piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział 21 od Lorren " Nic nie dzieje się przypadkiem "

Witajcie!
Wróciłyśmy... Taaa...Przepraszamy za takie obsunięcie i te okropne zaniedbania- przyczyny odgórne :/ Mam nadzieje, że nas rozumiecie. A w związku z tym, że straciłyśmy teraz czytelników, czyli Was mamy nadzieję, że powoli będziecie do nas wracać i, że nie zwątpiliście w nas całkowicie :)
Więc wstawiam kolejny rozdział. Jak zawsze długi, ale krócej nie potrafię. Musicie się z tym chyba pogodzić. (Od zwięzłych i ciekawych notek jest tu Enough). Mam nadzieję, że mimo wszystko się wam spodoba i powrócicie do naszych historii z nowym zapałem.

UWAGA!!! W pierwszej kolejności proszę o przeczytanie posta Enough poniżej tej notki, gdyż nasze rozdziały się łączą, a czytanie nie po kolei odbiera im sens. 
_______________________

- Więc co takiego chciałeś mi powiedzieć?- pytałam nagląco Tony’ ego, gdy już weszliśmy między sosny. Musiałam odreagować na koniec dnia. Przekazałam wiadomości od Antaniasza, część zadania już za mną. Starałam się teraz zapomnieć o obowiązkach. Dzień chylił się ku końcowi, miałam już wieczór tylko dla siebie. I Tony’ ego. Wkroczyliśmy na nie znaną mi ścieżkę. – No powiesz wreszcie gdzie idziemy?!
- No dobra, już mówię! Chciałem ci zrobić niespodziankę, ale chyba sam dłużej nie wytrzymałbym milcząc!- Tony obdarzył mnie szerokim uśmiechem. Wziął głęboki wdech i kontynuował.- Dzisiaj… Andy… powiedział mi…- cedził słowa robiąc między nimi duże przerwy. Czułam, że tracę do niego cierpliwość. Gorzej niż z dzieckiem!- Nadal nie mogę pojąc jak on mógł trzymać to przede mną w tajemnicy…
- Ale co trzymał w tajemnicy?!- zwróciłam się do niego z irytacją w głosie.
- Andy odkrył miejsce, w którym znajduje się portal… - mówiąc to pochylił się do mnie i szepnął mi to na ucho- … do Naszego Świata.
- Żartujesz?- mruknęłam wytrzeszczając na niego oczy. Pokręcił przecząco głową.
- Mówię poważnie!- prychnął, a w jego oczach zamigotały iskierki radości.- Tylko… nie ogarniam, dlaczego Andy wcześniej mi tego nie powiedział! Dobrze, wiedział, jak mi zależało na odnalezieniu przejścia!
- Ważne, że w ogóle ci powiedział!- zawołałam entuzjastycznie. To była najlepsza wiadomość dnia dzisiejszego! Nie posiadałam się z radości. Poczułam jak nadnaturalność zawirowała w moich żyłach. 
- Ponoć odkrył go razem z Jassy.- odpowiedział mi już opanowanym głosem i dalej prowadził ledwo widoczną ścieżką miedzy krzakami. - Twierdził, że dziś powinien być otwarty, w końcu minął miesiąc odkąd przybyła Esper, czyli miesiąc odkąd ostatnio portale były dostępne. Przekazał mi jak tam trafić.
- Strzelam, że właśnie prowadzisz mnie do tego miejsca?- wtrąciłam nadal ciesząc się w duchu z zaistniałej sytuacji. Wiedziałam, że to nie będzie zwyczajny wieczór.
- Dokładnie- pokiwał głową.- Andy z Jassy oznaczyli szlak. Rozejrzyj się po pniach.
        Zaczęłam przypatrywać się mijanym sosną. W tej części lasu rosło więcej iglaków niż drzew liściastych, jak przy naszej skalnej półce, czy drugim portalu.
- Przypatruj się, a dostrzeżesz mikroskopijne kształty piorunów i półksiężycy skrzyżowanych razem- poinstruował mnie sam rozglądając się uważnie. Po chwili dostrzegłam na pniu wyryty ów znaczek. Tony go wskazał i stwierdził, że jesteśmy na dobrej drodze. Domyśliłam się, że piorun miał symbolizować moc Andy' ego, a księżyc...Zapewne żywioł Jassy. Nie mam pojęcia, jaką magią się parała, ale postanowiłam, że zapytam kiedyś o to Antaniasza. 
    Tony dalej prowadził mnie przez las. Słońce dawało coraz mniej blasku. Ale nie pierwszy raz będziemy chodzić nocą po lesie. No właśnie… teraz mi zaświtało, że skoro Andy wiedział gdzie jest portal to musiał go szukać… A żeby go odnaleźć musiał złamać zasady i wybrać się do lasu. Więc teoretycznie po co Antaniasz dał zakaz eksplorowania lasu skoro i tak wszyscy go bezkarnie łamią, a Mistrz świetnie o tym wiem. Czyżby chciał narzucić adeptom trochę rygoru? Raczej mu to nie wyszło.
    Jeszcze chwile szliśmy, gawędząc, przez las. Co jakiś czas mijaliśmy kolejne oznakowania. Skręciliśmy bardziej na zachód. Już się nie mogłam doczekać aż dotrzemy do celu! W mojej głowie kotłowało się multum myśli. Skoro portal będzie otwarty… to raczej bez wahania odwiedzimy jeszcze dziś Nasz Świat. Nie mogłam się doczekać. Prze sekundę miałam wyrzuty, że nie ma przy mnie Lexi, to z nią chciałam po raz pierwszy odwiedzić naszą krainę, ale… mówi się trudno. Wilczyca mi wybaczy, poza tym bawił się akurat z Haru, no i przywykła już do tego, że gdy wybieram się z Tony’ m do lasu, to nie zabieram jej ze sobą.
    Spojrzałam na swojego chłopaka, który z roztargnieniu szukał  kolejnego znaczka na pniu. Tak, MOJEGO chłopaka. To tak samo przyszło, bez zbędnych formalności. Po prostu, po tej nocy kiedy pocałował mnie po raz pierwszy… no, dla nas obojga było jasne, że będziemy razem. Ciepłe wspomnienie wróciło. Z powrotem poczułam na ustach dotyk jego czułych warg. Nigdy nie przypuszczałam, że ktoś odwzajemni moje uczucia, dotychczas nigdy nie zakochałam się na poważnie, głupie zauroczenia się nie liczyły. Poza tym z śmiertelnikami wolałam się nie zadawać, więc nie miałam szans na szukanie pozytywnych uczuć wśród osób, które mnie otaczały… i znikały z mojego życia błyskawicznie. Teraz miałam Tony’ ego. Mojego, jedynego, na którym mogę polegać bezgranicznie. Odkryłam w sobie nowy rodzaj emocji. Miłość zmienia człowieka. Nawet wygadałam się Esper o nas. Przed ogniskiem powiedziałam jej co łączy mnie z Tony’ m, sama nie wiem czemu się jej zwierzyłam.
   Pogrążona w zamyśleniu dotrzymywałam kroku Tony’ emu. On również zdawał się być pogrążony w myślach. Po chwili znowu rozpoczęliśmy rozmowę. Słońce już chyba całkiem zaszło, w lesie panował półmrok. Coraz ciężej było nam odnaleźć oznaczenia, ale… w końcu…
     … wypadliśmy na polanę pełną świetlików.
   A w jej centralne część falował, dobrze mi znany, migotliwy krąg. Portal. Jest! Nie posiadałam się z radości! Miejsce było niezmiernie urokliwe. Świetliki krążyły po polance, naokoło przejścia. Czułam jak ciepło radości rozlewa się po moim ciele. Jednak w moim sercu zrodził się opór, zawahanie. Zostawimy tak po prostu Szkołę? Znikniemy bez uprzedzenia? A co jeśli portal zamknie się nim wrócimy?
- Ha, no i proszę, znalazł się!- zaśmiał się Tony.- Wiele miesięcy czekałem na tą chwilę. Zbyt wiele… Chodź! – mówiąc to pociągnął mnie na środek polany, między świetliki.
- Czekaj!- zatrzymałam go i podzieliłam się z nim swoimi wątpliwościami.
- Czy ty zawsze musisz wszystko przemyśleć?- spojrzał na mnie z pobłażaniem. Pokiwałam głową i przewróciłam oczami. – O jejku, jejku, Lorren- zaczął z groteskowym grymasem i przyciągnął mnie do siebie łapiąc w tali- ja wiem, że Antaniasz powierzył ci bardzooo ważneee zadanie… ale chyba nic nie stanie się adeptom jak na chwile znikniesz, tak? A poza tym może ja też chcę cię mieć na wyłączność, co? Dobrze wiem, że teraz całkowicie oddasz się pracy, by podołać zadaniu pod nieobecność Mistrza. A tymczasem powinniśmy korzystać z nieobecności Mędrca…
- Chciałabym czasem myśleć tak beztrosko jak ty- odparłam opierając dłonie o jego tors, gdy mnie obejmował. Podniosłam ku niemu głowę, by spojrzeć mu w oczy, sprawdzić, czy dalej szaleje w nich zawadiacka radość, niczym świetliki, które nas otaczały. Wtem Tony pochylił się i mnie pocałował. To działo się tak szybko i niespodziewanie, zupełnie jak ostatnio. Otworzyłam szeroko oczy, kiedy nasze wargi się spotkały. Zalała mnie fala uczuć, które ciężko opisać. Korciło mnie by zatrzymać czas, ale nie potrafiłabym się skupić. Cieszyłam się jego bliskością, ciepłem jego ciała i dłoni, które w zgrabny sposób uwięziły mnie w uścisku. Jednak chłopak nie pozwolił mi zbyt długo rozkoszować się tą chwilą.  
- Wiesz, winien ci jestem naszą pierwszą randkę- powiedział odsuwając się nieznacznie, tylko tyle, by móc spojrzeć mi w oczy.- Bo z tego co kojarzę, jeszcze jej nie było… i tak sobie myślę, że Nasz Świat to miejsce na nią idealne.
- I to są przekonujące argumenty- zaśmiałam się cicho.

*  *  *
    Nasz Świat. Zaskoczyło mnie to miejsce. Wskoczyliśmy do portalu wieczorem, a w Naszym Świecie wylądowaliśmy w środku dnia. Portal, z którego wypadliśmy był na niewielkiej łące, porośniętej polnymi kwiatami. Na jej skraju znajdowała się niewielka wioska, postanowiliśmy się tam udać, by lepiej się rozejrzeć i zasięgnąć języka.
   Weszliśmy do knajpki, którą razem wybraliśmy. Budynek był przytulny i kameralny. Wnętrze było ustrojone trochę elegancko, trochę pospolicie, jednak w sam raz. Usiedliśmy nie przerywając rozmowy przy małym stoliczku w kącie, przy oknie. Fotele były bardzo wygodne. Tony złapał kartę dań i zaczął wykrzywiać się w różnych śmiesznych grymasach czytając po kolei, na głos, wszystkie propozycje dań. Kawiarenka była samoobsługowa, więc gdy zdecydowaliśmy się po prostu na kawę, Tony poszedł ją zamówić. Po chwili wrócił z dwoma parującymi kubkami i mnóstwem informacji, których zasięgnął u barmana. Napój był pyszny, jeszcze nigdy nie piłam tak dobrej kawy. I to z tak cudownym towarzyszem… Zaczęliśmy dalej dyskutować jak wielkie wrażenie zrobił na nas Nasz Świat. Tony nadal nie mógł uwierzyć, że Andy tyle lat chował przed nim tą tajemnicę. Podróż do Naszego Świata była nie tylko jego marzeniem- moim także. Tak jak myślałam było tu wszystko. Lasy, łąki, morza, jeziora, góry, jak i małe miasteczka, centra kulturowe. Zdziwiła mnie natomiast stała liczba tutejszych mieszkańców. Dowiedziałam się, że istnieją tu miejsca, w których można przetrwać okres, w którym portale są zamknięte. Podobno populacja Nadnaturalnych była tu jeszcze większa przed atakiem wilkołaków, które zdołały się tu przedostać jakieś półtorej miesiąca temu. Na nasze szczęście uporano się z nimi i wygnano z tego azylu. I tak to miejsce zrobiło na mnie kolosalne wrażenie, to był raj. Przypominało ono Szkołę Antaniasza, tylko że było z dwadzieścia, trzydzieści razy większe… Spacer jaki odbyliśmy przed zatrzymaniem się w kawiarnie był tak urokliwy… Kompletna sielanka, ale zawsze marzyłam o czymś takim- żeby móc przejść się w ciszy, po łące, trzymając za rękę tą ukochana osobę…
    Byliśmy w środku rozmarzonej gadaniny, kiedy wszystko zagłuszył dźwięk silnika na zewnątrz…Byłam święcie przekonana, że chociaż w Naszym Świecie są drogi, nie ma tu pojazdów spalinowych…Usłyszeliśmy pisk hamulców i przed kafejką zatrzymał się z poślizgiem czarny motor. Wyścigowy motor- powszechniej znany wśród ludzi pod nazwą ścigacza. Spojrzałam pytająco na Tony’ ego. Jego mina mnie przeraziła, na widok motocykla (i zapewne jego kierowcy, którego dobrze nie dostrzegałam) pobladł błyskawicznie. Zaczął bezgłośnie poruszać ustami, jakby się zaciął ze strachu. Nie wiedziałam jak mam się zachować, jego reakcja totalnie mnie zaskoczyła. I wtedy do kawiarenki wszedł kierowca... Mężczyzna był bardzo młody, może był o kilka lat starszy ode mnie, chyba jeszcze przed dwudziestką. Pod pachą trzymał czarny kask, na sobie miał zaś czarną kurtkę, a pod nią białą, kontrastującą koszulkę. Widać było, że miał wysportowana sylwetkę i mocne ręce. Ubrany był także w ciemne, wojskowe spodnie, których szerokie nogawki wepchał niedbale do wysokich, czarnych galnów, o słonecznie żółtych sznurówkach. Nie mogłam oderwać wzroku od tych butów. Znałam ten sposób wciskania do nich spodni, znałam te sznurówki… Tylko nie wiedziałam skąd. Coś mi świtało, miałam wrażenie, że już u kogoś widziałam coś podobnego. W końcu uniosłam głowę i przypatrywałam się mu dalej, a serce waliło mi z każdą chwilą mocniej. Nie wiem czemu, ale poczułam niedorzeczne skrępowanie na jego widok. Chłopka stał nieruchomo w progu, bo kiedy tylko otworzył drzwi w kanjpie zapadła głucha cisza, barman wpatrywał się w niego nieprzytomnie z przerażeniem w oczach. A ja wpatrywałam się w niego z zaciekawieniem… Mogłabym przysiądź, że już go kiedyś spotkałam. Im dłużej na niego patrzyłam tym dziwniej się czułam. Znałam go… Tylko, tylko nie wiedziałam skąd. Gdy patrzyłam na jego ciemne włosy, niewinnie opadające na czoło i lekko poskręcane na końcach, czułam dziwny ucisk w żołądku... I jeszcze te jego głębokie ciemne oczy, którymi lustrował wszystkich zgromadzonych- je także kojarzyłam. Jego cera była nienaturalne blada, co przykuło moją uwagę. Ogółem… miał dosyć specyficzna urodę, lecz trzeba przyznać, że był przystojny, tak na swój sposób. I było w nim coś niepokojącego… Całokształt jego osoby był dziwnie i niebezpiecznie pociągający…
   Chłopak drgnął i ruszył powolnym krokiem, rozglądając się po wszystkich niepewnie, zupełnie jakby opuściła go pewność siebie i przestraszyła go panująca w pomieszczeniu cisza, co było niedorzeczne. A może speszył go fakt, że ci ludzie ewidentnie się go bali, że budził wśród nich jakiś respekt? Wydawało mi się, że utykał na jedną nogę. Przystanął przy barze i szepnął coś cicho właścicielowi knajpki, który błyskawicznie wybiegł zza lady i pognał na zaplecze. Z powrotem zaczął się rozglądać, a ja nadal gapiłam się na niego próbując sobie przypomnieć kiedy i w jakich okolicznościach go już widziałam. Gdyby tak odjąć mu kilka lat… wyglądałby całkiem jak pewien śmiertelnik z jednego z obskurnych domów dziecka… chyba we Francji, w którym się... Zresztą nie ważne! Dopiero po chwili zorientowałam się, że zawiesił na mnie swój wzrok i również zaczął się mi przypatrywać. Spuściłam speszona głowę i utkwiłam swoje spojrzenie w kubku kawy. Modliłam się żeby się nie zarumienić.
- Lorren, nie gap się tak na tego gościa. Wiesz kto to jest?- wyszeptał Tony tak cicho, że ledwo wychwyciłam jego słowa. Podniosłam niepewnie głowę i spojrzałam na swojego chłopaka pytająco- Znam tylko jedno stowarzyszenie, którego członkowie wożą się takimi cackami.- Mówiąc to spojrzał przelotnie na czarny motor stojący na zewnątrz.
- Chyba nie myślisz, że to jeden z…-odszepnęłam drżącym głosem, bo zrozumiałam o co mu chodziło.
Z Czarnych Ludzi? Owszem, tak właśnie myślę. - przesłała mi telepatycznie.- Chociaż nie mam pewności, coś z nim nie tak. Nie wyglądaj jak typowy członek stowarzyszenia.
     Nie odpowiedziałam mu na to. Wiedziałam, że miał racje. Jeszcze raz spojrzałam na kolesia w glanach i z przerażeniem stwierdziłam, że on nadal na mnie patrzył. Kiedy skrzyżowałam z nim swoje przestraszone spojrzenie uśmiechnął się do mnie zawadiacko. I znowu to uczucie… Ja znałam ten uśmiech! To spojrzenie! Cholera! Powtórnie odwróciłam wzrok i przełknęłam ślinę.
Spadamy stąd- wysłałam Tony’ emu nagląco, nie w charakterze pytania. On tylko potwierdził kiwnięciem głowy. Zebraliśmy się z miejsca jak gdyby nigdy nic, by nie wzbudzać pozorów. Tony poszedł zapłacić za kawę, a gdy wracał do mnie spostrzegłam, że tajemniczy motocyklista odprowadził go wzrokiem, a potem zmierzył nim naszą dwójkę.
   Kiedy wyszliśmy z kawiarni nadal czułam się nieswojo. Mój mózg pracował na dwóch poziomach- pierwszy skupiał się na Tony’ m, drugi na chłopaku, przed którym właśnie „uciekliśmy”. Według planu udaliśmy się cienką dróżką, która wpadała do sosnowego lasu, prosto na plażę. Długo nie odzywaliśmy się do siebie, dopiero zaraz przed linią drzew Tony odezwał się rozpoczynając lekki temat. Wpełźliśmy w las, a do moich uszu dotarł delikatny szum fal. Już tutaj czuć było morską bryzę. Jak ja dawno nie byłam nad morzem... Kocham morze, bo jest ono (prawie) nieograniczoną połacią wody. Wody, czyli mnie. Zaczęłam wsłuchiwać się w subtelny szum- to mi pozwalało zając myśli i wyrzuciło z głowy kolesia w glanach, o którym cały czas po wyjściu z kafejki rozmyślałam. Szliśmy ledwo dostrzegalną ścieżką, którą zasypała iglasta ściółka. Morska bryza mieszała się z zapachem żywicy. W koronach drzew zaczęły ćwierkać ptaki. Popołudniowe słońce, przedzierało się przez rzadkie konary. Było cudownie, zapewne nigdy nie zapomnę tego wypadu. W końcu wydostaliśmy się na plaże. Moim oczom ukazała się falująca tafla morza, które ciągnęło się po horyzont. To ciekawe, czy Nasz Świat ma jakieś granice, czy jest kompletnie oderwanym od Ziemi równoległym wymiarem…? W końcu nawet pora dnia się tu nie zgadza!
Pośpiesznie zdjęłam trampki i zatopiłam bose stopy w czystym, cieplutkim piasku. Plaża była niewielka, z trzech stron otaczał ją las, a od przodu opływało ją morze. Nikogo prócz nas na niej nie było, a przynajmniej tak wtedy myślałam… Omiotłam wzrokiem piaszczysty brzeg i dostrzegłam małe molo wysunięte prosto w wodną toń. Idąc za propozycja Tony’ ego udaliśmy się na nie by usiąść. Chwilę przedzieraliśmy się przez piasek, którego ziarenka łaskocząc przesypywały mi się między palcami. W ciszy, delektując się szmerem fal przysiedliśmy na samym końcu pomostu. Spuściłam nogi i zamoczyłam stopy w wodzie.
- Powiedz mi, tylko szczerze…- zmienił nagle temat Tony.- Miałaś przede mną jakiegoś chłopaka?
- Nieee!- odpowiedziałam przeciągle z udawanym oburzeniem.- Jesteś pierwszy…Ale dlaczego pytasz?
- No bo tak dziwnie spoglądałaś na tego gościa w kawiarni…- odpowiedział mi wpatrując się w dal. Z początku myślałam, że robił sobie ze mnie jaja, ale po chwili uświadomiłam sobie, że był całkiem poważny. Co to w ogóle za stwierdzenie?! Czy serio się aż tak na niego gapiłam?
- Daj spokój- odpaliłam i posługując się nadanturalnością, by rozładować atmosferę, która się właśnie wytworzyła, stworzyłam fale, która zalała go całego. Ja nadal siedziałam obok sucha.- Po prostu mi kogoś przypominał.
- Tak się chcesz bawić?!- zerwał się Tony z podestu ocierając wodę z twarzy. Był cały mokry i miał trochę zszokowaną minę. Wybuchłam śmiechem na ten widok. Koszulka się do niego przylepiła, woda spływała po nim strumieniami, a włosy przylgnęły mu do czoła i wpadały do oczu.- Dobra, skoro tak!- zawołał i poderwał mnie na ręce. Złapałam się za jego szyję nadal chichocząc. Nie zważałam na to, że był cały mokry. Stanął na krawędzi podestu nadal trzymając mnie na rękach.- Jak mi nie powiesz kogo takiego ci przypominał ten facet to cię wrzucę!- zagroził mi z figlarnym uśmiechem.
- Co ci tak na tym zależy?! Jesteś zazdrosny, że patrzę też na innych, co!?- zapytałam tonąc w jego tęczówkach, w których dostrzegłam szczęśliwe iskierki.
- Jak nie to nie!- odparł i biorąc mały zamach, puścił mnie wyrzucając do przodu. Pisnęłam, ale zdążyłam nabrać powietrza w płuca, co było mi zbędne, bo teoretycznie mogłam oddychać pod wodą. Wpadłam między fale. Woda była przyjemnie zimna. Otworzyłam oczy, sól lekko mnie w nie szczypała. Nie rozglądałam się po dnie, a potem tego żałowałam bo mogłam lepiej przyjrzeć się rafie…Miałam ochotę zrobić Tony’ emu nieprzyjemny kawał i nie wynurzać się prze kilka minut, ale nie chciałam go aż tak denerwować, więc wypłynęłam na powierzchnię za pomocą kilku energicznych kopnięć. Chłopak czekał już na mnie na molo, wyciągnął do mnie dłoń i pomógł mi wdrapać się na suche deski. Oboje zaczęliśmy się śmiać do rozpuku. Takie beztroskie chwile na zawsze zapadają w pamięci.
Siedzieliśmy susząc się na pomoście aż słońce nie zaczęło chylić się ku zachodowi. Wtedy zaczęliśmy się zastanawiać nad powrotem. W końcu zostawiliśmy Szkołę nie uprzedzając nikogo. A to ja miałam dbać o zasady pod nieobecność Antaniasza. Doszliśmy jednak do wniosku, że te kilka chwil nas nie zbawi i postanowiliśmy jeszcze obejrzeć zachód. Wreszcie nadeszła ta chwila, gdy słońce, barwiąc niebo na różowo pomarańczowo, styka się z wodą.
- Zaśpiewaj mi coś- poprosił mnie nagle Tony.- Tak jak pierwszego dnia w altance.
    Zgodziłam się z uśmiechem i w myślach odtworzyłam listę piosenek, które zwykła byłam śpiewać bez akompaniamentu. Wtedy przypomniałam sobie utwór, którego nie śpiewałam już bardzo długo, przez kilka lat… Pobieżnie przypomniałam sobie tekst i doszłam do wniosku, że poniekąd odnosi się do naszego związku… Tą piosenką było melancholijne Young and beautiful Lany Del Rey.
     Wydobyłam z siebie kilka pierwszych dźwięków. Tak jak zawsze, gdy śpiewałam zamknęłam oczy, więc nie wiem czy Tony patrzył na mnie w tym momencie. Przeszłam pierwszą zwrotkę, a gdy dotarłam do refrenu ścisnęło mnie w żołądku. Właśnie sobie przypomniałam dlaczego tak długo nie śpiewałam tego kawałka. Jednak wzięłam się w garść i śpiewałam dalej, niestety kiedy doszłam do kolejnego refrenu głos mi się załamał. Urwałam nagle, a gdy próbowałam skończyć słowa grzęzły mi w gardle. Już to kiedyś komuś śpiewałam. I nawet wiedziałam komu… W głowie zakołatał mi widok kolesia w glanach. No właśnie… Zobaczyłam jak przez mgłę dzień, w którym śpiewałam to chłopakowi, który wyglądał zupełnie jak ten dzisiejszy z kawiarni…
      Rozchyliłam niepewnie powieki. Tony spoglądał na mnie z zaniepokojeniem.
-Hej, co się stało?- zapytał troskliwie, próbując nawiązać ze mną kontakt wzrokowy. Jednak wolałam się teraz nie odzywać. Za dużo wspomnień do mnie wróciło. Pokręciłam tylko głową uspokajająco, dając mu do zrozumienia, że wszystko okej. Widziałam, że chciał coś jeszcze powiedzieć, ale nie miałam ochoty na tłumaczenia.
     Słońce już prawie całkowicie schowało się za horyzontem, rzucając ostatnią purpurowa łunę. Spojrzałam w przeciwnym kierunku, w kierunku lasu… i aż mnie zmroziło. Pod jedną sosną, kilkadziesiąt metrów od linii morza stał, opierając się o pień… No zgadnijcie kto? Chłopak w glanach. Przechwyciłam jego prowokacyjny uśmieszek i przed oczami mignęły mi jeszcze tylko żółte sznurówki jego butów, po czym zniknął rozpływając się w powietrzu.
*  *  *
    Było już ciemno. Przemierzaliśmy pośpiesznie łąkę przy świetle gwiazd i księżyca. Właśnie na niej był portal do Szkoły. Musieliśmy go tylko znaleźć, w końcu powinien być jeszcze otwarty. Tony nie odzywał się do mnie odkąd mu śpiewałam. Ogółem między nami panowało napięcie. Nie rozumiałam jego… hm, złości? Zaczęłam się zastanawiać, czy nie czytał mi w myślach, jak dotarło do mnie z kim mi się kojarzył dzisiejszy tajemniczy typek. Dobijała mnie taka cisza, ale… też nie miałam ochoty na rozmowę. Jego naburmuszona, smętna mina mnie przytłaczała. Obraził się na mnie? W tej chwili chciałam tylko jak najprędzej wrócić do Szkoły. Przyznam szczerze, że te trawy i kwiaty wyglądały przyjaźniej w dzień. Pośpiesznym krokiem przekraczałam wszystkie chwasty. W moim sercu zagnieździł się strach, dziwny, bezpodstawny… Było już późno, a łąka znajdowała się na odludziu. Niepokoiłam się o brata, siostrę i wszystkich pozostałych. Miałam ich nadzorować, wreszcie przekonałam się jak ważne zadanie przydzielane było Andy’ emu. Miałam nadzieję, że wszyscy zajęli się projektem i nie puścili Ośrodka z dymem. W końcu to ja ponoszę teraz za nich konsekwencje, a tymczasem beztrosko uciekłam z chłopakiem do Naszego Świata na randkę.
    W mroku spostrzegłam migoczącą taflę powietrza. Zachowała ona kształt okręgu. Portal. Uff… był jeszcze otwarty. Kiedy od przejścia dzieliło nas raptem kilkanaście kroków usłyszeliśmy za sobą nawoływanie.
- Zaczekajcie!- wychwyciłam męski głos o charakterystycznym akcencie. Od razu na jego dźwięk zesztywniałam. Znałam ten głos… Po raz już nie wiem który poczułam się tak jakby ktoś dał mi pięścią w brzuch. Zerknęłam gwałtownie przez ramie, lecz nie widziałam nikogo. Miałam bardzo dobry wzrok, ciemności mi nie przeszkadzały, a zobaczyłam tylko pustkę. Jednak nie miałam omamów, bo Tony także raptownie się zatrzymał słysząc to nawoływanie. Odruchowo, jak spłoszona, pociągnęłam go za rękę w stronę portalu, domyślając się kto był właścicielem głosu. Lecz kiedy zrobiłam pierwsze kilka pośpiesznych kroków wpadłam w coś… lub kogoś. Odskoczyłam w tył z głuchym piśnięciem. Wtem prosto przede mną zmaterializował się jak z cienia koleś (już chyba nie muszę dodawać, że na nogach miał glany…?) Jego widok mnie dzisiaj prześladował. Odniosłam wrażenie, że nas śledził. Miałam ochotę zawrócić na pięcie i uciec, ale nie potrafiłam, stopy miałam jak z ołowiu. Momentalnie zaschło mi w gardle. Czułam się zagrożona i osaczona, to trochę jak klaustrofobia. Zrobiło się niebezpiecznie. Gorączkowo szukałam wyjścia, drogi ucieczki, ale wtem…
- Słuchaj, przepraszam, że zawracam głowę- zaczął pośpiesznie chłopak na jednym wdechu, wpatrując się mi prosto w oczy. Tak, tak znałam jego głos. Znałam ten akcent. I już nawet wiedziałam skąd...
- Zostaw nas, okej!- przerwał mu buńczucznie Tony.- Śpieszymy się!- Mówiąc to pociągnął mnie za ramię w stronę portalu, wymijając tajemniczego, (nienaturalnie bladego w świetle księżyca), można powiedzieć, intruza. Chłopka błyskawicznym ruchem złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w swoją stronę. Próbowałam się wyrwać, ale jego uścisk był za mocny. Co gorsza znałam uścisk tych dłoni…
- Muszę wiedzieć, jak masz na imię…!!!- zwrócił się z powrotem do mnie, podchodząc jeszcze bliżej i nie puszczając moich przegubów. Tony był mocno poirytowany i zapewne trochę przestraszony, ciągnął mnie w przeciwną stronę z determinacją w oczach i wrzeszczał coś na drugiego chłopaka. Jednak w tej chwili nie liczyły się słowa Tony’ ego, nie docierały do mnie. Na kim innym skupiłam całą swoja uwagę. Strach mnie opuścił, zastąpiła go ciekawość. - Przypominasz mi moją byłą znajomą, a że to nie była zwykła znajoma…! Od razu gdy cię zobaczyłem pomyślałem o… - ciągnął dalej brunet, nie zważając na Tony’ ego.
- Devid…?- szepnęłam łamiącym się głosem, przerywając mu z niedowierzaniem i wpatrując się w niego rozbieganym wzrokiem. Miałam już pewność, że przede mną stoi moja miłość z dzieciństwa.

34 komentarze:

  1. To żeś do...waliła z tą miłością z dzieciństwa...
    No cóż, rozdział może i wydawał się długi ale na ładowanie skanowania na komputerze na wsi wystarczył idealnie ;)
    No cóż, mam nadzieję że w końcu wrócicie na dobre. W każdym razie wasza nieobecność dała mi trochę czasu na przemyślenie pewnych spraw (i teraz trochę mnie niektóre rzeczy w tym opowiadaniu dobiły) i niedługo można się spodziewać w księgarniach mojej książki - a przynajmniej taką mam nadzieję ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teoretycznie nasz powrót w pełni zależy tylko od Enough i jej zasobów czasowych...
      Co cię dobiło w tym opowiadaniu? Jest aż tak źle? Nie no ja wiem, że w ogóle za pisanie się nie powinnam brać, a te wypociny powyżej są tragiczne, ale ciekawi mnie to co cię tak dobiło.
      Uuuu... Daj znać jak tylko się pojawi! Może wtedy przeczytam tą 3 część... :)

      Usuń
    2. Wtedy przeczytasz wszystkie 5 bo je łączymy w jedną ;)
      Nie chodzi o to że źle piszesz bo piszesz dobrze. Zwyczajnie mam zoraną Ursusem psychikę... A co mnie dobiło? No cóż, to sprawa... osobista i na forum na pewno nie powiem o co chodzi - wybacz :(

      Usuń
    3. W takim razie przypomnę sobie 2 pierwsze i doczytam pozostałe :)
      No, dobra, na forum mi nie powiesz, ale prywatnie...? Wiesz, wolę się dowiedzieć co cię tak dobija w moim opku, najwyżej to spróbuję zniwelować :)

      Usuń
    4. Ale przed czerwcem się jej nie spodziewaj ;)
      Prywatnie... prywatnie może ci powiem :) ale twoje opowiadania od pewnego czasu już mają taki... charakter i lepiej im zrobi jeśli zostaną takie jakie są :)

      Usuń
    5. Dobra, a od jak dawna mają taki charakter...? I jaki, u licha, jest ten charakter, że tak cię dołuje?! O.O

      Usuń
    6. Od niedawna. Od, ja wiem... 5 rozdziałów? Nie o to chodzi. On mnie sam z siebie nie dołuje. On mi tylko o czymś przypomina, coś uświadamia. Kwestia psychiki i pewnej prywatnej sprawy.

      Usuń
    7. Aha... Tak pobieżnie patrząc to jakieś 5 rozdziałów temu... Lorren z Tony' m stali się parą. Mam rozumieć, że ten "miłosny" charakter ci o czymś przypomina? Nie, no sorry, jeśli o to chodzi, ale nie spodziewaj się innego charakteru opowiadania, jeżeli autorką jest nieszczęśliwie zakochana nastolatka ze złamanym sercem!!!

      Usuń
    8. Nie denerwuj się... Sam zauważyłem, że zmiana charakteru tylko by zaszkodziła. A, tak dla pewności, nie o tym przypomina, o czym zapewne myślisz. O czymś zupełnie innym. O tym, kim jestem (tego się nie spodziewałaś, co?) A w kim nastolatka jest nieszczęśliwie zakochana?

      Usuń
    9. A jak coś to sobie po prostu pójdę i kłopot się skończy ;)

      Usuń
    10. Je się nie denerwuje, a przynajmniej nie tak miało to brzmieć.
      Nie myślę o niczym konkretnym, przecież nie mam zielonego pojęcia o czym ci to może przypominać, bo nie znamy się zbyt długo i ja nadal nie wiem o tobie mnóstwa rzeczy.
      A to w kim nastolatka jest zakochana... to już jej sprawa :P Prywatna, nie nadająca się na bloga. (No i nie masz prawa znać tego gościa, więc te informacje nic ci nie dadzą)

      A,a,a... przepraszam cię bardzo... gdzie ty chcesz iść??? Bo nie rozumiem... Chcesz rzucić naszego bloga... " i kłopot się skończy" (Ale jaki kłopot?) :/

      Usuń
    11. Ale na wypadek gdybyś o czymś myślała to wolałem uprzedzić że nie o to mi chodzi, bo o tym mówiłem tylko jednej osobie. I nie wyszedłem na tym zbyt dobrze.
      No cóż, mogę powiedzieć tylko jedną rzecz ale nie wiem czy to nadaje się na bloga ;) jeśli cię to interesuje i ci się spieszy to możesz poprosić Enough żeby ci powtórzyła radę którą jej kiedyś tam dałem. Może jeszcze ją pamięta. A jak nie to się upomnij jak się kiedyś spotkamy. A jak cię nie interesuje to się nie upominaj ;)

      Ależ nie masz za co mbie przepraszać :P
      A tak poważnie to się mną nie przejmuj.

      Usuń
    12. Zapewne się upomnę, może nawet w tym tygodniu :)
      Ale, wiesz, ja chcę mieć jasność, czy rzeczywiście rzucisz Nadnaturalnych, przeze mnie i moje opoko, czy... no, nie wiem, o co ci chodzi. Serio. Widać nadmiar cukru w świątecznych ciastach rzucił mi się na łepetynę i moja dedukcja szwankuje... więc... wytłumacz mi to z łaski swojej, bo te twoje wykręty typu "mną się nie przejmuj" to nic mi nie mówią...

      Usuń
    13. Dobrze, powiem to wprost, bez ogródek i wykrętów. Albo wezmę się w garść i wytrzymam psychicznie nadchodzące lata, albo skoczę z dachu szpitala. Obstawiam pierwszą wersję ;) Jak to było? "I'm indestructible" i staram się tego trzymać, ale nigdy nie wiadomo. Bo widzisz, ja ostatnio mam całą serię nieszczęśliwych zakochań. I jeszcze mnie przyjaciel zjechał że zepsułem naszą książkę... i żeby to było wszystko...
      Czy rzucę? Nie sądzę. Ale możliwe, że zniknę na pewien czas. Już kiedyś tak zrobiłem (pamiętasz?) ale wtedy przez zwykły brak czasu. Teraz też będę mieć jego ograniczone ilości (nie obraź się ale wydanie książki jest dla mnie trochę ważniejsze) a do tego ktoś ostatnio założył sobie do Ursusa trał przeciwminowy i urządził sobie rajd po mojej psychice... Domyślasz się co z niej zostało... więc może się zdarzyć że na pewien czas zniknę z paru miejsc (m.in. stąd) i życia kilku osób. Przydałoby się głównie ze swojego...

      Usuń
    14. Kurcze, alem się rozpisał... muszę to jutro usunąć, dzisiaj mi się nie chce :P

      Usuń
    15. Dobrze, że nie usunąłeś, przynajmniej mogłam to przeczytać. Nie chce się mieszać w twoje prywatne sprawy, ale coś tam wiem, o tych nieszczęśliwych zakochaniach.
      Jeżeli znikniesz, to mam nadzieję, że wrócisz :)
      A propos książki... Jakie wydawnictwo zechciało ci ją wydać? Tak z ciekawości pytam... wiesz, ja też kiedyś chciałam coś wydać, ale się poddałam :( Może jeszcze spróbuję...?

      A z mojego życia też masz zamiar zniknąć...?

      Usuń
    16. Ta... co się człowiek zakocha to dziewczyna już kogoś ma... :/
      Wrócę, wrócę... kiedyś :P
      No właśnie w tym problem, że jeszcze żadno (żadne?). Dopiero muszę się tym zająć. Ale za to jest taka drukarnia... ;) Nie poddawaj się! To najgorsze co można zrobić.

      Może się tak zdarzyć.

      Usuń
    17. Skąd ja to znam? :/ Ale wiesz, po świecie chodzi mnóstwo, mniej lub bardziej, szczęśliwych singielek... ;)
      No to mam nadzieje, że to twoje "kiedyś" nastąpi szybciej niż przewidujesz :)
      Powodzenia życzę! Będziesz musiał uzbroić się w cierpliwość.
      A wiesz, że właśnie mnie zmotywowałeś i z powrotem zaczęłam walczyć z wydawnictwami :P

      Więc będzie mi cię brakować.

      Usuń
    18. Tia, staram się o tym nie zapominać ale to jest trochę demotywujące :/
      Chwilowo nie przewiduję znikania ;) ale prędko nic dla was nie napiszę. Zresztą, jeszcze jednego opowiadania nie wrzuciłyście... więc po co pisać? Żeby kolejne opowiadanie utknęło w skrzynce?
      Wiem. Na razie męczę się z przepisywaniem tego wszystkiego na kompurer xD No to się cieszę :) daj znać jak już będzie można kupić :)

      To słodkie :* ale biorąc pod uwagę jak często rozmawiamy - raczej nie zauważysz różnicy xD tyle że mnie tutaj jakiś czas nie będzie.

      Usuń
    19. Hm, a której z nas wysłałeś to opowiadanie? Bo chyba nie mi...? A przynajmniej, jak sprawdzałam wczoraj maila to nie miałam od ciebie żadnej wiadomości...
      Och... tak, przepisywanie jest najgorsze!!! Ja się tak męczyłam w zeszłe wakacje! :)

      Dobrze wiesz ile kosztowały mnie te nasze rozmowy...

      Usuń
    20. Nie pamiętam, możliwe że wysłałem to Enough kiedy miałaś zepsuty komputer.
      Ja się męczę z pół roku i to tylko z pierwszą częścią! A są jeszcze 4... Masakra...

      Wiem. Ale teraz już zbyt często nie rozmawiamy...

      Usuń
    21. Co nie zmienia faktu że to słodkie i miłe że będzie ci mnie brakować :)

      Usuń
    22. No tak... Enough. I wszystko jasne :D
      Ja całość na "brudno" pisałam jakieś trzy miesiące, a potem miesiąc przepisywałam XD No i po wakacjach... użerałam się z wydawnictwami, które zastrzegają sobie od 2 do 6 miesięcy na rozpatrzenie propozycji... Nie, no ja nie mam do nich cierpliwości. Więc przed tobą jeszcze dłuuuuuuga droga- wiem, pocieszam, nie? :P

      Nic ci na to nie poradzę. Wole nie pisać z telefonów rodziców, fb mam tylko po to żeby było, jak zauważyłeś - nie wchodzę, a mail- zapominam, że jest taka fajna rzecz, jak poczta. Kontakt ze mną jest dosyć trudny, ograniczony i rzadki. Przepraszam, ale już taka jestem- ograniczona i niedostępna.

      Usuń
    23. My jeszcze całości nie skończyliśmy... Powstaje już rok albo dwa. Nie jestem pewien. Wiem, ale nie spieszy mi się. Liczę na to, że zdążę jeszcze wystartować w konkursie na debiut roku (za 1 miejsce jest 5000 zł! Warto próbować ;) )

      No cóż, przynajmniej tutaj wróciłaś ;) A może tylko grasz niedostępną, co? :P (wiem, wyjątkowo słaby żart, zakładając że w ogóle wiesz o co w nim chodziło) No cóż, zdążyłem to zauważyć. Ale są też tego plusy, zwłaszcza dla ciebie. Nie marnujesz tyle wolnego czasu na próżne rozmowy ze znajomymi. Gdybym ja zamiast godzinami siedzieć i pisać smsy zabrał się za naukę to dostałbym to cholerne stypendium. No ale cóż, nie umiem siedzieć i się uczyć. O wiele lepiej wychodzi mi pisanie.

      Usuń
    24. Więc powodzenia w konkursie :)

      O, doprawdy? Więc jeśli wolisz to można powiedzieć, że jestem bardziej nieuchwytna niż niedostępna dla znajomych.
      A i owszem wychodzi mi to na dobre... tylko, że ja i tak nie ślęczę godzinami nad książkami... Uwierz, mam ciekawsze rzeczy do roboty.

      Usuń
    25. Dziękuję ;)
      Ach tak? A jakie? Coś oprócz... zajmowania się smoczycą? ;)

      Usuń
    26. O tak! Mam dużo ciekawych zajęć... oprócz smoczycy :P

      Usuń
    27. No przyznaj się, przyznaj, jakie ;)

      Usuń
  2. Ojeju, dawno mnie nie było. :| Troszkę pogubiłam się w wydarzeniach... Ale jak zwykle bardzo ładnie napisane. :D Naprawdę super się to czyta. Powiedziałabym, że nadaje się na książkę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ona i tak jak zwykle powie że to dziadostwo i że nie powinna się brać za pisanie ;)

      Usuń
    2. Dziękuje ci, szalona romantyczna :) To bardzo miłe. Ach i super, że do nas wróciłaś!
      Oj, Sagi, Sagi, jak ty mnie dobrze znasz. Pod tym konkretnym względem :P

      Usuń
  3. Rozdział 20 usunięty?
    Nie stłamsiła mocy Tony'ego - coś nie wyszło z egzaminem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Gdzie jest ten fragment, co miał być do przeczytania przed tym?

    OdpowiedzUsuń