i czym prędzej spuściłam wzrok.
- Wybacz- westchnęłam cicho. Uświadomiłam sobie, że chciałabym po raz kolejny zerknąć na chłopaka, ale stwierdziłam, że byłoby to zbyt nietaktowne. Jeszcze by sobie coś pomyślał.
- A jednak coś nas łączy- stwierdził Will pogodnym tonem, jakby przed chwilą nic się nie wydarzyło.
- Mianowiście...?- zawiesiłam głos, dając mu szansę na dokończenie zdania.
- Spojrzenie.
Zmarszczyłam brwi, niezbyt rozumiejąc słowa Willa.
- To, że ciągle na siebie patrzymy- wyjaśnił.- I ty zazwyczaj odwracasz wzrok jako pierwsza.
- Bardzo śmieszne.
Nie odpowiedział. Zapewne zastanawiał się nad kolejnymi wspólnymi cechami.
- Możemy zamienić to, co nas dzieli na to, co nas łączy- rzekł po chwili. Spojrzałam na niego szeroko otwartymi oczami. Nie wpadłabym na to. Tylko, jak coś takiego zrobić?
- Co proponujesz?- spytałam.
Will zerknął na mnie z dziwnym błyskiem w oku. w pewnym stopniu mnie to przeraziło, lecz z drugiej strony byłam bardzo ciekawa, co też chłopak wymyślił.
- Chodź.
A potem wszystko potoczyło się w zastraszającym tempie. Odkorkował butelkę, przyłożył do ust i wypił zawartość. Puste naczycie upadło na podłogę, a ponieważ było ze szkła, roztrzaskało się na drobne kawałeczki. Chłopak złapał się za głowę i zgiął wpół, jednak nadal trzymał się na nogach.
A potem runął na ziemię.
- Nie wiem, nie było mnie tam wtedy. Akurat przeczesywałem teren wokół areny, ponieważ bez skrupułów mnie tam wysłałaś!- odburknął Will, wyraźnie niezadowolony, że po raz kolejny poruszam temat powrotu Lorren.- Przestań już o tym mówić!
Fakt, może nie powinnam tego robić, bo mieliśmy zająć się projektem. Ale nie zaszkodzi czasami podenerwować Willa.
Obchodziliśmy wtedy niewielkie jeziorko, na które natknęliśmy się z Elliotem podczas wędrówki przez las. Szliśmy, przedzierając się przez krzaki, które w tej części były wyjątkowo wyrośnięte i kolczaste. Wtem spomiędzy drzew wypadła na nas Lorren, ciągnięta przez Tony'ego za rękę. Chłopak wyglądał na mocno zdenerwowanego, a powód owego stanu najwyraźniej podążał tuż za nim. Natomiast na twarzy Lorren dojrzałam wtedy mieszankę najróżniejszych uczuć i emocji- zdziwienia, złości, rozmarzenia, bezsilności, radości. Jeszcze nigdy w tak widoczny sposób nie okazała tego, co w tej chwili myśli. Otworzyłam szeroko oczy i już chciałam sie odezwać, jednak ubiegł mnie Ellliot.
- Co się z wami działo? Gdzie byliście? Co robiliście?- zadawał pytania w zabójczym tempie- Czemu nie powiedzieliście nam, gdzie idziecie? Czemu nie uprzedziliście nas, że gdzieś idziecie? Nagle zniknęliście i co myśleliście- że tego nie zauważymy?!
Ellliot gotów był mówić dalej, wypominać siostrze i jej chłopakowi nieodpowiedzialność, skarżyć się, lecz Lorren w porę przerwała potok słów.
- Hej, Elliot, spokojnie- spróbowała przywołać na twarz coś w rodzaju uśmiechu, ale przez gniew, który tłumiła w sobie, wyszedł z tego tylko niewyraźny grymas.- Byliśmy tylko na spacerze i...nieco zabłądziliśmy. To wszystko.
Młodszy brat nadal patrzył na dziewczynę podejrzliwie.
- Tyle byście chodzili?- spytał.- Nie wierzę. Ale...chyba innego wytłumaczenia nie ma. No bo przecież nie znaleźliście sekretnego portalu i przenieśli się do Naszego Świata, prawda?
Rozległ się krótki, niewesoły śniech Tony'ego. Spojrzałam na niego kątem oka, a ten po chwili się uspokoił. Ścisnął tylko mocniej rękę swojej dziewczyny i powiedział:
- No tak. Przecież to byłoby...- zawahał się.-...niepoważne. Chodź, Lorren, musimy zabrać się za projekt.
Ruszył przed siebie, a Lorren, która zareagowała na słowa chłopaka z niewielkim opóźnieniem, zachwiała się, kiedy została pociągnięta. W następnej chwili biegli już razem w stronę Uczniowskiego Domu. Dziwna reakcja- przeszło mi przez myśl.Ale kto by ich tam zrozumiał...
- Trzeba powiadomić Clov i Willa, żeby przestali bez sensu błądzić po Ośrodku- wyrwał mnie z rozmyślań Elliot.- Idź po Willa, a ja poszukam Clov.
Bez większego entuzjazmu przystałam na słowa chłopaka. Niechętnie, bo wiedziałam, że kiedy już odnajdę tego afrykańskiego chłopaka od rysunków, będziemy musieli znów wziąć się za projekt.
I tym sposobem wylądowałam znowu w tej jego zakichanej ciemni, gdzie spędzimy kolejny godziny.
- Niech ci będzie, przestanę w ogóle mówić- stwierdziłam, zakładając nogę na nogę i krzyżując ręce na piersi. Z kamienną twarzą wpatrywałam się w ścianę.
- Esper, nie o to mi chodziło!- obruszył się Will.- Miałem na myśli, żebyś przestała wypominać powrót Lorren, a zabrała się na myślenie nad projektem. Zostało nam mało czasu; Elliot i Clov już skończyli, a Lorren z Tony'm są już na półmetku.
Zgodnie z moim zamiarem nieodzywania się, nie zareagowałam na ssłowa chłopaka, lecz dalej siedziałam na krześle, niewzruszona. Nie miałam pojęcia, jak w tamtej chwili wyglądał Will, ale po cichym syknęciu stwierdziłam, iż zdenerwowała go moja reakcja. I dobrze- mruknełam w duchu. Ma za swoje.
- Dobra, przepraszam- westchnął po chwili.- Tylko weź się wreszcie odezwij.
- Wybaczam ci- odparłam z wyższością, zadzierając z lekka głowę do góry.- Ale wiedz, że będziesz musiał wiele zrobić, żeby odbudować moje zaufanie w stosunku do ciebie.
Chłopak przewrócił oczami, po czym niechętnie skinął głową.
- Masz jakiś pomysł?- spytał.
- Jasne. Mam masę pomysłów, ale jakoś nie zbiera mi się, żeby ci o nich opowiedzieć. Chyba zachowam je dla siebie- odpowiedziałam z ironią.
- Pytam poważnie.
Westchnęłam głośno i przygryzłam lekko dolną wargę. Zaczęłam zastanawiać się nad tematem projektu. ,,Wspolne moce'' krążyły mi po głowie.
- To bez sensu!- wybuchłam nagle.- Jak mamy stworzyć coś, co ma przedstawiać nasze charaktery, moce, skoro my nie mamy ze sobą nic wspólnego!
Will uniósł wzrok znad kartki, którą przed chwilą zgarnął z biurka. Spojrzał na mnie spod uniesionych brwi, jakby zaskoczony moim zachowaniem.
- W takim razie znajdźmy coś- stwierdził, prostując się.- Siądź tu przede mną- wskazał na łóżko, okryte czerwonym kocem.- Powiedz, co lubisz robić. Może w ten sposób znajdziemy coś, co nas łączy.
Wstał i podszedł do drzwi. W ułamki sekundy, przyszło mi na myśl, że Will chce wyjść z pomieszczenia zostawiając mnie samą. Ten jednak wymacał niewielki pstryczek na wysokości jego ramion i w pokoju rozbłysło światło. Zmrużyłam oczy, nieprzyzwyczajona do blasku.
- Nie wiedziałam, że masz tu światło- mruknęłam zgryźliwie. Popatrzył na mnie spode łba, więc wymamrotałam ciche ,,przepraszam''.
Usiadł naprzeciwko mnie. Zapadła niezręczna cisza, a ja uświadomiłam sobie, że przecież miałam powiedzieć Willowi, co lubię robić, a on nie przeszkadza mi i czeka na odpowiedź. Uniosłam wzrok i od razu skrzyżował się on ze spojrzeniem Willa. Zatonęłam w jego zielonych tęczówkach, nie zważając na nic innego. Widać w nich było taką głębię, uczucie...Miałam ochotę zatracić się w nich na całą wieczność. Mimowolnie otworzyłam szerzej oczy, nadal nie przestając gapić się na Willa. Dopiero po chwili dotarło do mnie, co robię i czym prędzej spuściłam wzrok.
- Wybacz- westchnęłam cicho. Uświadomiłam sobie, że chciałabym po raz kolejny zerknąć na chłopaka, ale stwierdziłam, że byłoby to zbyt nietaktowne. Jeszcze by sobie coś pomyślał.
- A jednak coś nas łączy- stwierdził Will pogodnym tonem, jakby przed chwilą nic się nie wydarzyło.
- Mianowiście...?- zawiesiłam głos, dając mu szansę na dokończenie zdania.
- Spojrzenie.
Zmarszczyłam brwi, niezbyt rozumiejąc słowa Willa.
- To, że ciągle na siebie patrzymy- wyjaśnił.- I ty zazwyczaj odwracasz wzrok jako pierwsza.
- Bardzo śmieszne.
Nie odpowiedział. Zapewne zastanawiał się nad kolejnymi wspólnymi cechami.
- Możemy zamienić to, co nas dzieli na to, co nas łączy- rzekł po chwili. Spojrzałam na niego szeroko otwartymi oczami. Nie wpadłabym na to. Tylko, jak coś takiego zrobić?
- Co proponujesz?- spytałam.
Will zerknął na mnie z dziwnym błyskiem w oku. w pewnym stopniu mnie to przeraziło, lecz z drugiej strony byłam bardzo ciekawa, co też chłopak wymyślił.
- Chodź.
* * *
Powróciłam pod drzwi pokoju Willa. Chciałam upewnić się, czy wrócił już z samotnej wyprawy z lasu, dokąd wysłałam go po potrzebne nam do projektu składniki. Kolejne składniki, bo tworzyliśmy już piątą wersję przedmiotu zaliczenia. Chwyciłam za klamkę i cichutko uchyliłam drzwi. Zerknęłam przez szparę, upewniając się, że Will jest w środku. Tak, jest tam- potwierdziłam w myślach. Lapka stojąca na biurku świeciła mi prosto po oczach, jednak widziałam, jak chłopak trzyma w ręce niewielką butelkę z bulgającym w środku płynem. A potem wszystko potoczyło się w zastraszającym tempie. Odkorkował butelkę, przyłożył do ust i wypił zawartość. Puste naczycie upadło na podłogę, a ponieważ było ze szkła, roztrzaskało się na drobne kawałeczki. Chłopak złapał się za głowę i zgiął wpół, jednak nadal trzymał się na nogach.
A potem runął na ziemię.
______________
Nie pytajcie mnie, czemu dałam taki tytuł temu rozdziałowi . Mój wymysł, który może nieco nawiązywać do spraw, które z kolei wydarzą się w...następnym bądź późniejszym rozdziale ;)
Zainteresował was koniec? Jeśli tak, to bardzo się cieszę :) Jeśli nie...to też się cieszę, że w ogóle dotrwaliście do końca rozdziału ;)
Pozdrawiam i do zobaczenia!
wypoczywająca
Enough
No tak, dotarłem do końca. Mimo, że myśli mam nieco rozproszone i zwrócone w inną stronę, postaram się mówić do rzeczy.
OdpowiedzUsuńNajbardziej zaintrygował mnie tytuł. Sama treść nie wnosiła moim zdaniem zbyt wiele do całej historii, ale nie przynudzała i akcja była w miarę wartka, jeśli można tak powiedzieć.
Nawet nie pytam, gdzie akurat krążyły twoje myśli, w czasie czytania mojego opka.
UsuńCiekawa byłam, czy tytuł zainteresuje. Nie wiem, czy powiążesz go z wydarzeniami za kilka rozdziałów (nwm nawet, czy ja to zrobię), lecz myślę, że udało mi się osiągnąć pożądany efekt. Zainteresowanie.
Dobrze, bo najbardziej obawiałam się tego, że będę okropnie przynudzać i połowa czytelników odpadnie w połowie rozdziału. Niestety, muszę zatrzymać akcję na moment, gdyż czekam na powrót Antaniasza (patrz rozdziały Freedom).
Dzięki za pozytywny komentarz :)
To dobrze, bo bym ci nie powiedział. Nawet gdybyś mnie przytuliła :P
UsuńNo tak, udało ci się ;) a przynajmniej w moim wypadku. Czy go powiążę - to może zależeć od moich zdolności analitycznego myślenia w trakcie czytania tego za kilka rozdziałów ;)
Moim zdaniem nie przynudzałaś. Ja bym teraz przerzucił akcję do przodu, albo zrobił jakąś ciekawą retrospekcję, jeśli wiesz o co mi chodzi. Raczej retrospekcję. W ten sposób można uniknąć przynudzania i zająć czymś czytelników do czasu nadejścia weny na dalszy ciąg albo wydarzeń, na które się czeka (czyt. powrót Antaniasza). Ja bym tak zrobił, ale nie sądzę, żeby słuchanie mnie było dobrym pomysłem ;)
Ależ nie ma za co. Trochę pozytywności i chwila pewności siebie wystarczy, żeby nie przegrać życia :)
Nie wiem, czy to jest aż takie dosłowne...i zapawne nikt nie zajarzy, ale co tam ;)
UsuńDzięki za pomysł ;) To jest całkiem niezła myśl na moment utraty weny, kiedy nie wie się, co pisać dalej. Dzięki! :D
Spooko. Nawet nie wyobrażasz sobie, jak często tak robię ;) Serio nigdy tak nie robiłaś? O.o Inpossible... nein?
UsuńNigdy świadomie...wiesz, może spontanicznie wkręciłam w akcje jakąś retrospekcję, ale nigdy nie myślałam o tym jako o zwoooolnieniu akcji ;)
UsuńNo widzisz? Jednak jestem przydatny :)
Usuń