Wróciłyśmy... Taaa...Przepraszamy za takie obsunięcie i te okropne zaniedbania- przyczyny odgórne :/ Mam nadzieje, że nas rozumiecie. A w związku z tym, że straciłyśmy teraz czytelników, czyli Was mamy nadzieję, że powoli będziecie do nas wracać i, że nie zwątpiliście w nas całkowicie :)
Więc wstawiam kolejny rozdział. Jak zawsze długi, ale krócej nie potrafię. Musicie się z tym chyba pogodzić. (Od zwięzłych i ciekawych notek jest tu Enough). Mam nadzieję, że mimo wszystko się wam spodoba i powrócicie do naszych historii z nowym zapałem.
UWAGA!!! W pierwszej kolejności proszę o przeczytanie posta Enough poniżej tej notki, gdyż nasze rozdziały się łączą, a czytanie nie po kolei odbiera im sens.
_______________________
- Więc co
takiego chciałeś mi powiedzieć?- pytałam nagląco Tony’ ego, gdy już weszliśmy
między sosny. Musiałam odreagować na koniec dnia. Przekazałam wiadomości od
Antaniasza, część zadania już za mną. Starałam się teraz zapomnieć o
obowiązkach. Dzień chylił się ku końcowi, miałam już wieczór tylko dla siebie. I
Tony’ ego. Wkroczyliśmy na nie znaną mi ścieżkę. – No powiesz wreszcie gdzie
idziemy?!
- No dobra, już
mówię! Chciałem ci zrobić niespodziankę, ale chyba sam dłużej nie wytrzymałbym
milcząc!- Tony obdarzył mnie szerokim uśmiechem. Wziął głęboki wdech i kontynuował.-
Dzisiaj… Andy… powiedział mi…- cedził słowa robiąc między nimi duże przerwy.
Czułam, że tracę do niego cierpliwość. Gorzej niż z dzieckiem!- Nadal nie mogę
pojąc jak on mógł trzymać to przede mną w tajemnicy…
- Ale co
trzymał w tajemnicy?!- zwróciłam się do niego z irytacją w głosie.
- Andy odkrył
miejsce, w którym znajduje się portal… - mówiąc to pochylił się do mnie i
szepnął mi to na ucho- … do Naszego Świata.
- Żartujesz?-
mruknęłam wytrzeszczając na niego oczy. Pokręcił przecząco głową.
- Mówię
poważnie!- prychnął, a w jego oczach zamigotały iskierki radości.- Tylko… nie
ogarniam, dlaczego Andy wcześniej mi tego nie powiedział! Dobrze, wiedział, jak
mi zależało na odnalezieniu przejścia!
- Ważne, że w
ogóle ci powiedział!- zawołałam entuzjastycznie. To była najlepsza wiadomość
dnia dzisiejszego! Nie posiadałam się z radości. Poczułam jak nadnaturalność
zawirowała w moich żyłach.
- Ponoć odkrył
go razem z Jassy.- odpowiedział mi już opanowanym głosem i dalej prowadził
ledwo widoczną ścieżką miedzy krzakami. - Twierdził, że dziś powinien być
otwarty, w końcu minął miesiąc odkąd przybyła Esper, czyli miesiąc odkąd
ostatnio portale były dostępne. Przekazał mi jak tam trafić.
- Strzelam, że
właśnie prowadzisz mnie do tego miejsca?- wtrąciłam nadal ciesząc się w duchu z
zaistniałej sytuacji. Wiedziałam, że to nie będzie zwyczajny wieczór.
- Dokładnie-
pokiwał głową.- Andy z Jassy oznaczyli szlak. Rozejrzyj się po pniach.
Zaczęłam przypatrywać się mijanym
sosną. W tej części lasu rosło więcej iglaków niż drzew liściastych, jak przy
naszej skalnej półce, czy drugim portalu.
- Przypatruj
się, a dostrzeżesz mikroskopijne kształty piorunów i półksiężycy skrzyżowanych
razem- poinstruował mnie sam rozglądając się uważnie. Po chwili dostrzegłam na pniu
wyryty ów znaczek. Tony go wskazał i stwierdził, że jesteśmy na dobrej drodze. Domyśliłam się, że piorun miał symbolizować moc Andy' ego, a księżyc...Zapewne żywioł Jassy. Nie mam pojęcia, jaką magią się parała, ale postanowiłam, że zapytam kiedyś o to Antaniasza.
Tony dalej prowadził mnie przez las.
Słońce dawało coraz mniej blasku. Ale nie pierwszy raz będziemy chodzić nocą po
lesie. No właśnie… teraz mi zaświtało, że skoro Andy wiedział gdzie jest portal
to musiał go szukać… A żeby go odnaleźć musiał złamać zasady i wybrać się do
lasu. Więc teoretycznie po co Antaniasz dał zakaz eksplorowania lasu skoro i
tak wszyscy go bezkarnie łamią, a Mistrz świetnie o tym wiem. Czyżby chciał
narzucić adeptom trochę rygoru? Raczej mu to nie wyszło.
Jeszcze chwile szliśmy, gawędząc, przez
las. Co jakiś czas mijaliśmy kolejne oznakowania. Skręciliśmy bardziej na
zachód. Już się nie mogłam doczekać aż dotrzemy do celu! W mojej głowie
kotłowało się multum myśli. Skoro portal będzie otwarty… to raczej bez wahania
odwiedzimy jeszcze dziś Nasz Świat. Nie mogłam się doczekać. Prze sekundę
miałam wyrzuty, że nie ma przy mnie Lexi, to z nią chciałam po raz pierwszy
odwiedzić naszą krainę, ale… mówi się trudno. Wilczyca mi wybaczy, poza tym
bawił się akurat z Haru, no i przywykła już do tego, że gdy wybieram się z
Tony’ m do lasu, to nie zabieram jej ze sobą.
Spojrzałam na swojego chłopaka, który z
roztargnieniu szukał kolejnego znaczka
na pniu. Tak, MOJEGO chłopaka. To tak samo przyszło, bez zbędnych formalności. Po
prostu, po tej nocy kiedy pocałował mnie po raz pierwszy… no, dla nas obojga
było jasne, że będziemy razem. Ciepłe wspomnienie wróciło. Z powrotem poczułam
na ustach dotyk jego czułych warg. Nigdy nie przypuszczałam, że ktoś odwzajemni
moje uczucia, dotychczas nigdy nie zakochałam się na poważnie, głupie
zauroczenia się nie liczyły. Poza tym z śmiertelnikami wolałam się nie zadawać,
więc nie miałam szans na szukanie pozytywnych uczuć wśród osób, które mnie
otaczały… i znikały z mojego życia błyskawicznie. Teraz miałam Tony’ ego.
Mojego, jedynego, na którym mogę polegać bezgranicznie. Odkryłam w sobie nowy
rodzaj emocji. Miłość zmienia człowieka. Nawet wygadałam się Esper o nas. Przed
ogniskiem powiedziałam jej co łączy mnie z Tony’ m, sama nie wiem czemu się jej
zwierzyłam.
Pogrążona w zamyśleniu dotrzymywałam
kroku Tony’ emu. On również zdawał się być pogrążony w myślach. Po chwili znowu
rozpoczęliśmy rozmowę. Słońce już chyba całkiem zaszło, w lesie panował
półmrok. Coraz ciężej było nam odnaleźć oznaczenia, ale… w końcu…
… wypadliśmy na polanę pełną świetlików.
A w jej centralne część falował, dobrze
mi znany, migotliwy krąg. Portal. Jest! Nie posiadałam się z radości! Miejsce
było niezmiernie urokliwe. Świetliki krążyły po polance, naokoło przejścia.
Czułam jak ciepło radości rozlewa się po moim ciele. Jednak w moim sercu
zrodził się opór, zawahanie. Zostawimy tak po prostu Szkołę? Znikniemy bez
uprzedzenia? A co jeśli portal zamknie się nim wrócimy?
- Ha, no i
proszę, znalazł się!- zaśmiał się Tony.- Wiele miesięcy czekałem na tą chwilę.
Zbyt wiele… Chodź! – mówiąc to pociągnął mnie na środek polany, między
świetliki.
- Czekaj!-
zatrzymałam go i podzieliłam się z nim swoimi wątpliwościami.
- Czy ty zawsze
musisz wszystko przemyśleć?- spojrzał na mnie z pobłażaniem. Pokiwałam głową i
przewróciłam oczami. – O jejku, jejku, Lorren- zaczął z groteskowym grymasem i
przyciągnął mnie do siebie łapiąc w tali- ja wiem, że Antaniasz powierzył ci
bardzooo ważneee zadanie… ale chyba nic nie stanie się adeptom jak na chwile
znikniesz, tak? A poza tym może ja też chcę cię mieć na wyłączność, co? Dobrze
wiem, że teraz całkowicie oddasz się pracy, by podołać zadaniu pod nieobecność
Mistrza. A tymczasem powinniśmy korzystać z nieobecności Mędrca…
- Chciałabym
czasem myśleć tak beztrosko jak ty- odparłam opierając dłonie o jego tors, gdy
mnie obejmował. Podniosłam ku niemu głowę, by spojrzeć mu w oczy, sprawdzić,
czy dalej szaleje w nich zawadiacka radość, niczym świetliki, które nas
otaczały. Wtem Tony pochylił się i mnie pocałował. To działo się tak szybko i
niespodziewanie, zupełnie jak ostatnio. Otworzyłam szeroko oczy, kiedy nasze
wargi się spotkały. Zalała mnie fala uczuć, które ciężko opisać. Korciło mnie
by zatrzymać czas, ale nie potrafiłabym się skupić. Cieszyłam się jego
bliskością, ciepłem jego ciała i dłoni, które w zgrabny sposób uwięziły mnie w
uścisku. Jednak chłopak nie pozwolił mi zbyt długo rozkoszować się tą chwilą.
- Wiesz, winien
ci jestem naszą pierwszą randkę- powiedział odsuwając się nieznacznie, tylko
tyle, by móc spojrzeć mi w oczy.- Bo z tego co kojarzę, jeszcze jej nie było… i
tak sobie myślę, że Nasz Świat to miejsce na nią idealne.
- I to są
przekonujące argumenty- zaśmiałam się cicho.
* * *
Nasz Świat. Zaskoczyło mnie to
miejsce. Wskoczyliśmy do portalu wieczorem, a w Naszym Świecie wylądowaliśmy w
środku dnia. Portal, z którego wypadliśmy był na niewielkiej łące, porośniętej
polnymi kwiatami. Na jej skraju znajdowała się niewielka wioska, postanowiliśmy się
tam udać, by lepiej się rozejrzeć i zasięgnąć języka.
Weszliśmy do knajpki, którą razem
wybraliśmy. Budynek był przytulny i kameralny. Wnętrze było ustrojone trochę
elegancko, trochę pospolicie, jednak w sam raz. Usiedliśmy nie przerywając
rozmowy przy małym stoliczku w kącie, przy oknie. Fotele były bardzo wygodne.
Tony złapał kartę dań i zaczął wykrzywiać się w różnych śmiesznych grymasach
czytając po kolei, na głos, wszystkie propozycje dań. Kawiarenka była
samoobsługowa, więc gdy zdecydowaliśmy się po prostu na kawę, Tony poszedł ją zamówić. Po chwili wrócił z dwoma parującymi kubkami i mnóstwem informacji, których
zasięgnął u barmana. Napój był pyszny, jeszcze nigdy nie piłam tak dobrej kawy.
I to z tak cudownym towarzyszem… Zaczęliśmy dalej dyskutować jak wielkie
wrażenie zrobił na nas Nasz Świat. Tony nadal nie mógł uwierzyć, że Andy tyle
lat chował przed nim tą tajemnicę. Podróż do Naszego Świata była nie tylko jego
marzeniem- moim także. Tak jak myślałam było tu wszystko. Lasy, łąki, morza,
jeziora, góry, jak i małe miasteczka, centra kulturowe. Zdziwiła mnie natomiast
stała liczba tutejszych mieszkańców. Dowiedziałam się, że istnieją tu miejsca,
w których można przetrwać okres, w którym portale są zamknięte. Podobno
populacja Nadnaturalnych była tu jeszcze większa przed atakiem wilkołaków,
które zdołały się tu przedostać jakieś półtorej miesiąca temu. Na nasze
szczęście uporano się z nimi i wygnano z tego azylu. I tak to miejsce zrobiło
na mnie kolosalne wrażenie, to był raj. Przypominało ono Szkołę Antaniasza,
tylko że było z dwadzieścia, trzydzieści razy większe… Spacer jaki odbyliśmy
przed zatrzymaniem się w kawiarnie był tak urokliwy… Kompletna sielanka, ale
zawsze marzyłam o czymś takim- żeby móc przejść się w ciszy, po łące, trzymając
za rękę tą ukochana osobę…
Byliśmy w środku rozmarzonej
gadaniny, kiedy wszystko zagłuszył dźwięk silnika na zewnątrz…Byłam święcie
przekonana, że chociaż w Naszym Świecie są drogi, nie ma tu pojazdów
spalinowych…Usłyszeliśmy pisk hamulców i przed kafejką zatrzymał się z
poślizgiem czarny motor. Wyścigowy motor- powszechniej znany wśród ludzi pod
nazwą ścigacza. Spojrzałam pytająco na Tony’ ego. Jego mina mnie przeraziła, na
widok motocykla (i zapewne jego kierowcy, którego dobrze nie dostrzegałam)
pobladł błyskawicznie. Zaczął bezgłośnie poruszać ustami, jakby się zaciął ze
strachu. Nie wiedziałam jak mam się zachować, jego reakcja totalnie mnie
zaskoczyła. I wtedy do kawiarenki wszedł kierowca... Mężczyzna był bardzo
młody, może był o kilka lat starszy ode mnie, chyba jeszcze przed dwudziestką.
Pod pachą trzymał czarny kask, na sobie miał zaś czarną kurtkę, a pod nią
białą, kontrastującą koszulkę. Widać było, że miał wysportowana sylwetkę i
mocne ręce. Ubrany był także w ciemne, wojskowe spodnie, których szerokie nogawki
wepchał niedbale do wysokich, czarnych galnów, o słonecznie żółtych
sznurówkach. Nie mogłam oderwać wzroku od tych butów. Znałam ten sposób
wciskania do nich spodni, znałam te sznurówki… Tylko nie wiedziałam skąd. Coś
mi świtało, miałam wrażenie, że już u kogoś widziałam coś podobnego. W końcu
uniosłam głowę i przypatrywałam się mu dalej, a serce waliło mi z każdą chwilą
mocniej. Nie wiem czemu, ale poczułam niedorzeczne skrępowanie na jego widok.
Chłopka stał nieruchomo w progu, bo kiedy tylko otworzył drzwi w kanjpie
zapadła głucha cisza, barman wpatrywał się w niego nieprzytomnie z przerażeniem
w oczach. A ja wpatrywałam się w niego z zaciekawieniem… Mogłabym przysiądź, że
już go kiedyś spotkałam. Im dłużej na niego patrzyłam tym dziwniej się czułam.
Znałam go… Tylko, tylko nie wiedziałam skąd. Gdy patrzyłam na jego ciemne włosy,
niewinnie opadające na czoło i lekko poskręcane na końcach, czułam dziwny ucisk
w żołądku... I jeszcze te jego głębokie ciemne oczy, którymi lustrował
wszystkich zgromadzonych- je także kojarzyłam. Jego cera była nienaturalne
blada, co przykuło moją uwagę. Ogółem… miał dosyć specyficzna urodę, lecz
trzeba przyznać, że był przystojny, tak na swój sposób. I było w nim coś
niepokojącego… Całokształt jego osoby był dziwnie i niebezpiecznie pociągający…
Chłopak drgnął i ruszył powolnym
krokiem, rozglądając się po wszystkich niepewnie, zupełnie jakby opuściła go
pewność siebie i przestraszyła go panująca w pomieszczeniu cisza, co było
niedorzeczne. A może speszył go fakt, że ci ludzie ewidentnie się go bali, że
budził wśród nich jakiś respekt? Wydawało mi się, że utykał na jedną nogę.
Przystanął przy barze i szepnął coś cicho właścicielowi knajpki, który
błyskawicznie wybiegł zza lady i pognał na zaplecze. Z powrotem zaczął się
rozglądać, a ja nadal gapiłam się na niego próbując sobie przypomnieć kiedy i w
jakich okolicznościach go już widziałam. Gdyby tak odjąć mu kilka lat…
wyglądałby całkiem jak pewien śmiertelnik z jednego z obskurnych domów dziecka…
chyba we Francji, w którym się... Zresztą nie ważne! Dopiero po chwili
zorientowałam się, że zawiesił na mnie swój wzrok i również zaczął się mi
przypatrywać. Spuściłam speszona głowę i utkwiłam swoje spojrzenie w kubku
kawy. Modliłam się żeby się nie zarumienić.
- Lorren, nie
gap się tak na tego gościa. Wiesz kto to jest?- wyszeptał Tony tak cicho, że
ledwo wychwyciłam jego słowa. Podniosłam niepewnie głowę i spojrzałam na
swojego chłopaka pytająco- Znam tylko jedno stowarzyszenie, którego członkowie
wożą się takimi cackami.- Mówiąc to spojrzał przelotnie na czarny motor stojący
na zewnątrz.
- Chyba nie
myślisz, że to jeden z…-odszepnęłam drżącym głosem, bo zrozumiałam o co mu
chodziło.
Z Czarnych Ludzi? Owszem, tak właśnie myślę.
- przesłała mi telepatycznie.- Chociaż
nie mam pewności, coś z nim nie tak. Nie wyglądaj jak typowy członek
stowarzyszenia.
Nie odpowiedziałam mu na to. Wiedziałam,
że miał racje. Jeszcze raz spojrzałam na kolesia w glanach i z przerażeniem
stwierdziłam, że on nadal na mnie patrzył. Kiedy skrzyżowałam z nim swoje
przestraszone spojrzenie uśmiechnął się do mnie zawadiacko. I znowu to uczucie…
Ja znałam ten uśmiech! To spojrzenie! Cholera! Powtórnie odwróciłam wzrok i
przełknęłam ślinę.
Spadamy stąd- wysłałam Tony’ emu
nagląco, nie w charakterze pytania. On tylko potwierdził kiwnięciem głowy.
Zebraliśmy się z miejsca jak gdyby nigdy nic, by nie wzbudzać pozorów. Tony
poszedł zapłacić za kawę, a gdy wracał do mnie spostrzegłam, że tajemniczy
motocyklista odprowadził go wzrokiem, a potem zmierzył nim naszą dwójkę.
Kiedy wyszliśmy z kawiarni nadal czułam
się nieswojo. Mój mózg pracował na dwóch poziomach- pierwszy skupiał się na
Tony’ m, drugi na chłopaku, przed którym właśnie „uciekliśmy”. Według planu
udaliśmy się cienką dróżką, która wpadała do sosnowego lasu, prosto na plażę.
Długo nie odzywaliśmy się do siebie, dopiero zaraz przed linią drzew Tony
odezwał się rozpoczynając lekki temat. Wpełźliśmy w las, a do moich uszu dotarł
delikatny szum fal. Już tutaj czuć było morską bryzę. Jak ja dawno nie byłam
nad morzem... Kocham morze, bo jest ono (prawie) nieograniczoną połacią wody.
Wody, czyli mnie. Zaczęłam wsłuchiwać się w subtelny szum- to mi pozwalało
zając myśli i wyrzuciło z głowy kolesia w glanach, o którym cały czas po
wyjściu z kafejki rozmyślałam. Szliśmy ledwo dostrzegalną ścieżką, którą
zasypała iglasta ściółka. Morska bryza mieszała się z zapachem żywicy. W
koronach drzew zaczęły ćwierkać ptaki. Popołudniowe słońce, przedzierało się
przez rzadkie konary. Było cudownie, zapewne nigdy nie zapomnę tego wypadu. W
końcu wydostaliśmy się na plaże. Moim oczom ukazała się falująca tafla morza,
które ciągnęło się po horyzont. To ciekawe, czy Nasz Świat ma jakieś granice,
czy jest kompletnie oderwanym od Ziemi równoległym wymiarem…? W końcu nawet
pora dnia się tu nie zgadza!
Pośpiesznie
zdjęłam trampki i zatopiłam bose stopy w czystym, cieplutkim piasku. Plaża była
niewielka, z trzech stron otaczał ją las, a od przodu opływało ją morze. Nikogo
prócz nas na niej nie było, a przynajmniej tak wtedy myślałam… Omiotłam
wzrokiem piaszczysty brzeg i dostrzegłam małe molo wysunięte prosto w wodną toń.
Idąc za propozycja Tony’ ego udaliśmy się na nie by usiąść. Chwilę
przedzieraliśmy się przez piasek, którego ziarenka łaskocząc przesypywały mi
się między palcami. W ciszy, delektując się szmerem fal przysiedliśmy na samym
końcu pomostu. Spuściłam nogi i zamoczyłam stopy w wodzie.
- Powiedz mi,
tylko szczerze…- zmienił nagle temat Tony.- Miałaś przede mną jakiegoś
chłopaka?
- Nieee!-
odpowiedziałam przeciągle z udawanym oburzeniem.- Jesteś pierwszy…Ale dlaczego
pytasz?
- No bo tak
dziwnie spoglądałaś na tego gościa w kawiarni…- odpowiedział mi wpatrując się w
dal. Z początku myślałam, że robił sobie ze mnie jaja, ale po chwili
uświadomiłam sobie, że był całkiem poważny. Co to w ogóle za stwierdzenie?! Czy
serio się aż tak na niego gapiłam?
- Daj spokój-
odpaliłam i posługując się nadanturalnością, by rozładować atmosferę, która się
właśnie wytworzyła, stworzyłam fale, która zalała go całego. Ja nadal
siedziałam obok sucha.- Po prostu mi kogoś przypominał.
- Tak się
chcesz bawić?!- zerwał się Tony z podestu ocierając wodę z twarzy. Był cały
mokry i miał trochę zszokowaną minę. Wybuchłam śmiechem na ten widok. Koszulka
się do niego przylepiła, woda spływała po nim strumieniami, a włosy przylgnęły
mu do czoła i wpadały do oczu.- Dobra, skoro tak!- zawołał i poderwał mnie na
ręce. Złapałam się za jego szyję nadal chichocząc. Nie zważałam na to, że był
cały mokry. Stanął na krawędzi podestu nadal trzymając mnie na rękach.- Jak mi
nie powiesz kogo takiego ci przypominał ten facet to cię wrzucę!- zagroził mi z
figlarnym uśmiechem.
- Co ci tak na
tym zależy?! Jesteś zazdrosny, że patrzę też na innych, co!?- zapytałam tonąc w
jego tęczówkach, w których dostrzegłam szczęśliwe iskierki.
- Jak nie to
nie!- odparł i biorąc mały zamach, puścił mnie wyrzucając do przodu. Pisnęłam,
ale zdążyłam nabrać powietrza w płuca, co było mi zbędne, bo teoretycznie
mogłam oddychać pod wodą. Wpadłam między fale. Woda była przyjemnie zimna.
Otworzyłam oczy, sól lekko mnie w nie szczypała. Nie rozglądałam się po dnie, a
potem tego żałowałam bo mogłam lepiej przyjrzeć się rafie…Miałam ochotę zrobić
Tony’ emu nieprzyjemny kawał i nie wynurzać się prze kilka minut, ale nie
chciałam go aż tak denerwować, więc wypłynęłam na powierzchnię za pomocą kilku
energicznych kopnięć. Chłopak czekał już na mnie na molo, wyciągnął do mnie
dłoń i pomógł mi wdrapać się na suche deski. Oboje zaczęliśmy się śmiać do
rozpuku. Takie beztroskie chwile na zawsze zapadają w pamięci.
Siedzieliśmy
susząc się na pomoście aż słońce nie zaczęło chylić się ku zachodowi. Wtedy
zaczęliśmy się zastanawiać nad powrotem. W końcu zostawiliśmy Szkołę nie
uprzedzając nikogo. A to ja miałam dbać o zasady pod nieobecność Antaniasza.
Doszliśmy jednak do wniosku, że te kilka chwil nas nie zbawi i postanowiliśmy
jeszcze obejrzeć zachód. Wreszcie nadeszła ta chwila, gdy słońce, barwiąc niebo
na różowo pomarańczowo, styka się z wodą.
- Zaśpiewaj mi
coś- poprosił mnie nagle Tony.- Tak jak pierwszego dnia w altance.
Zgodziłam się z uśmiechem i w myślach
odtworzyłam listę piosenek, które zwykła byłam śpiewać bez akompaniamentu.
Wtedy przypomniałam sobie utwór, którego nie śpiewałam już bardzo długo, przez
kilka lat… Pobieżnie przypomniałam sobie tekst i doszłam do wniosku, że
poniekąd odnosi się do naszego związku… Tą piosenką było melancholijne Young
and beautiful Lany Del Rey.
Wydobyłam z siebie kilka
pierwszych dźwięków. Tak jak zawsze, gdy śpiewałam zamknęłam oczy, więc nie
wiem czy Tony patrzył na mnie w tym momencie. Przeszłam pierwszą zwrotkę, a gdy
dotarłam do refrenu ścisnęło mnie w żołądku. Właśnie sobie przypomniałam
dlaczego tak długo nie śpiewałam tego kawałka. Jednak wzięłam się w garść i
śpiewałam dalej, niestety kiedy doszłam do kolejnego refrenu głos mi się
załamał. Urwałam nagle, a gdy próbowałam skończyć słowa grzęzły mi w gardle.
Już to kiedyś komuś śpiewałam. I nawet wiedziałam komu… W głowie zakołatał mi
widok kolesia w glanach. No właśnie… Zobaczyłam jak przez mgłę dzień, w którym
śpiewałam to chłopakowi, który wyglądał zupełnie jak ten dzisiejszy z kawiarni…
Rozchyliłam niepewnie powieki. Tony
spoglądał na mnie z zaniepokojeniem.
-Hej, co się
stało?- zapytał troskliwie, próbując nawiązać ze mną kontakt wzrokowy. Jednak
wolałam się teraz nie odzywać. Za dużo wspomnień do mnie wróciło. Pokręciłam
tylko głową uspokajająco, dając mu do zrozumienia, że wszystko okej. Widziałam,
że chciał coś jeszcze powiedzieć, ale nie miałam ochoty na tłumaczenia.
Słońce już prawie całkowicie schowało
się za horyzontem, rzucając ostatnią purpurowa łunę. Spojrzałam w przeciwnym
kierunku, w kierunku lasu… i aż mnie zmroziło. Pod jedną sosną, kilkadziesiąt
metrów od linii morza stał, opierając się o pień… No zgadnijcie kto? Chłopak w
glanach. Przechwyciłam jego prowokacyjny uśmieszek i przed oczami mignęły mi
jeszcze tylko żółte sznurówki jego butów, po czym zniknął rozpływając się w
powietrzu.
* * *
Było już ciemno. Przemierzaliśmy
pośpiesznie łąkę przy świetle gwiazd i księżyca. Właśnie na niej był portal do
Szkoły. Musieliśmy go tylko znaleźć, w końcu powinien być jeszcze otwarty. Tony
nie odzywał się do mnie odkąd mu śpiewałam. Ogółem między nami panowało
napięcie. Nie rozumiałam jego… hm, złości? Zaczęłam się zastanawiać, czy nie
czytał mi w myślach, jak dotarło do mnie z kim mi się kojarzył dzisiejszy tajemniczy
typek. Dobijała mnie taka cisza, ale… też nie miałam ochoty na rozmowę. Jego
naburmuszona, smętna mina mnie przytłaczała. Obraził się na mnie? W tej chwili
chciałam tylko jak najprędzej wrócić do Szkoły. Przyznam szczerze, że te trawy
i kwiaty wyglądały przyjaźniej w dzień. Pośpiesznym krokiem przekraczałam
wszystkie chwasty. W moim sercu zagnieździł się strach, dziwny, bezpodstawny… Było
już późno, a łąka znajdowała się na odludziu. Niepokoiłam się o brata, siostrę
i wszystkich pozostałych. Miałam ich nadzorować, wreszcie przekonałam się jak
ważne zadanie przydzielane było Andy’ emu. Miałam nadzieję, że wszyscy zajęli
się projektem i nie puścili Ośrodka z dymem. W końcu to ja ponoszę teraz za
nich konsekwencje, a tymczasem beztrosko uciekłam z chłopakiem do Naszego
Świata na randkę.
W mroku spostrzegłam migoczącą taflę
powietrza. Zachowała ona kształt okręgu. Portal. Uff… był jeszcze otwarty.
Kiedy od przejścia dzieliło nas raptem kilkanaście kroków usłyszeliśmy za sobą
nawoływanie.
- Zaczekajcie!-
wychwyciłam męski głos o charakterystycznym akcencie. Od razu na jego dźwięk
zesztywniałam. Znałam ten głos… Po raz już nie wiem który poczułam się tak
jakby ktoś dał mi pięścią w brzuch. Zerknęłam gwałtownie przez ramie, lecz nie
widziałam nikogo. Miałam bardzo dobry wzrok, ciemności mi nie przeszkadzały, a
zobaczyłam tylko pustkę. Jednak nie miałam omamów, bo Tony także raptownie się
zatrzymał słysząc to nawoływanie. Odruchowo, jak spłoszona, pociągnęłam go za
rękę w stronę portalu, domyślając się kto był właścicielem głosu. Lecz kiedy
zrobiłam pierwsze kilka pośpiesznych kroków wpadłam w coś… lub kogoś.
Odskoczyłam w tył z głuchym piśnięciem. Wtem prosto przede mną zmaterializował
się jak z cienia koleś (już chyba nie muszę dodawać, że na nogach miał glany…?)
Jego widok mnie dzisiaj prześladował. Odniosłam wrażenie, że nas śledził. Miałam
ochotę zawrócić na pięcie i uciec, ale nie potrafiłam, stopy miałam jak z
ołowiu. Momentalnie zaschło mi w gardle. Czułam się zagrożona i osaczona, to
trochę jak klaustrofobia. Zrobiło się niebezpiecznie. Gorączkowo szukałam
wyjścia, drogi ucieczki, ale wtem…
- Słuchaj,
przepraszam, że zawracam głowę- zaczął pośpiesznie chłopak na jednym wdechu,
wpatrując się mi prosto w oczy. Tak, tak znałam jego głos. Znałam ten akcent. I
już nawet wiedziałam skąd...
- Zostaw nas,
okej!- przerwał mu buńczucznie Tony.- Śpieszymy się!- Mówiąc to pociągnął mnie
za ramię w stronę portalu, wymijając tajemniczego, (nienaturalnie bladego w
świetle księżyca), można powiedzieć, intruza. Chłopka błyskawicznym ruchem
złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w swoją stronę. Próbowałam się wyrwać,
ale jego uścisk był za mocny. Co gorsza znałam uścisk tych dłoni…
- Muszę
wiedzieć, jak masz na imię…!!!- zwrócił się z powrotem do mnie, podchodząc jeszcze
bliżej i nie puszczając moich przegubów. Tony był mocno poirytowany i zapewne
trochę przestraszony, ciągnął mnie w przeciwną stronę z determinacją w oczach i
wrzeszczał coś na drugiego chłopaka. Jednak w tej chwili nie liczyły się słowa
Tony’ ego, nie docierały do mnie. Na kim innym skupiłam całą swoja uwagę.
Strach mnie opuścił, zastąpiła go ciekawość. - Przypominasz mi moją byłą znajomą,
a że to nie była zwykła znajoma…! Od razu gdy cię zobaczyłem pomyślałem o… -
ciągnął dalej brunet, nie zważając na Tony’ ego.
- Devid…?-
szepnęłam łamiącym się głosem, przerywając mu z niedowierzaniem i wpatrując się
w niego rozbieganym wzrokiem. Miałam już pewność, że przede mną stoi moja miłość
z dzieciństwa.
To żeś do...waliła z tą miłością z dzieciństwa...
OdpowiedzUsuńNo cóż, rozdział może i wydawał się długi ale na ładowanie skanowania na komputerze na wsi wystarczył idealnie ;)
No cóż, mam nadzieję że w końcu wrócicie na dobre. W każdym razie wasza nieobecność dała mi trochę czasu na przemyślenie pewnych spraw (i teraz trochę mnie niektóre rzeczy w tym opowiadaniu dobiły) i niedługo można się spodziewać w księgarniach mojej książki - a przynajmniej taką mam nadzieję ;)
Teoretycznie nasz powrót w pełni zależy tylko od Enough i jej zasobów czasowych...
UsuńCo cię dobiło w tym opowiadaniu? Jest aż tak źle? Nie no ja wiem, że w ogóle za pisanie się nie powinnam brać, a te wypociny powyżej są tragiczne, ale ciekawi mnie to co cię tak dobiło.
Uuuu... Daj znać jak tylko się pojawi! Może wtedy przeczytam tą 3 część... :)
Wtedy przeczytasz wszystkie 5 bo je łączymy w jedną ;)
UsuńNie chodzi o to że źle piszesz bo piszesz dobrze. Zwyczajnie mam zoraną Ursusem psychikę... A co mnie dobiło? No cóż, to sprawa... osobista i na forum na pewno nie powiem o co chodzi - wybacz :(
W takim razie przypomnę sobie 2 pierwsze i doczytam pozostałe :)
UsuńNo, dobra, na forum mi nie powiesz, ale prywatnie...? Wiesz, wolę się dowiedzieć co cię tak dobija w moim opku, najwyżej to spróbuję zniwelować :)
Ale przed czerwcem się jej nie spodziewaj ;)
UsuńPrywatnie... prywatnie może ci powiem :) ale twoje opowiadania od pewnego czasu już mają taki... charakter i lepiej im zrobi jeśli zostaną takie jakie są :)
Dobra, a od jak dawna mają taki charakter...? I jaki, u licha, jest ten charakter, że tak cię dołuje?! O.O
UsuńOd niedawna. Od, ja wiem... 5 rozdziałów? Nie o to chodzi. On mnie sam z siebie nie dołuje. On mi tylko o czymś przypomina, coś uświadamia. Kwestia psychiki i pewnej prywatnej sprawy.
UsuńAha... Tak pobieżnie patrząc to jakieś 5 rozdziałów temu... Lorren z Tony' m stali się parą. Mam rozumieć, że ten "miłosny" charakter ci o czymś przypomina? Nie, no sorry, jeśli o to chodzi, ale nie spodziewaj się innego charakteru opowiadania, jeżeli autorką jest nieszczęśliwie zakochana nastolatka ze złamanym sercem!!!
UsuńNie denerwuj się... Sam zauważyłem, że zmiana charakteru tylko by zaszkodziła. A, tak dla pewności, nie o tym przypomina, o czym zapewne myślisz. O czymś zupełnie innym. O tym, kim jestem (tego się nie spodziewałaś, co?) A w kim nastolatka jest nieszczęśliwie zakochana?
UsuńA jak coś to sobie po prostu pójdę i kłopot się skończy ;)
UsuńJe się nie denerwuje, a przynajmniej nie tak miało to brzmieć.
UsuńNie myślę o niczym konkretnym, przecież nie mam zielonego pojęcia o czym ci to może przypominać, bo nie znamy się zbyt długo i ja nadal nie wiem o tobie mnóstwa rzeczy.
A to w kim nastolatka jest zakochana... to już jej sprawa :P Prywatna, nie nadająca się na bloga. (No i nie masz prawa znać tego gościa, więc te informacje nic ci nie dadzą)
A,a,a... przepraszam cię bardzo... gdzie ty chcesz iść??? Bo nie rozumiem... Chcesz rzucić naszego bloga... " i kłopot się skończy" (Ale jaki kłopot?) :/
Ale na wypadek gdybyś o czymś myślała to wolałem uprzedzić że nie o to mi chodzi, bo o tym mówiłem tylko jednej osobie. I nie wyszedłem na tym zbyt dobrze.
UsuńNo cóż, mogę powiedzieć tylko jedną rzecz ale nie wiem czy to nadaje się na bloga ;) jeśli cię to interesuje i ci się spieszy to możesz poprosić Enough żeby ci powtórzyła radę którą jej kiedyś tam dałem. Może jeszcze ją pamięta. A jak nie to się upomnij jak się kiedyś spotkamy. A jak cię nie interesuje to się nie upominaj ;)
Ależ nie masz za co mbie przepraszać :P
A tak poważnie to się mną nie przejmuj.
Zapewne się upomnę, może nawet w tym tygodniu :)
UsuńAle, wiesz, ja chcę mieć jasność, czy rzeczywiście rzucisz Nadnaturalnych, przeze mnie i moje opoko, czy... no, nie wiem, o co ci chodzi. Serio. Widać nadmiar cukru w świątecznych ciastach rzucił mi się na łepetynę i moja dedukcja szwankuje... więc... wytłumacz mi to z łaski swojej, bo te twoje wykręty typu "mną się nie przejmuj" to nic mi nie mówią...
Dobrze, powiem to wprost, bez ogródek i wykrętów. Albo wezmę się w garść i wytrzymam psychicznie nadchodzące lata, albo skoczę z dachu szpitala. Obstawiam pierwszą wersję ;) Jak to było? "I'm indestructible" i staram się tego trzymać, ale nigdy nie wiadomo. Bo widzisz, ja ostatnio mam całą serię nieszczęśliwych zakochań. I jeszcze mnie przyjaciel zjechał że zepsułem naszą książkę... i żeby to było wszystko...
UsuńCzy rzucę? Nie sądzę. Ale możliwe, że zniknę na pewien czas. Już kiedyś tak zrobiłem (pamiętasz?) ale wtedy przez zwykły brak czasu. Teraz też będę mieć jego ograniczone ilości (nie obraź się ale wydanie książki jest dla mnie trochę ważniejsze) a do tego ktoś ostatnio założył sobie do Ursusa trał przeciwminowy i urządził sobie rajd po mojej psychice... Domyślasz się co z niej zostało... więc może się zdarzyć że na pewien czas zniknę z paru miejsc (m.in. stąd) i życia kilku osób. Przydałoby się głównie ze swojego...
Kurcze, alem się rozpisał... muszę to jutro usunąć, dzisiaj mi się nie chce :P
UsuńDobrze, że nie usunąłeś, przynajmniej mogłam to przeczytać. Nie chce się mieszać w twoje prywatne sprawy, ale coś tam wiem, o tych nieszczęśliwych zakochaniach.
UsuńJeżeli znikniesz, to mam nadzieję, że wrócisz :)
A propos książki... Jakie wydawnictwo zechciało ci ją wydać? Tak z ciekawości pytam... wiesz, ja też kiedyś chciałam coś wydać, ale się poddałam :( Może jeszcze spróbuję...?
A z mojego życia też masz zamiar zniknąć...?
Ta... co się człowiek zakocha to dziewczyna już kogoś ma... :/
UsuńWrócę, wrócę... kiedyś :P
No właśnie w tym problem, że jeszcze żadno (żadne?). Dopiero muszę się tym zająć. Ale za to jest taka drukarnia... ;) Nie poddawaj się! To najgorsze co można zrobić.
Może się tak zdarzyć.
Skąd ja to znam? :/ Ale wiesz, po świecie chodzi mnóstwo, mniej lub bardziej, szczęśliwych singielek... ;)
UsuńNo to mam nadzieje, że to twoje "kiedyś" nastąpi szybciej niż przewidujesz :)
Powodzenia życzę! Będziesz musiał uzbroić się w cierpliwość.
A wiesz, że właśnie mnie zmotywowałeś i z powrotem zaczęłam walczyć z wydawnictwami :P
Więc będzie mi cię brakować.
Tia, staram się o tym nie zapominać ale to jest trochę demotywujące :/
UsuńChwilowo nie przewiduję znikania ;) ale prędko nic dla was nie napiszę. Zresztą, jeszcze jednego opowiadania nie wrzuciłyście... więc po co pisać? Żeby kolejne opowiadanie utknęło w skrzynce?
Wiem. Na razie męczę się z przepisywaniem tego wszystkiego na kompurer xD No to się cieszę :) daj znać jak już będzie można kupić :)
To słodkie :* ale biorąc pod uwagę jak często rozmawiamy - raczej nie zauważysz różnicy xD tyle że mnie tutaj jakiś czas nie będzie.
Hm, a której z nas wysłałeś to opowiadanie? Bo chyba nie mi...? A przynajmniej, jak sprawdzałam wczoraj maila to nie miałam od ciebie żadnej wiadomości...
UsuńOch... tak, przepisywanie jest najgorsze!!! Ja się tak męczyłam w zeszłe wakacje! :)
Dobrze wiesz ile kosztowały mnie te nasze rozmowy...
Nie pamiętam, możliwe że wysłałem to Enough kiedy miałaś zepsuty komputer.
UsuńJa się męczę z pół roku i to tylko z pierwszą częścią! A są jeszcze 4... Masakra...
Wiem. Ale teraz już zbyt często nie rozmawiamy...
Co nie zmienia faktu że to słodkie i miłe że będzie ci mnie brakować :)
UsuńNo tak... Enough. I wszystko jasne :D
UsuńJa całość na "brudno" pisałam jakieś trzy miesiące, a potem miesiąc przepisywałam XD No i po wakacjach... użerałam się z wydawnictwami, które zastrzegają sobie od 2 do 6 miesięcy na rozpatrzenie propozycji... Nie, no ja nie mam do nich cierpliwości. Więc przed tobą jeszcze dłuuuuuuga droga- wiem, pocieszam, nie? :P
Nic ci na to nie poradzę. Wole nie pisać z telefonów rodziców, fb mam tylko po to żeby było, jak zauważyłeś - nie wchodzę, a mail- zapominam, że jest taka fajna rzecz, jak poczta. Kontakt ze mną jest dosyć trudny, ograniczony i rzadki. Przepraszam, ale już taka jestem- ograniczona i niedostępna.
My jeszcze całości nie skończyliśmy... Powstaje już rok albo dwa. Nie jestem pewien. Wiem, ale nie spieszy mi się. Liczę na to, że zdążę jeszcze wystartować w konkursie na debiut roku (za 1 miejsce jest 5000 zł! Warto próbować ;) )
UsuńNo cóż, przynajmniej tutaj wróciłaś ;) A może tylko grasz niedostępną, co? :P (wiem, wyjątkowo słaby żart, zakładając że w ogóle wiesz o co w nim chodziło) No cóż, zdążyłem to zauważyć. Ale są też tego plusy, zwłaszcza dla ciebie. Nie marnujesz tyle wolnego czasu na próżne rozmowy ze znajomymi. Gdybym ja zamiast godzinami siedzieć i pisać smsy zabrał się za naukę to dostałbym to cholerne stypendium. No ale cóż, nie umiem siedzieć i się uczyć. O wiele lepiej wychodzi mi pisanie.
Więc powodzenia w konkursie :)
UsuńO, doprawdy? Więc jeśli wolisz to można powiedzieć, że jestem bardziej nieuchwytna niż niedostępna dla znajomych.
A i owszem wychodzi mi to na dobre... tylko, że ja i tak nie ślęczę godzinami nad książkami... Uwierz, mam ciekawsze rzeczy do roboty.
Dziękuję ;)
UsuńAch tak? A jakie? Coś oprócz... zajmowania się smoczycą? ;)
O tak! Mam dużo ciekawych zajęć... oprócz smoczycy :P
UsuńNo przyznaj się, przyznaj, jakie ;)
UsuńOjeju, dawno mnie nie było. :| Troszkę pogubiłam się w wydarzeniach... Ale jak zwykle bardzo ładnie napisane. :D Naprawdę super się to czyta. Powiedziałabym, że nadaje się na książkę. :)
OdpowiedzUsuńA ona i tak jak zwykle powie że to dziadostwo i że nie powinna się brać za pisanie ;)
UsuńDziękuje ci, szalona romantyczna :) To bardzo miłe. Ach i super, że do nas wróciłaś!
UsuńOj, Sagi, Sagi, jak ty mnie dobrze znasz. Pod tym konkretnym względem :P
No widzisz ;)
UsuńRozdział 20 usunięty?
OdpowiedzUsuńNie stłamsiła mocy Tony'ego - coś nie wyszło z egzaminem.
Gdzie jest ten fragment, co miał być do przeczytania przed tym?
OdpowiedzUsuń